37. Odpowiedzialność w nieodpowiedzialności...

- Wiliam idź się przebierz- powiedział Wilson. Wręczając nastolatkowi ubrania przyniesione przez skrzata. Nastolatek je przyjął choć naprawdę z trudem panował nad sobą. Najchętniej uciekłby ze skrzydła. Ukrył się gdzieś daleko. Najdalej jak się da. Przed wszystkimi. Jednak zdusił w sobie dziecięce odczucia. W dniu dzisiejszym wydarzyło się tyle nie fajnych rzeczy, że czy tego chciał czy nie musiał nad sobą zapanować. Jednak Merlin mu świadkiem, że to nie jest łatwe.

Z zadąsaną miną wyszedł do łazienki. Ignorując złośliwą zaczepkę Chrisa „Aby za bardzo się nie pindrzył" i szczerze kompletnie nie wiedział o co chodzi blondynowi. Prysznic trochę pomógł na rozszalałe myśli. Dlatego wcale nie zamierzał się spieszyć. A kiedy usłyszał ponaglające pukanie tylko wskazał w zamknięte drzwi środkowym palcem. Miał kompletnie dość całego tego szaleństwa. Chciał odpocząć. Tak normalnie... bez Eliksirów, bez łączeń, bez Swinssa wiszącego mu nad głową, nawet bez ojca patrzącego na niego z mieszaniną troski i wkurzenia.

Jednak wydawało się, że taki luksus nie jest mu pisany.

Ubrał przyniesione ubrania stwierdzając, że jednak wolałby dres zamiast sztywnego Jeansu, chyba za bardzo polubił się z piżamami, stwierdził wkładając koszulkę A kiedy ktoś ponownie zapukał z irytacją zgarnął sportowe buty i skarpetki.

- Nawet umyć się nie można? – zapytał siadając na pierwszym krześle, aby skończyć się ubierać. Chris na jego widok wybuchł nie pochamowanym śmiechem. Za co oberwał kolejnym wściekłym spojrzeniem!

- Naszprycowali cię rozweselającym, czy już do reszty mózg ci wyparował? – Warknął, ale mimowolnie przejechał palcami po włosach. Uświadamiając sobie, że nie ich nawet nie rozczesał. Sfn. Nawet z tym miał lepiej jako Potter. Po prostu mył głowę, osuszał je zaklęciem i miał z głowy. Z prostymi jak drut Snapowymi włosami wcale nie było tak łatwo.

- Myślę, że chodzi o twoja koszulkę Willi- powiedział z rozbawieniem Septimus – ale włosy też ogarnij. – Dodał z udawaną przyjacielską troską. Wiliam zwiesił głowę patrząc na czarny bawełniany T-shirt, a gdy przeczytał zloty ozdobny napis sam zachichotał.

- Twoja ciotka to wariatka- mruknął do Chrisa, który po woli zaczynał się uspokajać.

- A co do tego ma moja Ciotka? – zapytał poważniejąc.

- To ona to kupowała. Wiesz nie bardzo miałem kiedy latać po Pokątnej za ciuchami- powiedział z taką lekkością, że sam siebie tym zdziwił.

- No w sumie to w jej stylu. Kiedyś przyszła na kolację w koszulce z napisem „I Love Muggle" Dziadek się wpienił bo zaprosił akurat Ministra. A ona wparowała w szortach i koszulce zjadła i poszła jakby nikogo nie było. Uwielbiam ją...- mruknął z rozbawieniem. A Wiliam uniósł brew.

- Jadałeś kolacje z Ministrem? – zapytał jakby właśnie ten szczegół był najważniejszy. Christopher lekko wzruszył ramionami.

- Zdarzało się. Dziadek zasiada w Wizengamocie, przecież... A właściwie to zasiadał teraz chyba go zawiesili. Przez „Przekleństwo", no nie... Aby nie było, że są ponad prawem i w ogóle... dlatego wytoczyli im ten śmieszny proces, ale pewnie jak wszyscy przywyknąć do myśli, że jego wnuk wypił zakazany eliksir to wróci do tego...

- To wcale nie był śmieszny proces Chris- Burknął Wiliam przypominając sobie jak wiele czasu dziadek spędzał nad papierami i jak wiele rozmów prowadził, przez kominek. A w zasadzie Wiliam dowiedział się o wszystkim na samej końcówce procesu więc nawet o połowie rzeczy na pewno nie miał pojęcia- Chcieli ich udupić. Dla przykładu. Nie wiem w sumie jak udało im się z tego wybronić.

- Powiedzieli prawdę, trochę zakrzywioną na ile można przy Veritaserum. Ale prawdę...- powiedział Septimus. Wiliam wytrzeszczył oczy.

- Jaką prawdę? – zapytał z obawą.

- Ciebie porwano, napojono „Przekleńtwem", a zważając na fakt, że jesteś Dziedzicem Merlina co samo z siebie oznacza, że także dziedzicem Kasandra, a my Gorgoniusza i Aleksandra, obawiali się że może dojść do utworzenia Trójkąta. Więc podjęli decyzję, że my też wypijemy cudowną miksturę, abyśmy byli na równym poziomie. Pozakrzywiali wydarzenia czasowe, bo wszyscy szacują czas wypicia „Przekleńtwa" od momentu założenia pierścieni. A, że ty dostałeś późno antidotum to nikogo nie dziwiło, że czekano trzy tygodnie dłużej z pierścieniami. Sędzia nie miał wyjścia i musiał to uznać. Żaden sąd nie dyskutuje z prawami Dziedzictwa. Spuścizna przodków... – mruknął porozumiewawczo do Wiliama

Ale nie bój się, z tego co wiem, wcisnęli im ściemę , że porwania dokonał jakiś śmierciorzerca nie sam Voldemort, bo chciał zemścić się na twoim ojcu, za zdradę jego Pana. Podobno Voldemort wpadł w taki szał jak dowiedział się o niesurbunacji swojego sługi, że go zabił. I dziwnym trafem Severus wybrał gościa, który był uzależniony od przeciwbólowego, więc Voldemort nie mógł sprawdzić jego wspomnień! Akta utajniono, że nikt oprócz Sędziego nie przeczyta ich. Nawet Davis... Najlepsze kłamstwo to takie co ma w sobie okruszynę prawdy, nie? – Wiliam mrugał i mrugał nie wiedząc co ma powiedzieć.

- Dlaczego oni zawsze Ci wszystko mówią? – zapytał z obraża Chris.

- Bo jestem mądrzejszy? – odparował Septimus.

- To oni im podsunęli pomysł z Trójkątem...- Wyszeptał słabo, a Septimus spojrzał na niego ostrożnie.

- Willi? Zdajesz sobie sprawę, że każdy kto choć trochę zna historię będzie wiedział co zrobili nasi przodkowie, prawda? Znaczy wiesz ja jakoś nigdy nie wierzyłem akurat w to. I myślę, że nasi rówieśnicy też w to nie wierzą... Ale starsi... Myślę, że jak trafi informacja do mediów o nas. To... będą tego oczekiwać, wiesz? Dziadek twierdzi, że to nie uniknione, że prędzej czy później komuś wpadnie do głowy, że możemy to zrobić. No, że Ty możesz to zrobić, a zważając na status krwi to my jesteśmy pierwszymi kandydatami, nie?

- To nie jest materiał szkolny. W żadnym podręczniku nie było słowa o Trójkącie- powiedział Wiliam. Bo chciał czy nie chciał czytał podręczniki z historii. Hermiona miała fioła na punkcie poszerzania jego wiedzy, o coś więcej niż Wojna Goblinów, o których opowiadał Bins.

- Piaty rok Willi- powiedział cicho Christopher, na co Wiliam zmarszczył czoło.

- Dziedzictwo Merlina jest na piątym roku, drugi semestr dokładnie.- wyszeptał Septimus. A Wiliam dopiero wtedy zrozumiał, że go to ominęło.

- Nie przejmuj się! Przynajmniej już teraz znasz odpowiedź na co najmniej dwa pytania z SUMÓW. I to z własnego doświadczenia! Zawsze o to pytają- Pocieszył go Chris.

- Merlinie jeszcze SUMy! Nie odpuszczą nam tego nie?

- Mam nadzieję , że nie! Brak wybitnych wyników na SUMach znacznie utrudni mój dalszy plan kariery- Wiliam spojrzał na niego jak na szaleńca.

- Olej go Willi jest chyba jedynym szesnastolatkiem, który od jedenastego roku życia ma „plan kariery" – powiedział z kpiną Chris.

- Nie jedynym. Hermiona też go ma. W sumie Harry Potter też go miał... Bywała nadgorliwa...- mruknął Wiliam przypominając sobie tablice na której Hermiona rozrysowałam zarówno Harremu jak i Ronowi jak wygląda ich szansa na zostanie Aurorem w zależności od wyników egzaminów. To był chyba najboleśniejszy wykład Hermiony, którego słuchał. Bo wynikało z niego jasno, że jak nie zabiorą się za naukę to co najwyżej będą mogli myć podłogi w salach Aurorskich.

- Widzisz! Mówiłem Ci! Wszyscy o tym myślą! Tylko nie ty! – powiedział oskarżycielsko Septimus.

- Po co mam myśleć o czymś czego nie dożyje? – Warknął podirytowany. A Wiliam z bólem, ale się z Nim zgadzał. Sam nie mógł sobie wyobrazić siebie jako dorosłego. Mają Jedenaście progów Trójkąta, które mogą ich zabić, a jeśli nie, to jest jeszcze Przekleństwo! 52% na przeżycie roku wydawało się słabymi statystykami. A jeśli te dwa fakty zawiodą i ich nie zabiją to jest jeszcze Przepowiednia...

- Ma rację, raczej mamy małe szanse na dożycie osiemnastki. „Pie...dole zostaję Mugolem" - zacytował tekst ze swojej koszulki, a Chris przybił mu piątkę ze słabym uśmiechem.

- Będziecie kiedyś żałować! A ja Was nie będę douczał- powiedział zadąsany Septimus, a jego wzrok mimowolnie padł na pierścienie. One były namacalnym dowodem bagna w jakim tkwili.

- Zrozumiano Panno Granger! – powiedzieli chórkiem, za co Wiliam oberwał poduszką, a Chris przez fakt, że siedział bliżej oberwał żartobliwym kuksańcem w ramię.

- Gdzie twój ojciec? – zapytał Wiliam uświadamiając sobie, że starszego Wilsona nie ma w Sali.

- Rozmawia z prawnikami. Może nawet z Davis. Cholera ich wie. Wszystko za naszymi plecami...

- Nie chcę z nią gadać- mruknął Wiliam- Ostatnim razem wysnuła wobec mnie oskarżenia całkowicie wyssane z palca!

- No nie do końca. W końcu to zrobiliśmy... – powiedział Chris- I zanim powiecie, że to tylko przez to w jakim byłeś stanie. To powiem Nie! Moim zdaniem to byśmy to zrobili. Może zajęło by to dłużej ale to było nie uniknione.

- To był początek! Chris. Początek. Inicjacje można zatrzymać! Twój ojciec to zatrzymał, to i tobie by się udało Willi. A jej zachowanie...- Cokolwiek Septimus chciał powiedzieć, wejście Wilsona mu przerwało. Wyszeptał tylko niedosłyszalnie do zszokowanego Wiliama „Później".

Ale w głowie chłopca już pojawiało się coraz więcej pytań. Jego ojciec rozpoczął Inicjacje? Z kim? Czy to byli Jonas i Wilson? A jego dziadek? Przyjaźnił się z dziadkami Septimusa I Christophera. Więc czy to coś oznacza? Może tu nie chodzi tylko o dziedzictwo Snapeów. Oni wszyscy noszą w sobie to Dziedzictwo. I najwyraźniej wszyscy o tym wiedzą tylko nie On. Bo był zbyt ograniczonym tępakiem, aby zgłębić swoje dziedzictwo, a przecież Severus go o to prosił. Praktycznie od początku. Ciągle o tym wspominał. Bądź z tego dumny! Musisz znać swoich przodków. Tak mówił. Jednak dla Wiliama wtedy nie miało to sensu...

W jego prostym rozumowaniu czarodziej to czarodziej. Czy miał magicznych dziadków Czy mugolskich to nie miało znaczenia. Tak myślał. Wiele razy prowadził takie rozmowy z Ronem. W końcu rodzina Weaslay uchodziła za Czarodziejów Czystej Krwi. I chłopak zawsze go zapewniał, że to nie ma w znaczenia. Jednak czy Ron miał pojęcie czym jest „spuścizna przodków"? Czy sam był obarczony jakimś dziedzictwem? Tego nie wiedział.

- Wypijcie to – powiedział Wilson podając im zieloną breję w wysokich szklankach. Wiliam wytrącany z ponurych rozmyślań z odrazą spojrzał na to coś. Na samą myśl, że miałby to chociażby powąchać robiło mu się nie dobrze. A co dopiero jakby miał to wypić.

- Ty zwłaszcza Willi. Oni chociaż trochę zaczęli jeść. A ty... Lepiej to wypij zanim Swinss wpadnie znowu na pomysł karmienia cię sondą lub innym mugolskim sposobem. – powiedział nawet łagodnie Wilson. Nawet z wyczuwalną troską. Co było dziwne jak na tak surową osobowość jaką prezentował sobą Wilson. A później Wiliam uświadomił sobie, że Severus Snape też nie wydaje się być przyjazny. A jednak Will wiedział bardzo dobrze, że Ojciec potrafi pokazać drugą twarz.

- Mówię poważnie Willi. Twój żołądek nie za dobrze znosi jakiekolwiek zaklęcia umożliwiające dostarczenie Ci pokarmu. A wyjścia za dużego nie masz. Musisz jeść. – powiedział na co Wiliam przewrócił tylko oczami, ale posłusznie przyjął szklankę patrząc na nią z niechęcią. Powąchał zawartość stwierdzając, że pachnie lepiej niż wygląda.

- To jest całkiem smaczne- mruknął Septimus opróżniając swoją, co odrobinę przełamało obawy Wiliama. Upił łyk stwierdzając, że cokolwiek to było kompletnie nie miało smaku. Ani gorzkie, ani słodkie. Nijakie... O obrzydliwej gęstej konsystencji. I z powątpiewaniem patrzył na chłopaków, a gdy Chris stwierdził, że w zasadzie to zmieści jeszcze jedna porcje uznał go za szaleńca. Jednak zacisnął zęby, robiąc co w jego mocy, aby pokonać chociaż pół zawartości szklanki. Pokonał dziesięć łyków, gdy stwierdził, że albo to odstawi, albo zwróci zawartość żołądka na podłogę.

Wilson patrzył na niego niepewnie i już otwierał usta by zrugać upartego dzieciaka, ale po chwili umilkł. Podniósł szklankę powąchał ją i bez ceregieli upił jej zawartość. Jakby chciał sprawdzić co aż tak nie podpasowało nastolatkowi. A gdy sam nie odkrył nic nadzwyczajnego zmarszczył czoło. Patrząc na drobną postać, a później na dwóch pozostałych chłopców. .

- Wam smakuje prawda?- zapytał. Chris z zadowoleniem wypił drugą szklankę jedynie wzruszając ramionami.

- Swinss musi coś wymyślić, musisz cos jeść. – mruknął do Wiliama, który tylko lekko wzruszył ramionami.

- Co z Davis?- w zamian zapytał, kiedy zbuntowany żołądek nieco się uspokoił.

- Czeka na Was. Jednak dostała jasne informacje, że nie przyjdziecie dopóki nie będziecie gotowi. A jak widać nie jesteście... Od środy kiedy Jack zrezygnował z sondy niczego nie zjadłeś Will. To więcej niż nie dobrze... Zawołam Swinssa...- mruknął ponownie patrząc na Wiliama.

- Dobra wypiję to! – powiedział. Co prawda nie miał ochoty na rozmowę z Davis, ani nie miał ochoty pić tej brei. Jednak jeszcze bardziej nie miał ochoty na to, aby młody uzdrowiciel machał mu różdżką nad ciałem. Bo to zawsze zwiastowało większą ilością Eliksirów i kroplówek. Nieee na to już nie miał ochoty. Piętnaście minut później które wydawały się wiecznością. Wypił zawartość szklanki. Czując nie przyjemny uścisk w żołądku. A jednocześnie modląc się, aby to co wypił zostało tam gdzie ma być. Po kolejnych pięciu minutach stwierdził, że jego żołądek się uspokoił. A gdy w końcu nie przyjemny uścisk miną doszedł do wniosku, że w tej brei musiał być jakiś kolejny eliksir. Który złagodził objawy. Jednak mimo wszystko z cierpliwością czekał, aż poczuje się dość dobrze zanim uchyli oczy

- Wszystko wypił? – głos Swinssa przerwał jego małe postanowienie.

- Co to było? – zapytał.

- Czułeś smak?- w zamian zapytał Swinss. A gdy Will pokręcił głową, zasępił się .

- Oparzenia uszkodziły receptory smakowe. Snape może mieć racje... - mruknął- ale ogarniemy to młody...- uśmiechnął się do nastolatka w zamian otrzymując spojrzenie spod byka- Dobrze, że wypiłeś. Szpinak, pietruszka, jarmuż, jabłko, odrobina miodu i imbir. Do tego eliksir łagodzący mdłości i zwiększający wchłanialność substancji odżywczych przez organizm. Dawka witamin w wersji twojego ojca. Wymyślił to dla chłopaków jak przestali jeść przez łączenia. Z każdą kolejną porcją powinno być lepiej. Skrzaty już dostały dyspozycje, że mają Wam to podstawiać pod noc co dwie godziny. A wy macie to wypijać. Będę wiedział jak zaczniecie oszukiwać- mruknął. Rzucił kilka zaklęć na każdego z nich. Na co Wiliam tylko prychnął.

- I? – zapytał Wilson.

- Willi spełnia wszystkie kryteria. U chłopaków nie co lepiej, ale i tak mogę to pod ciągnąć za stan ciężki. Możemy ją odesłać z kwitkiem. Pytanie czy tego chcecie. Ona wróci. – powiedział na pozór spokojnie. Wilson zachmurzył się patrząc na chłopaków nie pewnie.

- Wasza decyzja. Podobno chce tylko porozmawiać o waszych dalszych treningach. Chcą włączyć ludzi z zewnątrz, ale to wy macie ich zatwierdzić i dlatego tu przyszła. Prawnicy czekają na zewnątrz. Pójdą z Wami lub pójdą za Was. Nie musicie z nią gadać. Nawet lepiej by było jakbyście pozwolili im prowadzić rozmowę. Jednak tej decyzji nie podejmę za Was. – powiedział po chwili.

- A tata? – zapytał Septimus

- Ksawery i Severus rozmawiają obecnie z wybranymi przez Davis ludźmi. Wprowadzają ich w temat.

- My nie chcemy nikogo z zewnątrz!- odezwał się Septimus.

- Kto to? – zapytał z kolei Wiliam.

- Mateo Dayson i Wiliam Weaslay- odpowiedział spokojnie. Wiliam w pierwszej chwili uśmiechnął się słysząc znajome nazwisko, a później dotarło do niego kim są. Czym zajmują się w wolnej chwili.

- To ludzie Dumbledora- powiedział niechętnie. Bo choć jako Harry Potter uwielbiał Billa jako starszego brata Rona. Tak... Bill był dziwny. Miał w sobie coś takiego, że Harry wolał trzymać się od niego z daleka.

- Poniekąd też nasi. – powiedział Wilson. - Tych na którym nam zależało nie dopuścili- mruknął z niechęcią. -Jednak to zawsze lepszy wybór niż zdanie się tylko na Davis i jej wolny wybór. Mogło być gorzej.

- Ale dlaczego nie wy? – zapytał Wiliam

- Bo się nie słuchacie? Macie w dupie to co do Was mówimy. I nawet nie próbujcie mówić, że tak nie jest, albo że będziecie robić to co do Was mówimy. Bo doskonale wiemy, że nic się nie zmieni. – Jednak Wiliam wcale nie zamierzał składać takich obietnic.

- Poradzimy sobie Sami- mruknął, a Wilson tylko prychnął.

- Sami? Tak jak z barierą? Oparzyłeś sobie ręce bo nie umiesz zrównoważyć zużycia mocy. Łączenie przesunęło Ci granice. Mamy więcej niż podstawy sądzić, że teraz masz dostęp do 30% procent swojej mocy. Choć nie powinieneś Will. Operujesz mocą której nie umiesz okiełznać. A musisz to zrozumieć zanim zacznie się drugi próg. A według zapisków Eksaliasza między pierwszym a drugim nie ma wcale dużo przerwy. Na pewno nie tyle ile potrzebujesz. Więc zastanów się czy jesteś w stanie zaryzykować ich życiem aby sprawdzić czy sam jesteś w stanie to zrozumieć. Nie chcecie nas. Okej! Nie zmusimy Was do słuchania. Jednak potrzebujecie kogoś kto rozumie zasady używania Magii. Kto pokaże wam jak rozbierać barierę bez tak dużego zużycia Energii. Jak korzystać z zaklęć, uroków, jak je łączyć. I jak je optymalizować. Nie wiemy jak będzie wyglądał Wasz drugi próg. Więc musicie ogarnąć to co możemy. I musicie zacząć współpracować. Bez tego będziecie... Nie będzie dobrze...

Jednak do poniedziałku i tak nic nie zrobicie. Musicie odpocząć. Zacząć jeść, wyspać się, zregenerować się na tyle ile to możliwe. Bo jak zaczniecie treningi to zegar zacznie szybciej odliczać czas do drugiego progu. Rozumiesz? To już nie są żarty. Tu nie chodzi o to czy wasze zaklęcie rozpieprzy pół klasy! Chodzi o Wasze życie!

Wiliam zmrużył oczy. W sumie to rozumiał. Wilson miał rację. Dużo racji. Pałace ogniem pierścienie to jeden problem, ale drugi próg.

Jak przejść kolejną magiczną barierę skoro nie wiedzą jak przeszli pierwsza? Jak On Wiliam ma ich przeprowadzić? To od niego zależy ewentualny sukces. A nie był na to gotowy. Westchnął ciężko.

- Pogadam z nią. Sam- mruknął w końcu.

- Will- Wilson spojrzał na nastolatka tracąc cierpliwość.

- Ja zajmę się Davis. Ten prawnik pójdzie że mną prawda? Septimus pogada z Daysonem. Niech go sprawdzi. Jeśli uzna, że coś z nim jest nie tak to niech spada. A ty Chris sprawdź Billiego. Twoje uroki są genialne. Wątpię aby Billi dorównywał do twojego poziomu. A po za tym Billi... on jest zapatrzony w Dumbledora. Nie ufam mu. A twoja intuicja jest najlepsza... Jeszcze Cię nigdy nie zawiodła, prawda? – mruknął. Wstając z krzesła. Przeczesując włosy palcami.

- To jak się nazywa mój prawnik? Mam nadzieję, że jest cierpliwy. Szlak mnie trafia na samą myśl, że mam oddychać tym samym powietrzem co ona. – powiedział wychodząc na korytarz. Spojrzał na trzech mężczyzn. Ponuro myśląc, że trójka to najmniej lubiana przez niego liczba.

- To który jest mój? – zapytał siląc się na typowo Snapowy wyraz twarzy.

Był Snapem.

Był silny.

I wiedział, że może sobie z tym poradzić. A przynajmniej tak sobie wmawiał.

- Za pewne Wilhelm – usłyszał obcy męski głos. Spojrzał na mężczyznę. Był starszy od ojca, ale młodszy od dziadka. Przynajmniej tak mu się wydawało.

- Wiliam- poprawił i uścisnął trzy dłonie nawet nie kłopocząc się z zapamiętywaniem imion.

Wygląda na to, że nadszedł dzień kiedy w końcu musiał nie tylko poznać swoje dziedzictwo, ale też wziąć za niego odpowiedzialność.

I szczerze to czuł się z tym jak dziecko we mgle...