8. Harry

Zamknął oczy z wyczerpania, gdy kobieta podająca się za Magomedyka z nim skończyła. Był tak okrutnie zmęczony. Jej badania mu się nie podobały, tak samo jak kable otaczające jego ciało go irytowało i ta maseczka! W zasadzie wszystko go irytowało. Czuł się sfrustrowany... Jego ciało było słabe. Nawet nie był w stanie samodzielnie unieść głowy. Poczuł jak ściąga mu maseczkę, ale zamiast jej wsadziła mu coś do nosa. Próbował odsunąć głowę I cicho jeknął bo to wcale mu się bardziej nie podobało. Perlisty śmiech rozniósł się po pokoju.

- Mogę się zgodzić na pozbycie się maseczki. Ale potrzebujesz tlenu. Więc wybór należy do Ciebie. Wąsy czy maska? – Harry otworzył oczy, a jego spojrzenie mówiło wszystko co myślał.

- No już się tak nie dąsaj. Chyba nie jest to takie straszne. – Harry chciał jej odpowiedzieć, że jest ale jego oczy same się zamykały. Był tak strasznie zmęczony.

- Prześpij się. Już teraz będzie tylko lepiej...

Nic więcej nie zapamiętał.

Później zaczęła się jego wędrówka miedzy jawą a snem. Co chwilę wlewali w jego gardło obrzydliwe mikstury. Czasem udawało mu się oprzytomnieć na tyle by zobaczyć lekarkę lub Profesora. Czasem pojawiał się też obcy mężczyzna. Aż w końcu udało mu się odzyskać na tyle siły aby nie zasypiać po kilku mrugnięciach. Spojrzał na fotel w którym zawsze ktoś siedział i uśmiech wpełzł na jego usta.

- Łapa! – wychrypiał. Głowa Syriusza wystrzeliła do góry, a oczy jego ojca chrzestnego zrobiły się ogromne.

- Szczeniaku w końcu! – podszedł do niego , a jego ręka od razu wylądowała na włosach Harrego. – Boże dzieciaku, ale mnie wystraszyłeś! Co ty sobie myślałeś! – Mężczyzna upadł na jego klatkę i dopiero po chwili Harry się zorientował, że on płacze.

- Ej Łapa no coś Ty! – zachrypiał, mężczyzna podniósł głowę I otarł łzy. Przysiadł na skraju łóżka ciągle głaszcząc jego włosy. Zajęło chwilę nim mógł wykrztusić z siebie słowo.

- Oj Szczeniaku tak bardzo się o ciebie bałem. Było tak blisko, tak cholernie blisko! Nigdy więcej tego nie rób! – wyszeptał przez łzy.

- Podobno nie łatwo mnie zabić- zażartował, ale Syriusz tylko pokręcił głową jakby wcale nie był rozbawiony.

- Jak długo? I gdzie my jesteśmy? – zadał najbardziej nurtujące go pytania rozglądając się po dużym pokoju w którym przebywali

- Ah to dom rodzinny Snape'a. – odpowiedział Syriusz

- I on się zgodził abym tu był?

- W sumie to sam to zaproponował- Harry uniósł brwi, gdy Łapa za wszelką cenę próbował uniknąć jego spojrzenia.

- Więc jak długo już tu jestem? – Po dłuższej przerwie w końcu padła odpowiedź

- Cztery miesiące...- Oczy Harrego rozszerzyły się w szoku. Poderwał się na ramionach, ale Syriusz zmusił go do ponownego położenia się na poduszkach . Gwałtowny ruch spowodował ból promieniujący przez całe ciało. Coś nad jego głową zapiszczało przeraźliwie. W jego głowie na nowo zawirowało i poczuł jak wymiociny podchodzą mu do gardła.

- Cholera...- Syriusz w ostatniej chwili obrócił jego bezwładnie ciało na bok nim zachłysnął się wymiocinami. Torsje męczyły go dłuższą chwilę. Nie mógł złapać normalnego oddechu.

- Co się dzieje? – w pokoju zabrzmiał kobiecy głos. Harry na nowo zaczął wymiotować, a ręce Syriusza zostały zastąpione kobiecymi.

- No już Harry spokojnie. Wypluj to wszystko. Przynieś mokre ręczniki! – Polecenie padło nad głową Harrego. Jednak już nie poczuł chłodnego ręcznika ocierającego jego twarz bo zatonął w ciemności.

I znów zaczął wędrówkę między jawą a snem. Jedyne co był wstanie zarejestrować to fakt, że na jego twarzy znów pojawiła się maska. Życie toczyło się poza jego świadomością. Słyszał obecność innych, ciche rozmowy, czuł dotyk, ale nie mógł wystarczająco się skupić, aby otworzyć oczy. Wlewali w niego kolejne eliksiry. Były obrzydliwe. I wcale mu nie pomagały. Gdy któregoś razu poczuł jak ponownie zdejmują mu maskę i próbują wlać w niego kolejne porcje mikstury, postanowił walczyć. Za wszelką cenę próbował odepchnąć od siebie szkło i poddał się dopiero gdy usłyszał jak fiolką upada na podłogę. Ciężko sapał próbując złapać odpowiednią ilość tlenu, a później ponownie poczuł napływającą żółć. Silne ręce podobnie jak Syriusz przekręciły jego ciało na bok. Wymiotował i drżał na całym ciele, a coś uporczywie piszczało, zwiększając ból głowy.

- Ma gorączkę...

- Nie rozumiem...

Harry już też niczego nie rozumiał. Ból I wycieńczenie ponownie popchały go w ciemność.

Kiedy ponownie odzyskał świadomość usłyszał znajomy głos. Był przyjemny, spokojny i Harry nie chciał by przerywał dlatego dalej miał zamknięte oczy. Wysłuchał dwóch opowieści nim Profesor z westchnięciem zamknął książkę.

- Jak długo zamierzasz jeszcze udawać?

Otworzył oczy, został zdemaskowany więc udawanie nie miało sensu. Profesor przysiadł na skraju jego łóżka i położył dłoń na jego czole. To było tak przyjemne, że pomimo wewnętrznego oporu wtulił się do ręki.

- Dalej jesteś rozpalony. – Głos profesora był smutny i zrezygnowany. Chciał zabrać rękę , ale Harry ja przytrzymał. Ciało mężczyzny zesztywniało, ale ręki nie zabrał. Zaczął delikatnie głaskać jego skroń, Harry Zamknął oczy pozwalając odpocząć swojemu ciało.

I to się powtarzało, za każdym razem gdy Profesor próbował zabrać rękę Harry ja przytrzymywał. Była dla niego jak kotwica do świadomości.

- Musisz wypić eliksir- chłopak otworzył oczy. Nie chciał. Miał już dość tych obrzydliwych mikstur.

- Harry...- jego imię w ustach profesora sprawiało mu bol. Zacisną oczy, odsuwając się.

- Harry – bardziej stanowczy głos, a chłopak znów odsunął się. Pokręcił głową czując łzy napływające do jego oczu. Nie chciał...

- Nie nazywaj go tak- kobiecy głos odezwał kiedy Harry był już prawie na granicy przytomności. Był tak bardzo słaby, a kobiecy głos irytował go.

- Nazwij go synem. Nie wiem na Merlina zrób coś co w takiej sytuacji zrobiłby ojciec.

Harry już nie chciał jej słuchać. Tak naprawdę to niczego nie chciał już słyszeć. I nagle poczuł jak ktoś unosi jego bezwładnie ciało, a później pozwala mu opaść na ciepłe ciało. Do nozdrzy Harrego dotarł zapach goździków, mięty i czegoś jeszcze czego nie potrafił nazwać. Ale to mu się podobało, ten dotyk i zapach. Pozwolił swojemu ciału się odprężyć.

- Musisz wypić eliksiry- usłyszał głos, a ręka nie przestawała głaskać jego rozpalonego czoła.

- Synu proszę to tylko jeden łyk- wtulił się w szaty profesora. – Proszę zrób to dla mnie.

Harry poczuł szkło przy ustach. Nie miał sił otwierać oczu, ale wiedział, że to Profesor podsuwa mu pod nos miksturę. Druga ręka delikatnie głaskała jego ciało. W końcu wypił obrzydliwa miksturę i zanim ponownie poczuł mdłości zapadł w sen ukołysany delikatnym dotykiem.