7. Zawieszenie
Kolejne dni dla Snape'a były gonitwą. Lawirował pomiędzy obowiązkami w szkole, zdawaniem relacji Voldemortowi, a przygotowywaniem mikstur dla Harrego, których i tak nie mogli mu podać.
Gdyby miał określić to co się działo po ogłoszeniu śmierci Pottera wystarczyło by mu jedno słowo „ Chaos". Ministerstwo i całe magiczne społeczeństwo traktowało śmierć Pottera jako przegranie wojny. I to Severusa irytowało najbardziej. Bo jak dorośli ludzie mogli tak wiele wymagać od nastolatka? Jednak ich symbol zwycięstwa umarł i kraj opanowała żałoba.
Tam, gdzie inni opłakiwali chłopca inni pili szampana. Voldemort triumfował jakby co najmniej już ogłoszono go władca magicznego świata. Jego zwolennicy nabrali wiatru w żagle i zaczęli coraz śmielej planować swoje kroki. A ich plany spędzały sen z powiek Severusa. Muszą ich powstrzymać zanim nabiorą rozpędu. W innym wypadku ta wojna naprawdę zakończy się przegraną jasnej strony.
Mijały dni w rozgardiaszu, aż w końcu pogrzeb Pottera się odbył. Po nim życie szkolne wróciło na stare tory. Magiczny Świat powoli zaczął oswajać się z myślą, że ich Zloty Chłopiec odszedł.
Severus do swoich codziennych obowiązków musiał dodać codzienne zajęcia. Ale i w szkole nastąpiły zmiany. Gryfonii spokornieli ich żal był tak szczery, że nawet Snape zaczął im pobłażać na zajęciach. Za to Ślizgonii zaczęli powoli przesadzać w swojej wrogości. Już nawet nie próbowali się kryć ze swoimi poglądami i tym czym zajmują się ich rodzice w wolnym czasie. Nastał dzień gdy Severus po raz pierwszy w swojej karierze zaczął odbierać punkty Ślizgonom. Aż w końcu musiał strzelić im ponad godzinna pogadankę, która w żaden sposób nie była przyjemna. Jednak skuteczna bo Ślizgoni nieco spokornieli. Jednak groźba Azkabanu zadziałała na młode umysły.
Po trzech tygodniach od ogłoszenia śmierci Pottera nauczycielom udało się ukierunkować uczniów na dawne tory.
Gorzej było w rezydencji na wschodzie Węgier. Tam sytuacja w żaden sposób nie uległa poprawie. Stan Harrego był w dalszym ciągu krytyczny i coraz częściej Severus zaczynał wątpić czy ulegnie poprawie. Poziom Magii w żaden sposób nie uległ poprawie. Był na zastraszająco niskim poziomie. A dopóki nie zacznie wzrastać zdaniem Medyczki jakiekolwiek eliksiry tylko osłabia nastolatka. Nerki pomimo upływające czasu też nie pracowały poprawnie. Każdy mijający dzień odbierał im nadzieję na szczęśliwe zakończenie.
I gdy w czwartkowy wieczór zobaczył na oknie czarną sowę ojca nie musiał czytać wiadomości, aby wiedzieć, że jest źle. Za pomocą kominka w gabinecie Dyrektora przeniósł się do rezydencji ojca. Udał się bezpośrednio do sypialni syna. Tobiasz, Syriusz i Joanna spędzali tam każdą chwilę. Tym razem było tak samo. Ciało chłopca było pookładane zimnymi okładami.
- Od dwóch godzin nie możemy mu zbić gorączki. Na pewno wdało się zakażenie bakteryjne. – bez słowa przywitania Joanna zaczęła zdawać relacje.
- Co proponujesz?
- Są tylko dwa wyjścia albo podam antybiotyki które poradzą sobie z bakterią, to ten bezpieczniejszy wariant. Lub podajemy eliksiry.
- Co z kolei może go zabić. – dokończył za nią Severus.
- Trzecia droga to zabierzmy go do szpitala...
Severus zamknął oczy. Żadna z opcji nie była dobra.
- Eliksiry. Na początek przeciwgorączkowy i regeneracyjny są najbezpieczniejsze. – Medyczka zmrużyła oczy.
- Nie. Musimy zająć się nerkami. Musi dostać renibus sanitatem. Jeśli ogarniemy nerki wtedy szybciej wypłucze toksyny.
- Jest zbyt silny...
- Próbowaliśmy już sposobów zachowawczych. Nie zgadzam się na półśrodki. Albo mugolskie antybiotyki , albo renibus. Niczego pośredniego to nic nam nie dam.
I Severus się z nią zgodził. Po podaniu pierwszej dawki chyba wszyscy spodziewali się gwałtownej zmiany. Jednak czekało ich gorzkie rozczarowanie. Severus wysłał sowę do Dumbledora, że wróci do zamku dopiero w poniedziałek. Czuł, że musi być przy chłopcu. Eliksir renibus sanitatem musiał być aplikowany co dwie godziny. I co dwie godziny Severus wstrzymywał oddech by po kolejnych minutach czuć gorzkie rozczarowanie, gdy ciało chłopaka w żaden sposób nie dawało im znać, że działają słusznie.
Dopiero po szesnastej dawce gorączka zaczęła spadać. Ale wzrastała za każdym razem, gdy zbliżała się pora kolejnej dawki. Więc nie było to zbyt wielkim pocieszenie. Minął piątek, sobota i w końcu niedziela. Gdy przyszedł czas powrotu do szkoły Severus był w tak parszywym nastroju, że już nikt nawet nie próbował nawiązywać z nim rozmowy.
Wrócił do swoich codziennych obowiązków i zaczął nienawidzić godzin wieczornych gdy dostawał krótkie wiadomości od Tobiasza o stanie chłopca.
W każdy piątek korzystał z sieci Fiuu i podróżował do swojego domu rodzinnego. Dwa dni wolnego spędzał na czytaniu głupiemu chłopakowi i fantazjował o szlabanach jakie mu da za jego lekkomyślność.
Nie wiedział, kiedy zima zmieniła się w wiosnę. Kiedy jego wrogości do Blacka zmieniła się w coś w rodzaju przyjaźni. I nie pamiętał by kiedykolwiek tak wiele czasu poświęcił na rozmowy z własnym ojcem.
Po dwóch miesiącach podawania Eliksirów nerki chłopca zaczęły pracować normalnie. Nie potrzebowały już filtracji. Ale chłopak w dalszym ciągu był pogrążony w głębokiej śpiączce.
Jedynym plusem ich kłamstwa były zmiany w Ministerstwie. Knot poddał się demisji, a jego miejsce objął Hubertus MacGonagall mąż Minewry. Ta zmiana podziała budująco na społeczeństwo. Ministerstwo w końcu przestało zaprzeczać, że Voldemort powrócił i rozpoczął działania zwalczające śmierciorzerców. Współpraca Ministerstwa I zakonu Feniksa była na tyle skuteczna, że Czarny Pan z irytacja musiał spowolnić swoje działania. Jednak największy cios nastąpił, gdy aurorzy aresztowali Bellatrix i jej męża Rufusa. To spowodowało ogromny popłoch w szeregach Czarnego Pana. Walka przyjęła całkiem nowy wymiar. I dla wszystkich śmierciorzerców stało się jasne, że mają w swoich szeregach szpiega. I nie był nim Severus...
Po początkowym terrorze śmierciorzerców i późniejszej szybkiej odpowiedzi Aurorów nastąpił czas zawieszenia. Wszyscy zaczęli być bardziej ostrożni w swoich działaniach. Co skutkowało tym, że po czterech miesiącach od pogrzebu Pottera sytuacja polityczna jako tako stała się znośna.
A życie Severusa w dalszym ciągu opierało się na lekcja i weekendowych wypadach do rodzinnej rezydencji. Gdzie głównie spędzał czas na opiekowaniu się nieprzytomnym chłopcem.
I tak samo było tego kwietniowego popołudnia. Siedział na fotelu i czytał baśnie Barda Beedlea, gdy cichy zachrypnięty glos mu przerwał.
- A więc umarłem...- Severus poderwał głowę I ujrzał zielone spojrzenie wpatrujące się w niego.
- Harry... na Merlina obudziłeś się!
Harry zakaszlał jakby próbował oczyścić gardło, więc Snape przyłożył mu szklankę do ust, aby upił kilka łyków wody. Chłopak opadł na poduszki ciężko oddychając. Severus nałożył mu na twarz maseczkę, którą chłopak musiał zdjąć. Ręka chłopaka od razu próbowała ją zdjąć.
- Zostaw to ty głupi chłopaku! Skup się na oddychaniu to zawroty głowy szybciej się uspokoją.
Tylko chwilę Harry próbował walczyć z profesorem, najwyraźniej gdy uznał, że tej walki nie wygra opuścił dłoń I wziął kilka głębszych oddechów.
- Widzisz bycie posłusznym nie jest takie trudne- warknąć Snape, ale uśmiechnął się gdy zobaczył, że kąciki ust chłopaka wykrzywiły się jakby chciał się sprzeciwiać.
Zajęło kilka minut nim chłopak ponownie otworzył oczy. Widać było w nich lekkie zmieszanie.
- Boli Cię coś? Wystarczy, że mrugniesz raz na tak, dwa na nie. Nie wysilaj głosu. Chłopak mrugnął dwukrotnie, a Severus obserwował go uważnie. Później spojrzał na komputer wskazujący parametry. Przez cztery miesiące już dobrze zapoznał się z ich działaniem i nie robiły na nim takiego wrażenia jak początkowo. Gdy uznał, że wszystko jest w porządku wycofał się na bezpieczna odległość zasiadając ponownie na fotelu.
- Więc nie umarłem? – padło kolejne pytanie.
- Uparty dzieciak! – Warknął, ale w jego głosie nie było słychać dawnej zjadliwości.
- Widocznie nie tak łatwo cię zabić, ale było blisko. Bardzo blisko- odpowiedział w końcu. – I przyłóż ta maseczkę do twarzy nim rzucę na nią czar przyklejający.- Chłopak posłusznie przyłożył maseczkę, ale wziął kilka oddechów nim zadał kolejne pytanie.
- Jakim cudem?- Severus przyjrzał się chłopcu. Pomimo zewnętrznej zmiany wyglądu w dalszym ciągu było w nim coś znanego. „To jest ten sam dzieciak" Pomyślał.
- Profesorze ? – kolejne ciche pytanie.
- Widocznie masz więcej szczęścia jak rozumu. – odpowiedział. Nie mógł mu teraz wszystkiego wyjaśnić. Dzieciak nie był gotowy na taki szok, zdecydował.
- Pójdę po twoja lekarkę. Pewnie się ucieszy, że w końcu doceniłeś jej wysiłki i raczyłeś się obudzić. – Severus unikał zielonego spojrzenia.
- Profesorze? – cichy głos zatrzymał go przy drzwiach.
- Na litość Potter czy ty możesz choć raz posłuchać co się do ciebie mówi?
- Dziękuję... – Severus odwrócił się do dzieciaka. – Dziękuję za bajki, ja słyszałem Pana.- Severus zamarł biorąc głęboki wdech. On słyszał... Co jeszcze zapamiętał? Nie był gotowy usłyszeć odpowiedzi.
- Nie ma za co Panie Potter i załóż ta pieprzoną maseczkę!
Wyszedł z pokoju, ale czuł na sobie uważny wzrok swojego syna. A w jego głowie tłukły się tylko jego słowa „ słyszałem..." . Severus nie był pewny czy chciał, aby Harry pamiętał co mu opowiadał.
