6. Opowieść Syriusza
Ogień w kominku zapłonął, a chwilę później w wystawnym salonie pojawił się Syriusz Black. Otrzepał się z popiołu nim spojrzał na dwóch mężczyzn.
- Co z nim? – zapytał.
- A jak myślisz? – padła odpowiedź grobowym głosem. Ramiona Syriusza opadły.
- Mogę do niego pójść?
- Oczywiście, że nie! Może najpierw byś mi do kurwy nędzy wyjaśnił kto dał Ci prawo ukryć przede mną fakt, że jest moim synem? – Severus przycisnął Blacka do ściany.
- Chłopcy wyładowywanie nerwów na sobie nie jest najlepszym pomysłem. Na Merlina zachowuje się jak gówniarze! Syriuszu usiądź. Z Harrym nie jest dobrze, ale na szczęście znam zaufanego medyka który się nim zajmuje. I w rzeczywistości ja też jestem zaintrygowany dzisiejszymi wydarzeniami. Okłamywanie starego czarodzieja nie jest zbyt dobre Syriuszu.
- Nie miałem wyjścia! Co innego by cię zmusiło do opuszczenia tego swojego zamczyska!- Severus z zainteresowaniem spojrzał na Blacka, a później na Tobiasza.
- Co mu powiedziałeś? – Syriusz uśmiechnął się przebiegłe.
- Przecież obaj wiemy, że tylko jedna osoba mogła go zmusić do przyjścia do Hogwardu! Nie pozwoliłbyś umrzeć swojemu synowi , prawda Tobiaszu? – Severus zmrużył oczy. Nie kontaktował się z ojcem ponad 18 lat. Od czasu kiedy przyjął mroczny znak Tobiasz nie chciał mieć z nim nic wspólnego. Więc czy naprawdę Tobiasz uznał za stosowne udać się do szkoły dla niego? To wydawało się co najmniej dziwne.
- Pomimo wszystko jest moim synem. – padła odpowiedź.
Severus potrząsnął głową. Wszystko co wydarzyło się w ostatnich godzinach przechodziło jego pojęcie.
- Teraz i tak ten babsztyl nie wpuści nikogo do Harrego więc możesz opowiedzieć jak do tego wszystkiego doszło. – Tobiasz zaśmiał się z zrzędliwego tonu Severusa, podał Syriuszowi szklankę z alkoholem. Syriusz opadł ciężko. Wyczerpanie było widoczne w jego twarzy.
- Od czego zacząć.
- Najlepiej od początku...
- To było w noc przed urodzeniem Harrego. Anna zapukała do moich drzwi. Była całą roztrzęsiona. Ryczała ciągle, że nasza matka chce zabić jej dziecko. Kompletnie nie mogłem zrozumieć o co chodzi. Długo zajęło nim udało mi się ją uspokoić. Tego dnia potwierdzili, że Anna urodzi chłopca. Oczywiście od razu pobiegła do matki, aby jej się pochwalić. Podejrzewam, że nawet tobie nie powiedziała, a już poleciała do matki. Pierworodny! Czystokrwisty! Nasza matka o niczym więcej nie marzyła niż to, aby jej córka poczęła syna. Ciebie podobno nie było, dlatego Anna postanowiła zostać na noc. I tylko dzięki temu udało jej się podsłuchać rozmowę matki z Bellą. Gdyby nie to pewnie cały plan by im się udał.
- Jaki plan?
- Voldemort chciał waszego dziecka Severusie. – Snape zmarszczył brwi. Bo niczego więcej po Czarnym Panie się nie spodziewał. Armia czysto krwistych była jego marzeniem. W tamtych czasach Severus był tak w niego zapatrzony i w jego ideologię, że podejrzewał, że uznałby za zaszczyt oddanie syna pod piecze Voldemorta. Ale to było dawno temu. Kiedy był młody i uważał , że czystość krwi naprawdę ma znaczenie. Ostatnie lata, aż za dobrze mu udowodniły, że Voldemort jest niczym więcej jak szaleńcem.
- Nie w tym sensie jak myślisz Severusie. – przerwał rozmyślania Snapa Syriusz. -On chciał twojego pierworodnego złożyć w ofierze.
- Co kurwa?
- To co słyszałeś. Moja matka miała oddać mu dziecko Anny zaraz po urodzeniu, aby mógł dokonać rytuału. Wasze dziecko już z samego pochodzenia było idealne do odprawienia zaklęcia aby zwiększyć moc Czarnego Pana, a gdy potwierdzono, że będzie to syn już niczego więcej nie potrzebowali. Anna to usłyszała i spanikowała.
- I pobiegła z tym do ciebie zamiast do swojego męża? I ja mam w to uwierzyć? Może wtedy byłem zapatrzonym w tego kutasa gówniarzem, ale nie pozwoliłbym mu skrzywdzić własnego dziecka!
- Severusie Anna dobrze o tym wiedziała. Tak samo jak i Voldemort. Wątpię, abyś dożył narodzin syna. Oni czekali tylko na odpowiedni moment. Gdyby do tego czasu coś się wydarzyło z dzieckiem potrzebowali by cię nadal w końcu nie wielu żywych przodków samego Merlina pozostało na świecie. Ale gdyby Anna urodziła o czasie...- Syriusz zawiesił głos, upił kilka łyków alkoholu nim zaczął dalej opowiadać.
- Odkąd tylko weszła do mieszkania widziałem, że coś z nią jest nie tak. Trzymała się za brzuch. Jednak na moje pytania ciągle tylko odpowiadała, że mały ją mocno kopie. Nie znałem się na ciążach nie miałem pojęcia, że przez zdenerwowanie może zacząć rodzić! Jedyne co chciałem to wyciągnąć od niej co tak naprawdę się stało, że ze wszystkich członków naszej rodziny wybrała akurat mnie.
- W tamtym czasie byłeś już członkiem zakonu...
- Dokładnie i Anka liczyła, że przekonam Dumbledore'a aby ukrył jej syna. Jednak nie zdążyliśmy nawet o nim pomyśleć. Odeszły jej wody w moim salonie, spanikowałem i postanowiłem zabrać ja do Jamesa I Lily. Przecież sami spodziewali się dziecka! Uznałem, że będą wiedzieć co robić. Myliłem się. Jak bardzo się myliłem! Aportowałem się z Anna pod dom Jamesa. To tylko wszystko pogorszyło. Anna zaczęła krwawić. To było straszne. James, gdy otworzył drzwi i zobaczył w jakim stanie jest Anna odrazu pomógł mi ją wnieść.
Nie miałem pojęcia że zaledwie godzinę wcześniej Lily urodziła, położna nawet nie zdążyła opuścić ich domu, kiedy tam dotarliśmy. Gdyby nie ona dziecko by na pewno umarło. Odebrała cały poród. To było straszne tyle krwi, a chłopczyk był nie większy niż moją dłoń. Severusie nie było cię tam, nigdy nie zrozumiesz w jak wielkim stresie działaliśmy. Anka zamiast skupiać się na porodzie ciągle błagała abym uratował jej dziecko. Tak bardzo płakała. To Lily ja uspokajała i ocierała pod z jej czoła, pomimo tego że ledwie chodziła po własnym porodzie. Gdy w końcu dziecko się urodziło i usłyszeliśmy płacz, Ania była już na granicy przytomności. Straciła bardzo dużo krwi. Złapała Lily za rękę i błagała ją, aby przyjęła jej dziecko jako swoje. Ona wręcz wyła błagając o to. Lily też płakała, to był tak okropny dźwięk, ze do dziś słyszę go każdej nocy. Lily przytulała łkającą Anne i wtedy James powiedział, że się zgadza. Że adoptują wasze dziecko. Myślę, że on jako jedyny jeszcze zachował resztkę rozumu w tej sytuacji. To on zasugerował Annie aby wymogła na nas Wieczysta Przysięgę.
Zapadła cisza. Syriusz mocno ściskał szklankę, jego wyraz twarzy mówił więcej niż słowa które wypowiadał. To był Jego koszmar, jego tajemnica, którą musiał dźwigać przez piętnaście lat.
- Gdybym wtedy postąpił inaczej. Gdym wezwał uzdrowiciela do swojego mieszkania zamiast narażać ją na Teleportacja... gdybym poprosił Dumbledora o pomoc. Przez te wszystkie lata myślałem o każdym możliwym scenariuszu. Ale postąpiłem tak jak postąpiłem i nie mogłem już tego naprawić.
- Z perspektywy czasu wydaje się, że to było jedyne rozsądne wyjście. Gdybyś poprosił Dumbledora o pomoc Voldemort uznałby Anne za zdrajcę. Gdybyś wezwał uzdrowiciela odebrali by Annie dziecko i oddali Czarnemu Panu. Koniec byłby zawsze taki sam Anna by tego nie przeżyła. A tak chociaż uratowałeś mojego wnuka. – powiedział Tobiasz, a Severus pomimo wciekłości musiał się z nim zgodzić. Stracił Anne, ale to z całą pewnością nie była wina Blacka. W końcu była jego siostra. Zrobiłby dla niej wszystko...
- Dziecko Potterów? Co stało się z ich dzieckiem?
- Ich syn urodził się martwy. Był owinięty pępowiną udusił się. Nie mogli już nic dla niego zrobić. Ale o tym dowiedziałem się już później. Wydaje mi się, że gdyby to nie to zrządzenie losu to James tak łatwo by nie uległ. Zrobił to dla Lily. Chyba uznał, że mając noworodka przy piersi łatwiej pogodzi się z tym co stało się z ich biologicznym dzieckiem. No i przez trudny poród łatwiej mogli ukryć fakt, że wasz syn urodził się przedwcześnie. Przez jakiś czas musieli korzystać z pomocy uzdrowicieli. Harry był maluśki, miał problemy z przybieraniem na wadze, nie umiał ssać, później okazało się, że ma problemy ze wzrokiem. Położna którą odbierała porób, podpowiadała im jak mogą korzystać z pomocy uzdrowicieli , aby nikt się nie zorientował, że jest wcześniakiem na którego rzucono zaklęcie adopcyjne. Ukrycie prawdy było cholernie trudne. Ale James I Lily robili co w ich mocy. I naprawdę mocno go kochali.
- Więc dziecko które pochowałem było synem Jamesa?- Syriusz jedynie kiwnął głową.
A Severus przypomniał sobie swoją wściekłość, gdy zobaczył swojego szkolnego wroga na pogrzebie. Uznał, że James specjalnie przyszedł, aby napawać się jego bólem. Bo po co innego miał przyjść? Skoro w domu czekała na niego piękna żona I zdrowy syn. A Severus stracił ich oboje! Boże jak bardzo nienawidził Jamesa w tamtym momencie.
A prawda była całkiem odmienna. James przyszedł, aby pożegnać swoje dziecko! I nagle słowa które padły na cmentarzu nabrały sensu. James go wtedy przeprosił. Nie przepraszał za przyjście na pogrzeb, czy lata bezzasadnej nienawiści. Przepraszał, że odebrał mu syna...
Tego wieczoru trzech czarodziei musiała się zmierzyć z demonami przeszłości.
