10. Trudne rozmowy cz.1

Obudziło go delikatne kapanie. Spojrzał w okno po którym spływały pojedyncze krople deszczu. Była noc, ale pełnia księżyca dawała wystarczająco dużo światła. „Biedny Lunatyk" pomyślał. Skapujące krople uświadomiły mu jak bardzo był spragniony. Spróbował podnieść się na ramionach, ale nie miał wystarczająco dużo sił. Opadł na poduszki. Jego ciało nie chciało się go słuchać. Zaczerpnął kilka głębszych oddechów. Nogi. Gdyby udało mu się zsunąć nogi być może doczołgał by się do stolika na którym stał dzbanek z wodą. Ocenił odległość i nie był pewny czy mu się uda. Jednak nie byłby sobą gdyby nie spróbował. Prawą nogę jakoś zsunął jednak gdy próbował przerzucić lewą całe jego ciało gruchnęło z łomotem na podłogę. Cichy jęk wydobył się z jego ust. Niespodziewanie dla nastolatka w pokoju zapaliło się światło.

- Nie jestem pewien czy chcę wiedzieć co usiłowałeś zrobić- znany głos spowodował, że chciał zniknąć. – Nic ci się nie stało? – zapytał klękając obok rozplaszczonego nastolatka. Snape'a podniósł go i ułożył na łóżku. Przyglądając się mu jakby był nowym okazem w ZOO.

- Pić- wyszeptał. Jego gardło było tak suche, że wypowiedzenie tego jednego słowa sprawiało mu ból. Profesor bez zbędnych komentarzy nalał wody do szklanki. Zignorował wyciągnięta trzęsącą się dłoń I tylko sam przystawił szkło do ust nastolatka pomagając mu się napić.

- Powoli bo się rozchorujesz.- powiedział spokojnie .

Gdy uznał, że nastolatek wypił wystarczająco odłożył szklankę na nocny stolik.

- Lepiej?- zapytał przysiadając na skraju łóżka.

- Dziękuję.- na chwilę zapadła cisza.- Co Pan tu robi? Zapytał po dłuższej chwili nieprzyjemnej ciszy.

- Miałem cię pilnować, abyś nie spadł z łóżka. Nie wyszło...- nastolatek zaśmiał się z tego beznadziejnego żartu.

- A ty? Czego szukałeś na podłodze?

- Chciałem pójść po wodę...- Severus uniósł brwi z rozbawieniem.

- Gdybyś tego dokonał po pięciomiesięcznej śpiączce chyba bym pierwszy raz w życiu dał punkty domowi Gobryka!

- Nie realne – podsumował Harry.

- No raczej...

- A więc pięć miesięcy? Naprawdę czy Pan sobie ze mnie kpi?

- Chciałbym, aby to była kpina.

Nastolatek zamknął oczy i spróbował opanować drżenie rąk. Do jasnej cholery pięć miesięcy? Poczuł dłoń mężczyzny na swojej i ku zdumieniu chłopca nie wydawało się to dziwne.

- Ale Przeżyłeś- usłyszał głos profesora.

- Nie jestem tego tak do końca pewien. – powiedział cicho.

- uszczypnąć abyś uwierzył?

- Chyba podziękuje. – powiedział zrezygnowanym głosem. – Dobranoc Profesorze i dziękuję... za wszystko– Spróbował odwrócić się plecami do nauczyciela, ale duża dłoń zatrzymała go.

- Ty wiesz... – powiedział zszokowanym głosem Snape'a.

- Wiem- potwierdził cicho. Zamknął oczy udając że śpi. Nie chciał rozmawiać. Najlepiej by było jakby ciemność znów go pochłonęła. Jednak jego schronienie nie nadchodziło.

Bez słowa sprzeciwu wypijał co jakiś czas podsuwane mu przez Snape'a eliksiry. I był mu wdzięczny, że nie chce z nim rozmawiać.

Próbował przestać myśleć, ale to nie było możliwe za oknem zaczynało się rozjaśniać, gdy w końcu odważy się zapytać.

- A Pan? Jak Pan się z tym czuje? – zapytał. Nie był pewny czy Snape'a go słyszy. Być może Zasnął. Ale po dłuższej ciszy padła odpowiedź.

- Jestem wściekły. Niewyobrażalnie wściekły!

- To tak jak I ja. Wszystko mogło być inaczej.

- Mogło...

Znów zapadła cisza. Do czasu, aż znów nadeszła pora Eliksirów. Profesor tak jak I wiele razy wcześniej podsunął mu szklaną fiolkę do wypicia. Jednak chłopak odsunął głowę.

- Po co mam pić tego tak dużo? – zapytał.- Porzygam się przez nie. Co chwilę karzecie mi coś połykać Wolałbym coś zjeść.- Severus spojrzał na Harrego, a później na fiolki w dłoni. Wezwał skrzata domowego i poprosił o bulion dla chłopca.

- Odżywczy mogę ci odpuścić jeśli zaczniesz jeść. Ale ten musisz wypić.

- I co to jest?

- „renibus sanitatem"- widząc, że nazwa nie wiele mu mówi zaczął wyjaśniać.

- Trucizna zatrzymała się w twoich nerkach pomimo podania antidotum. Doszło do niewydolność nerek. To moja wina, powinienem o tym pomyśleć zanim Syriusz zdjął zaklęcie adopcyjne. Eliksir który pijesz przywraca prawidłową pracę nerek. – chłopak zmarszczył czoło.

- zaklęcie adopcyjne? – ciche pytanie zmroziło Snape'a.

- Chłopce co ty właściwie chciałeś mi powiedzieć mówiąc, że „Wiesz..."?

Harry westchnął głęboko jakby zbierał się w sobie na odwagę.

- Jesteś moim ojcem. – powiedział w końcu tak cicho, że Severus ledwo go usłyszał. „Najtrudniejsze mamy za sobą" pomyślał.

- Jestem w szoku jak spokojnie to przyjąłeś. – nastolatek unikał jego spojrzenia. – O co chodzi chłopcze? Czego mi nie mówisz?

- Dlaczego nie używać mojego imienia? – w zamian odpowiedzi Severus otrzymał pytanie.

- Chyba jeszcze nie przywykłem.

- Kłamiesz- powiedział Harry.

- Ty także. Więc może obaj przestaniemy. Nie chcę używać imienia „Harry" bo już się tak nie nazywasz.

- co?

- Nie jesteś Harrym Potterem dlatego nie mogę tak do ciebie mówić.

- Wiec co już zawsze będziesz mówił do mnie per „chlopcze"?

- I tu przechodzimy do meritum sprawy. Możesz się wściekać, ale na swoje usprawiedliwienie dodam, że nie miałem wyjścia i musiałem wybrać twoje nowe imię bez konsultacji z tobą.

- Nic nowego- powiedział z goryczą. – A więc powiesz to w końcu?

- Wiliam.

- eee chyba może być. Spodziewałem się czegoś bardziej dziwnego. Ale Wiliam brzmi normalnie.

- A Wilhelm August Harold ?

- Kurwa wiedziałem! Serio? Po co tyle imion?

- Dombledore ma cztery.

- Ale on jest stary! – zawołał nastolatek na co Severus zaśmiał się cicho.

- A ty jesteś czarodziejem czystej krwi. Nie mogłem wybrać tylko jednego imienia. To by było niezgodne z tradycją i zbudzało by podejrzliwość.

- No ten Harold to na pewno nie zbudzi podejrzliwości! – zakpił nastolatek.

- Myślałem, że akurat to ci się spodoba. Uznałem, że mimo wszystko chciałbyś je zatrzymać. Przepraszam.

- w porządku. Przecież nie muszę się wszystkim przedstawiać pełnym nazwiskiem prawda? Możemy chyba jakoś ukryć tego Harolda. Ja będę wiedział, że to dalej moje imię. Inni nie muszą.

- Dlaczego chcesz ukrywać swoje imiona?

- No to chyba dość nierozsądne, aby twój syn nosił imię Pottera. – Severus poraz kolejny zmarszczył czoło analizując zachowanie chłopaka. Przez wiele tygodni zastanawiał się jak poinformować chłopaka, że jest jego synem. Brał pod uwagę, że dla dzieciaka to będzie szok. Spodziewał się dzikich wrzasków, zaprzeczenia, płaczu, a nie spokoju.

- Od kiedy ty o tym wiesz? – zapytał ze złością. Nastolatek skulił się na łóżku.

- Od czerwca- padła odpowiedź. Severus zerwał sie z łóżka krew buzowała w jego żyłach.

- Kto ci to powiedział? Black był związany Wieczysta Przysięga więc to na pewno nie On.

- James – odpowiedział nastolatek a Severus już kompletnie nic nie rozumiał.

- Kiedy różdżka moja i Voldemorta się połączyły coś się wydarzyło. Zobaczyłem rodziców znaczy Jamesa I Lily. To James powiedział mi jak mam zerwać to zaklęcie i że puchar zabierze mnie do Hogwardu. Ja nie chciałem, aby zniknęli! Chciałem z nimi zostać. Wtedy James powiedział, że nie mogę, że to jeszcze nie jest mój czas. A później mnie przeprosił. Mówił, że myślał że adopcja wystarczy aby zmienić mój los, że się pomylili zatajając prawdę przed tobą. Później zaklęcie się zerwało, a ja wróciłem do szkoły.

Severus kipiał z wściekłości . Ten gówniarz o wszystkim wiedział!

- I możesz mi wytłumaczyć dlaczego uznałeś za zasadne zataić tą informację?- Jego głos był tak zimny i wrogi, że chłopak skulił się jeszcze mocniej.

- Nie wiem...

- Nie wiesz ? Do jasnej cholery nie wiesz?

- No dobra nie chciałem! Nie chciałem w to wierzyć. Stwierdziłem, że to musi być mój wymysł, że to sobie uroiłem! Wszyscy już i tak traktowali mnie jak wariat.

Cedric umarł! Voldemort powrócił. I co miałem przyjść i powiedzieć Profesorze jestem twoim synem , a skąd to wiem? A tak mój zmarły ojciec mi tak powiedział! Słyszysz jak to brzmi? Szaleństwo! Uwierzyłbyś mi czy uznał, że znowu próbuję zwrócić na siebie uwagę! Po za tym zaraz i tak były wakacje, musiałem wracać do domu, aby utrzymać te pieprzone osłony. Wolałem uznać to za zwykle urojenie.

- Ale teraz wiesz, że to prawda. I jakoś nie wydajesz się tym faktem zdziwiony.

- Bo wiem, że to prawda. Uwarzyłem eliksir dziedzictwa, który to potwierdził.

- Ty uwarzyłeś eliksir dziedzictwa?

- Nie jestem takim kretynem jak myślisz. Dużo czasu czytałem o tym. I wydawał się jedynym, który może sprawdzić moje korzenie bez krwi rodziców.

- Uwarzyłeś eliksir dziedzictwa, który potwierdził że pochodzisz z rodu Snapow i Blacków. A pomimo to nie uznałeś za stosowne powiedzieć mi o wszystkim w tym pieprzonym lesie! Wiedziałeś, że jesteś czystej krwi! Wiedziałeś, że możemy użyć antidotum i mi o tym kurwa nie powiedziałeś? Umarłbyś gdyby Syriusz o wszystkim nie wiedział!

- Syriusz? A skąd on miał o tym wiedzieć?

Severus zazgrzytał zębami. Furią ogarnęła jego ciało, ale w spojrzeniu dzieciaka była taka dezorientacja , że Snape wziął kilka oddechów aby się uspokoić.

- Co ci wyszło jak wylałeś eliksir na pergamin? – zadał pytanie.

- No było moje nazwisko i szara linia łącząca się z twoim.

- A linia twojej matki?

- Nie pojawiła się.

- spierdoliłeś eliksir dziedzictwa ! – Warknął Snape

- przecież potwierdziło, że jesteś moim ojcem!

- Chyba tylko przez pierdolony przypadek. Zadam to pytanie, chociaż nie jestem pewien czy chcę znać odpowiedź.

- Co sobie pomyślałeś uzyskując na pergaminie tylko nasze nazwiska?

- No w książce było napisane, że mugolaków eliksir dziedzictwa nie pokazuje.

- Czyli uznałeś, że ja jestem szlamą, a twoja matka mugolaczka?- Severus miał ochotę go przekląć. Mały tępy kretyn.

- Nooo to wydawało się logiczne! Bo niby dlaczego Potterowie mieliby mnie adoptować. Przecież James cię nienawidził! Za pewne wiedział, że jesteś szpiegiem Dumbledora a posiadanie dziecka z mugolaczką mogło cię narazić i dlatego rzucili to zaklęcia adopcyjne.

- Ty naprawdę w to wierzyłeś? Otrzymując dwie linie stworzyłeś w swojej głowie tą całą historię i nawet przez sekundę nie pomyślałeś, że to z eliksirem jest coś nie tak?

- Czyli moja mama nie była mugolaczką? – Severus zamknął oczy modląc się o cierpliwość.

- To chyba oczywiste, że nie! I gdyś Jednak miał wątpliwości to ja też nie jestem szlamą.

- No chyba antidotum by nie zadziałało gdybyś był...

- Na Merlina! Przysięgam Ci jak tylko będziesz w stanie utrzymać się na nogach spędzisz cały swój wolny czas na ważeniu Eliksiru Dziedzictwa! A gdy w końcu zrobisz to poprawnie wykujesz na blachę imię i nazwisko każdego twojego przodka! I wierz mi na słowo, że będzie tego dużo dużo więcej!- nastolatek ciężko przełknął ślinę.

- To kim była moja mama? – zapytał po chwili.

- Moją żoną i twoją matką zaznaczam to zanim stworzysz kolejne teorie spiskowe była Anna Black.

- Black?

- Tak. Była młodszą siostrą Syriusza.

- oh... – było jedynym co powiedział chłopak.

- i co się z nią stało? – zapytał wręcz niedosłyszalnie jakby wcale nie chciał uzyska odpowiedzi.

- Zmarła przy porodzie

- No tak, więcej winy...– wyszeptał

- No proszę cię! Nie możesz się obwiniać o każda śmierć!

- Najwyraźniej ona towarzyszy mi od samego początku. Twoja żoną umarła przy moim porodzie, James I Lily umarli przez to, że chcieli mnie ochronić, przed Voldemortem, Cedrik umarł bo go namówiłem abyśmy razem chwycili ten pierdolony puchar. Kto będzie następny? Ty, Syriusz? A może Ron lub Hermiona? Kto jeszcze będzie musiał umrzeć,?

- Twoja matka zmarła bo ten zapchlony kundel teleportował ją. Odkleiło się łożysko wykrwawiła się. Wiesz czym jest łożysko? Dostarcza tlen i substancje odżywcze do płodu. A wiesz ile miałeś szans na przeżycie? Praktycznie zerowe. Urodziłeś się 9 tygodni przedwcześnie przez głupotę twojego wuja. Każdy prostak wie, że kobiety w ciąży nie mogą się teleportować. Więc jeśli chcesz kogoś obwiniać to tylko Blacka jego cholerną porywczość i lekkomyślność.

- Ale...- zaczął nastolatek i w tym momencie pojawił się skrzat z miseczka zupy. Severus spojrzał na nią , a później na fiolki, które trzymał w ręku.

- Opowiem ci wszystko. I tak nie unikniemy tej rozmowy wiec równie dobrze możemy mieć to już za sobą. Ale najpierw wypij eliksir i zjesz zupę.

- Ale...

- Nie ma żadnego, ale Ha... Kurwa! Wiliam... Merlinie jak to głupio brzmi... Po prostu to wypij. Twoje nerki są w naprawdę parszywym stanie. Nie możesz pomijać dawek.

I Harry wypił podsunięte mu fiolki. Nawet nie zaprotestował, gdy Snape podsunął mu eliksir odżywczy, choć chwilę wcześniej obiecywał, ze ten jeden będzie mógł pominąć.

Nawet skusił się na kilka łyżek rosołu. Co prawda był zawstydzony faktem, że Snape go karmił, ale jego dłonie były zbyt słabe by utrzymać nawet pustą łyżkę.

Nim skończyli oczy nastolatka same się zamykały. Próbował z tym walczyć, bo był zbyt ciekawy tego co miał mu do powiedzenia Snape, ale po kilku mrugnięciach wiedział, że nie da rady.

- Prześpij się, za półtorej godziny i tak obudzę cię na kolejną dawkę tej pysznej mikstury.

- Dam radę...- wyszeptał.

- Śpij ty durny chłopaku. Będę tu, gdy się obudzisz.