5. I co dalej?
Severus najdelikatniej jak tylko mógł ułożył chłopca w swoim dawnym łóżku. Rodzinna rezydencja położona we wschodniej części Węgier wydawała się najbezpieczniejszym możliwym miejscem do ukrycia chłopca. Choć pozostawienie Harrego z jego ojcem wydawało się idiotycznym pomysłem. Jednak Dumbledore nalegał. Nie mógł ukrywać chłopca w szkole, a potrzebowali miejsca, które będzie miało silne bariery ochronne. Drugim plusem był fakt, że Voldemort najzwyczajniej w świecie ignorował istnienie Tobiasza Snape'a. Stary czysto krwisty czarodziej nigdy nie był ani przeciwny działaniom Dziedzica Slyterina, ani jego zwolennikiem.
Prawdą było, że uważał za osobistą klęskę, że jego jedyny syn pozwolił się naznaczyć, jednak tylko Severus wiedział co tak naprawdę myślał Tobiasz o Lordzie Voldemordzie. Biorąc wszystkie aspekty pod uwagę rezydencja Tobiasza Snape'a była swego rodzaju Szwajcaria w toczącej się wojnie. Dodatkowo wystarczająco oddalona od Wielkiej Brytanii, aby pozwolić chłopcu na odzyskanie zdrowia.
Przetransportowanie Harrego w tak ciężkim stanie było bardzo ryzykowne. Jednak nie mieli wyjścia. Musieli wywieść go z Hagwardu nim pojawili się Aurorzy. I w tym wypadku po raz kolejny przydał się Tobiasz . Wykorzystali świstklik, który posiadał. Wcześniej użyli zaklęcia opiekuna. Zaklęcie to było stosowane najczęściej na małych dzieciach, polegało na magicznym związaniu rodzica z dzieckiem tak, aby wszelkie złe odczucia związane z podróżą były przeniesione na opiekuna. Jednak nawet zastosowanie takich zabezpieczeń nie uchroniło chłopca przed pogorszeniem stanu zdrowia. Zmaltretowane mięśnie chłopca drżały, a przez jego ciało co chwilę przechodził mocny skórcz napinający całe ciało.
- Potrzebuje mugolskich leków. –powiedział Tobiasz widząc stan chłopca po podróży.
Obaj dobrze wiedzieli, że użycie magicznych sposobów leczenia przy tak skrajnym wycięczeniu magicznym tylko pogorszy jego objawy.
- Skąd do jasnej cholery mam wytrzasnąć mugolskie leki? Potrzebuje medyka - Severus z poirytowaniem spojrzał na ojca.
- Tak się składa, że znam uzdrowiciela, który ukończył także mugolską medycynę.
Severus podniósł wzrok. Kogoś takiego potrzebowali. Dzieciak nie ważne jak silny nie da rady bez pomocy. Uniknęli najgorszego raz, ale nie mieli gwarancji, że sytuacja się nie powtórzy.
- Jeśli zgodzi się na złożenie Przysięgi Wieczystej- odpowiedział przecierając oczy ze zmęczenia.
- Oczywiście...- powiedział z przekąsem Tobiasz. Miał już wychodzić z pomieszczenia, ale zatrzymał się w drzwiach - Severusie, wiem że mną gardzisz i nienawidzisz mnie. Merlin mi świadkiem, że nie byłem wzorem ojcostwa. Ale przysięgam Ci, że zadbam o tego chłopca. To mój wnuk...
- To ja Ci przysięgam, że jeśli stanie mu się krzywda to śmierć będzie dla ciebie wybawieniem, ojcze...
Tobiasz jedynie kiwnąłem głową nim opuścił pokój.
Niespełna godzinę później do sypialni powrócił Tobiasz w towarzystwie młodej dziewczyny. Severus nawet nie chciał ukrywać swojego zniesmaczenia.
- A więc to jest ten twój medyk znający się na wszystkim? – prychną
- Jak Panu się coś nie podoba to mogę w tej chwili wyjść! – odpyskowała niska brunetka. Severus zacisnął zęby. Potrzebowali pomocy, a zważając na sytuację nie za bardzo mieli w czym wybierać.
- Pamiętałeś chociaż o przysiędze?
- Na Merlina ja tu jestem! I wydaje mi się, ze to wy potrzebujecie mojej pomocy ! I tak złożyłam Tobiaszowi ta pieprzoną przysięgę. Co nie zmienia faktu, że nigdy nie zdradzam tajemnic moich pacjentów.
- Po kilku Cruciatusach nie jeden twardziel się łamał...- warknąć Snape. Kobieta wciągnęła gwałtownie powietrze, słysząc nazwę zakazanego przekleństwa.
- Złożyłam Wieczysta Przysięgę. Nic czego dowiem się w tym domu nie opuści jego murów. – wyszeptała już mniej pewna siebie.
- Trzeba było od tego zacząć.- powiedział podirytowany Snape.
- Więc jak już wszystko ustaliliśmy to mogę zbadać pacjenta, aby ocenić na co się zgodziłam? – Severus przez chwilę wahał się ale w końcu odsunął się od łóżka.
Kobieta odłożyła torbę lekarska na stolik, , bez pytania otworzyła sąsiednie drzwi i dokładnie umyła dłonie. Potem delikatnie podeszła do chłopca, ciężko wzdychając.
- A więc Przekleństwo Salazara, zdjęcie uroku adopcyjnego i antidotum?
- Podejrzewam, że wcześniej mógł otrzymać kilka siarczystych Cruciatusów.
- Może coś jeszcze? Chyba nie pozwolicie mi się nudzić? - zapytała ironicznie. – Boże przecież On jest przezroczysty. Trzeba go nawodnić.
O nic więcej ich nie pytała. Rozpakowała torbę. Osłuchała dokładnie klatkę piersiową, przy osłuchiwaniu pleców musiał jej pomóc Severus przytrzymując nieprzytomnego chłopca. Zrobiła wkucie, pobierając krew do analizy, a później podłączyła kroplówkę. Z torby, która musiała być magicznie powiększona co raz wyciągała nowe przedmioty. W ciągu kilku minut wokół Harrego zrobiło się tłoczno od dziwacznych urządzeń. Do jego klatki piersiowej podłączyła diody, a komputer wiszący nad łóżkiem zaczął pokazywać prace serca. Na palcu wskazującym pojawił się zatrzask mierzący saturacje. Na końcu założyła na jego twarz maskę z tlenem.
- Na jak długo zatrzymało się krążenie? – padło pytanie gdy rozpoczęła analizę próbki krwi.
-Nie wiem, kilka może kilkanaście minut.
- Natlenienie tkanek jest bardzo niskie.
- Co chcesz powiedzieć? – zapytał Tobiasz poraz pierwszy.
- To znaczy tyle, że jego organizm łaknie tlenu. Przy tak niskiej saturacji to prawdziwy cud, że nie zatrzymał się w trakcie transportu. Gdyby był mugolem obawiałabym się niedotlenienia mózgu. W wypadku czarodziei częściej dochodzi do uszkodzenia rdzenia magicznego.
- Straci magię? – zapytał Severus. Na co kobieta zaśmiała się ironicznie.
- Utrata Magii to naprawdę najłagodniejsze co może mu przynieść los po tym co mu zrobiliście w ciągu 24 godzin. Opcji jest tak wiele, że wolałabym nie gdybać co będzie. Na chwilę obecną skupmy się na tym co wiemy na pewno. Kiedy ostatni raz oddawał mocz?
- Co? – Severus zmarszczył czoło.
- Na Merlinie kiedy ostatni raz robił siku? – Severus zmarszczył brwi. Nie wiedział . Tak wiele się działo, że chyba nikt z nich nie myślał o potrzebach fizjologicznych Pottera.
- Na litość Merlina czy on w ogóle sikał odkąd podano mu truciznę?
- Nie wiem...- Medyczka sapnęła niezadowolona, mamrocząc pod nosem coś nieudolnych idiotach. Ponownie zaczęła grzebać w swojej torbie. Wyjęła znów jakieś urządzenie odsłoniła brzuch chłopca i zaczęła badanie.
- To ultrasonograf. Genialne mugolskie urządzenie. Pozwala sprawdzić co dzieje się w narządach. – powiedziała cicho zauważając, że obaj mężczyźni podchodzą z zainteresowaniem. – Spójrzcie to jest lewą nerka...- zamilkła. Zmarszczyła czoło analizując widoczny obraz.
- Coś nie tak ? – zapytał Tobiasz widząc zmarszczone czoło kobiety.
- Nie jest dobrze Panowie. Widzicie te czarne pasma? Ich nie powinno tu być. Podejrzewam, że toksyna doprowadziła do uszkodzenia miąższu nerek. Obstawiam uszkodzenie cewek one są najbardziej wrażliwe na niedobór tlenu, do tego musimy brać pod uwagę zmniejszony przepływ krwi.
- I co możemy z tym zrobić?
- Dopóki nie ocenie stanu jego rdzenia magicznego musimy polegać na mugolskich wynalazkach. Najlepsza była by hemodializa , ale nie podejmę się tego w tak spartańskich warunkach. Jego stan jest cholernie ciężki. Najrozsądniej byłoby zabrać go do szpitala.
- Żaden szpital nie wchodzi w grę...
- Jego nerki nie pracują do jasnej cholery. Niewydolność nerek szybko doprowadzi do obrzęku płuc, a później uszkodzenia serca. On tu umrze. – powiedziała Medyczka wypranym z emocji głosem.
- Jeszcze szybciej go zabiją, kiedy Voldemort dowie się, że udało nam się go oszukać . – odpowiedział Snape.
Medyczka przetarła oczy. Zastanawiając się nad kolejnym ruchem
- W tych warunkach mogę spróbować CADO. Jest to ręczna wymiana płynu dializacyjnego. Polega na podłączeniu do cewnika pojemnika z płynem oraz pustego do którego trafia zużyty płyn z jamy otrzewnej. Może zadziałać do czasu jak będziemy mogli podać eliksiry.
- Więc to zrób- westchnął Snape.
Medyczka wygoniła ich z pokoju. Jednak ostrzegła, że czeka go przygotowanie kilkudziesięciu mikstur.
Severus ciężko opadł na fotel. Przyjął szklankę ognistej od ojca. W tej chwili ich dawne nieporozumienia nie miały znaczenia. Jakim pieprzonym cudem w ciągu zaledwie doby tak wszystko się spieprzyło?
Miał syna! Dzieciak którego przez wiele lat obrażał okazał się jego synem. . Jak do tego doszło? Dlaczego Anna zrobiła coś tak cholernie głupiego. Dlaczego odebrała mu dziecko na które oboje tak bardzo czekali? Wydarzenia sprzed 16 lat na nowo odżyły w jego pamięci. Aż za dobrze pamiętał tą pustkę jaka odczuł gdy został poinformowany, że Anna i ich syn nie żyją. Severus nawet nie podejrzewał, że chłopiec mógł przeżyć. Urodził się przecież jako wcześniak. Końcówka szóstego miesiąca. Nie miał szans na przeżycie.
Co zrobił Black z Potterami? Dlaczego to właśnie Syriusza poprosiła o pomoc? Tego Snape nie mógł zrozumieć. Tak wiele pytań kłębiło się w jego głowie.
Pytania dotyczące przyszłości także nie dawały mu spokoju. Czy uda im się wyleczyć chłopaka? Jak będzie wyglądała jego przyszłość? Jak ukryć jego istnienie przed Voldemortem? Nawet jeśli nie jest Harrym Potterem bycie Snapem nie wiele go ratuje. Ich dziedzictwo nie było łatwe. I Severus aż za dobrze wiedział, że jeśli Voldemort dowie się, że syn Anny żyje będzie chciał go w swoich szeregach. Nie wielu czarodziejów mogło się pochwalić taką czystością krwi jaką posiadał Harry. W rodzinie Snapów od osiemnastu pokoleń nie doszło do zmieszania krwi, w rodzinie Blacków od szesnastu. Ich czysto krwistość była głównym powodem aranżacji małżeństwa Severusa z Anna. Jego syn miał przerąbane jeszcze bardziej niż syn Jamesa Pottera...
Co będzie dalej?
Severus wypił zawartość szklanki i nie zaprotestował, gdy ojciec dolał mu kolejna porcje.
