11. Po prostu Harry...

Harry żyjąc już pięć lat w Świecie Czarodziejów przywykł, że uleczenie złamanego nosa czy pozbycie się uciążliwego kataru trwało nie więcej niż jedną noc. Przez lata spędzony w Hagwardzie zapomniał o takich prozaicznych problemami jak choroby. Więc teraz gdy jego okres rekonwalescencji się przedłużał był najzwyczajniej w świecie zirytowany.

Słabość jego ciała doprowadzała go do szewskiej pasji. Przez pierwszy tydzień nawet to jakoś znosił wypijał wszystkie podane mu eliksiry bez szemrania. Zjadał każda obrzydliwa zupę która mu podsuwali. . Próbował ignorować fakt, że potrzebował pomocy w każdej czynności. Czuł się zawstydzony gdy Syriusz go mył czy sprawdzał ile razy Harry siusiał w ciągu doby. To było niezręczne, ale chłopak zagryzał zęby wierząc, że to chwilowy stan. Przecież magia potrafi wszystko wyleczyć. Jednak kiedy minął pierwszy tydzień, a jego stan zdrowia nie uległ poprawie zaczęło go to irytować.

Jeszcze liczył na to, że Snape pojawi się na weekendzie i będzie mógł z nim pogadać. Ale ku wielkiemu rozczarowaniu chłopaka Snape się nie pojawił. Wysłał tylko krótka notę do Syriusza, że musi zostać w szkole, bo planowane jest wyjście do Hogsmeate . Syriusz dwoił się i troił aby oderwać jego ponure myśli, ale chłopak zaczął go ignorować. To nie było sprawiedliwe. Stracił pięć miesięcy swojego życia! A gdy się wybudził jego sytuacja dalej była parszywa. Dalej był przykuty do łóżka nie mając siły nawet unieść pieprzonej szklanki do ust. W tym czasie jego rówieśnicy gdyby nigdy nic mogli sobie dalej odwiedzać czarodziejską wioskę i spędzać przyjemnie czas. Ron z Hermioną nawet nie wysłali do niego sowy z zapytaniem jak się czuje. Jakby Harry przestał dla nich istnieć, jakby nic dla nich nie znaczył. A on przez cały tydzień cierpliwie czekał na chociaż krótka wiadomość. Co prawda wątpił, aby Ron ze spokojem przyjął fakt, że jego najlepszy kumpel jest w rzeczywistości synem Snape'a, ale Harry liczył na zdroworozsądkowe podejście Hermony. W końcu ważne było to, że przeżył prawda? Ciągle był tym samym chłopakiem. Tylko zmienił imię i nazwisko.

Podsumowując wszystkie ponure myśli chłopaka, gdy późnym popołudniem Syriusz wszedł do jego pokoju z szerokim uśmiechem, Harry miał ochotę go przekląć.

- Już się obudziłeś, to świetnie. – Harry nawet nie odezwał się słowem, że wcale nie spał tylko udawał, aby Łapa dał mu święty spokój.

- Co powiesz na to, że szybciej Cię dzisiaj wykąpiemy? Aśka miała wpaść zrobić skany i cię przebadać, ale coś ją zatrzymało w Świętym Mungu. Mówiła, że wpadnie dopiero jutro. Udało mi się zaczarować jeden z obrazów aby pokazywał mecz Harpii z Armatamii. Już nie mogę się doczekać. To będzie świetne spotkanie!- nagle mężczyzna umilkł odrywając się od fiolek z eliksirami uświadamiając sobie, że nastolatek w żaden sposób nie zareagował na jego słowa.

- Wiliam?- Harry miał ochotę zawyć, że wcale nie był Wiliamem, nie jest Snapem, a Syriusz jako jego Ojciec Chrzestny wcale nie powinien z taką łatwością przejść od nazywania go Harrym do używania jego nowego imienia. Ale tylko zacisnął zęby, odwracając się do mężczyzny plecami. Ciesząc się, że chociaż tyle może zrobić.

- Ej Szczeniaku co jest? – Gdy nie uzyskał odpowiedzi z niepokojem okrążył łóżko, aby przyjrzeć się nastolatkowi. Jego ręka bez uprzedzenia wylądowała na czole chłopca.

- Nie masz gorączki- powiedział z ulgą. Przysiadł na skraju łóżka, próbując wywnioskować co jest nie tak.

- Chce spać. Daj mi spokój.- powiedział nastolatek, bo wiedział, że taka wymówka zawsze działa na Syriusza. Zawsze tylko kiwał głową i wychodził z pokoju pozwalając mu na odpoczynek. Nie tym razem.

- Przespałeś cały dzień Will. Co się dzieje? Boli cię coś?

- Daj mi spokój!

- Teraz to na pewno nie dam Ci spokoju. Przecież widzę, że jesteś nie swój od kilku dni. Nie jestem ślepy Wiliamie.

- Nie mów tak do mnie! – wy warczał ze złością.

- To twoje imię przecież. Do tej pory Ci to nie przeszkadzało.

- Nie powinno Ci to przychodzić z taką łatwością. Jestem Harry do jasnej cholery. Nie żaden Wiliam Sryliam! Nic się nie zmieniło. To dalej ja!

- No jasne, ze to dalej Ty. Przecież nic się między nami nie zmieniło. To tylko imię przecież...

- Nie powinni Ci to przychodzić z taką łatwością! Nawet Snape'a nie może przywyknąć. Dlaczego tobie tak łatwo jest to mówić!

- Wiliam... nie sądziłem, że to ci przeszkadza. Naprawdę myślałem, że po prostu to przetrawiłeś tak samo jak swój wygląd. I w sumie pewnie dlatego łatwiej jest mi używać nowego imienia. Przecież już nie wyglądasz jak Harry. – chłopak otworzył szeroko oczy przyglądając się z przerażeniem Syriuszowi.

- Co chcesz powiedzieć, że nie wyglądam już jak Harry?

- No przecież Severus powiedział Ci o zaklęciu adopcyjnym. – Gdy mężczyzna zobaczył niczym niezmącony szok na twarzy nastolatka zrozumiał, że chłopak nie był do końca świadomy, że nie tylko jego nazwisko uległo zmianie, ale także wygląd.

- Co chcesz powiedzieć Syriuszu? Byłem kopią Jamesa, a teraz wyglądam jak Snape tak? Och na pewno... dlatego mi nie powiedział. Cholerny oślizgły wąż. O mój Boże. Wyglądam jak On, Boże Ron już na pewno nie zrozumie. Nienawidzi Snape'a. A może Oni już wiedzą i dlatego się nie odzywają. Już teraz rozumiem.

- Chwila stop. Zaczynasz już panikować. Nawet gdybyś był podobny do swojego ojca czy to źle? Na Merlina przecież nie jest jakiś szkaradny.

- Syriuszu proszę cię nie pocieszaj mnie! Przecież wiem jak wygląda Snape. Boże, a teraz ja też nim jestem. A już myślałem, że gorzej nie może być.

- Na Merlina, Accio Lusterko!- podał zwierciadło spanikowanemu chłopcu. Harry spojrzał w nie od razu i aż się przestraszył.

Jego nowe oblicze było okropne. Był blady, chociaż i to słowo nie oddawała w stu procentach jego wyglądu. Jego twarz była wręcz sina, pod oczami miał aż granatowe cienie. Skóra była naciągnięta na kościach policzkowych. Wyglądał jak truposz. Zapadnięte policzki wyglądały szkaradnie w ocenie chłopaka. I nagle zrozumiał, że wolałby wyglądać ja Snape. Ale nie wyglądał. Jego nowa twarz była obrzydliwa.

- Widzisz, nie jesteś kopią Severusa. Jesteś bardzo podobny do Anki. Nawet troszkę do mnie powiem nieskromnie. – chłopak spojrzał na swojego ojca chrzestnego jak na kosmitę. Nie nie był podobny do niego. Był brzydki, a Syriusz był przystojnym mężczyzną. On jako Wialiam nigdy nie będzie nawet choć odrobinę do niego podobny. Spojrzał jeszcze raz w lusterko, a obca twarz jakby drwiła sobie z niego.

Nawet nie do końca był pewien co takiego zrobił, ale lusterko wybuchło raniąc swoimi odłamkami zarówno jego jak i Syriusza.

- Cholera Wiliam!- wrzasnął Syriusz zrywając się z łóżka gdy ostre krawędzie go zraniły. Harry nie czekał aż Łapa zezłości się na niego przykrył się kołdrą. Wyobrażając sobie, że jest to jego kryjówka. Kryjówka do której nikt nigdy nie będzie miał dostępu. W której będzie Harrym, po prostu Harrym.