9. Ceremonia nadania imienia

- Zasnął?- ciche pytanie wyrwało Severusa z zamyślenia. Próbował podnieść się, ale śpiący chłopak wczepił się mocniej w jego szaty. Z rezygnacją opadł z powrotem na poduszki. A cichy śmiech wprawił go w zakłopotanie.

Jasnowłosa kobieta podała mu zmoczony ręcznik, przyjął go i delikatnie otarł spoconą twarz chłopaka.

- Na Merlina jestem taką kretynka.- powiedziała uzdrowicielka opadając na fotel. Pomimo tych słów uśmiechała się szeroko obserwując Severusa i wtulonego w niego chłopca.

Severus jedyne uniósł w niezrozumieniu brwi. Bo ostatnie miesiące, aż za dobrze udowodniły, że młodej czarownicy daleko do miana „kretynki".

- Dalej nie rozumiesz, prawda? On cię potrzebuje! Jego magia potrzebuje twojej akceptacji! Przecież to takie oczywiste! Nie mogę uwierzyć, że wcześniej na to nie wpadłam! – powiedziała biorąc do ręki szklankę z dyniowym sokiem. Widząc, że Severus dalej nie pojmuje jej toku rozumowania kontynuowała.

- Tak bardzo skupiliśmy się na Przekleństwie Salazara, że zapomnieliśmy co jeszcze zrobiliście. Zdjęliście z niego zaklęcie adopcyjne! Wyrwaliście z niego Jamesa I Lily nie dając nic w zamian!

Severus zmarszczył czoło. Spojrzał na śpiącego dzieciaka. Jego wygląd się zmienił. Nie wyglądał już jak mała wersja Pottera. Był bardzo podobny do Anny, gdzie nie gdzie Severus mógł zaobserwować swoje cechy wyglądu, ale były bardzo delikatne.

- Nie zaakceptowałeś go! – skończyła swój wywód Joanna. Głowa Severusa wystrzeliła w powietrze na to sformułowanie.

- Jak śmiesz!- zaczął groźnie, ale ta bezczelna dziewczyna znów mu przerwała.

- No już nie strosz się tak! Boże macie takie samo spojrzenie! On też tak piorunuje mnie spojrzenie, gdy robię coś co mu się nie podoba! Nie mówię o sferze emocjonalnej. Bo w tym temacie to mogę mieć pewność, że już przywykłeś do myśli, że jest twoim dzieckiem. Chodzi o magię. Jego magia musi dostać znak, że go akceptujesz. Tak jak teraz dotykasz go, dajesz mu wsparcie, nazwałeś go synem i jego magia złagodniała. W końcu ten stan kiedy jego ciało zwalczało wszelkie mikstury uzdrawiające został powstrzymany.

- Czyli co? Mam tu siedzieć, aż jego magia zaakceptuje moje ojcostwo? Nie żebym narzekał, ale uwierz mi on nie będzie z tego zadowolony kiedy odzyska przytomność. Znam jego temperament, uwierz mi na słowo, że będzie więcej niż zażenowany, kiedy zorientuje się, że jego znienawidzony Profesor go dotyka!

- Jego ojciec! Wasz związek jako ucznia i nauczyciela już nie istnieje. Jesteście ojcem I synem.

- No tak z całą pewnością to go uspokoi! Bardzo chętnie posłucham jak będziesz mu to tłumaczyć!

- Jak jest takim upartym baranem jak jego ojcem to za pewne nigdy to mi się nie uda! – odpyskowała, a on spiorunował ją wzrokiem. Na co kobieta ponownie wybuchła śmiechem. Severus zrezygnował z dalszej sprzeczki, poznał ją wystarczająco dobrze, aby wiedzieć, że nie odpuści.

- Co tu się dzieje?- Zapytał Syriusz patrząc na Severusa jakby pierwszy raz w życiu go zobaczył. Kobieta zerwała się z fotela i klepnęła Syriusza w plecy.

- organizujemy imprezę drogi ojcze chrzestny! – Syriusz wymienił się spojrzeniem z Severusem, na co ten tylko wzruszył ramionami.

- Ceremonia nadania imienia! No serio? Niby tacy mądrzy jesteście, elita czarodziejskie świata! A żaden z was o tym nie pomyślał? Chłopiec potrzebuje, aby jego magia zaakceptowała zdjęcie zaklęcia adopcyjnego. Nie jest już Harrym Potterem, potrzebuje magicznego znaku przynależności! Czy w tradycji czarodziejów jest coś piękniejszego i bardziej symbolicznego niż Ceremonia nadania imienia? A więc Syriuszu idziemy przygotować wszystko, a ty Severusie pilnuj godzin podawania Eliksirów. Musimy go troszkę ogarnąć przed ceremonią.

Opuściła pokój w podskokach na co Severus przewrócił oczami. Syriusz spojrzał na Snape'a jeszcze raz.

- Do diabła Black zjeżdżaj stąd! – Warknął Severus, a gdy drzwi się zamknęły spróbował przyjąć jak najwygodniejsza pozycje, umieścił głowę dzieciaka na swojej piersi, przywołał książkę z baśniami i zaczął czytać ściszonym głosem.

Po sześciu godzinach ucieszył się jak zobaczył blondynkę. Jego ciało już ścierpło od niewygodnej pozycji.

- I jak? – zapytała.

- Śpi jak niemowlę- odpowiedział, na co kobieta zachichotała.

- Wypił eliksiry?

- Tak, chociaż „rebus" zdecydowanie mu nie podchodzi. Ale nie zwymiotował, gorączki też już nie ma.

- No to świetnie! Twój ojciec znalazł szaty ceremonialne. Musieliśmy rzucić na nie zaklęcie powiększające, ale myślę że będą idealne.

Severus uniósł brew, widząc powiększona wersję szat niemowlęcych. Na Merlina gdyby dzieciak to zobaczył to by ich wszystkich przeklął.

- Chcesz go w to ubrać? – jedyne co był w stanie z siebie wykrztusić.

- No jasne, że tak, są przepiękne. Pewnie są w waszej rodzinie od kilku pokoleń.

- Od piętnastu – sprecyzował Snape'a. A kobieta z jeszcze większą pobożnością dotknęła jedwabnego materiału.

- Nie chce być nie miły, ale on ma piętnaście lat. Naprawdę powinniśmy mu pozwolić zachować choć odrobinę godności!

- A co w tych szatach jest niegodnego? Nie przesadzasz trochę? No już rusz się i pomóż mi go przebrać.

- Mam nadzieje, że nie odzyska przytomności w trakcie tej farsy. Po wyklina nas wszystkich!

- Przestań marudzić! To przecież piękna ceremonia. I nawet chciałabym aby mógł to sam zobaczyć. Pogłaskała bladą twarz. Naprawdę mam nadzieję, że to mu pomoże.

Słysząc jej głos Severus postanowił już więcej nie komentować. Pomógł jej poodpinać wszystkie kable przyczepione do ciała chłopca. Rzucili na niego czar odświeżający, a Joanna dodatkowo za pomocą czarów przycięła przydługie włosy, tworząc całkiem elegancką młodzieńczą fryzurę.

Severus zniósł nieprzytomnego chłopaka na dół i ułożył na kanapie. Niczego nieświadomy dzieciak po prostu podkulił nogi, wtulając się mocniej w poduszkę. Jego ciało było tak osłabione, że zapewne fajerwerki wybuchające nad jego głową by go nie obudziły. Severus machnięciem różdżki przywołał koc i przykrył nastolatka. Widząc zniesmaczony wzrok Joanny , rzucił jej nie me wyzwanie. Kobieta najwyraźniej uznała, że koc nie jest wystarczającym uchybieniem w jej planie ceremonii bo nic głośno nie skomentowała.

Za to w salonie nastąpiły ogromne zmiany. Na każdej wolnej przestrzeni stały białe kwiaty. Sufit był udekorowany lewitującymi świecami. I pewne ukłucie żalu ogarnęło Severusa. Bo miał pewność, że gdyby to Anna mogła organizowała Ceremonię Nadania Imienia ich syna zrobiła by to podobnie.

- Uznaj to za prezent od Matki Chrzestnej!

Snape'a wytrzeszczył oczy. Bo o tym jednym fakcie nie pomyślał. Do odbycia Ceremonii potrzebowali rodziców chrzestnych. Oczywiste było, że Black przyjmie swoją rolę ponownie, ale z kobietą mieli problem. Nie mógł ryzykować wtajemniczeniem nikogo więcej i osoba Joanny idealnie się do tego nadawała. Nie chciał wyjść ponownie na czystokrwistego dupka, ale ceremoniał w rodzinach czystokrwitych był dość surowy jeśli chodziło o wybór rodziców chrzestnych, a on nie chciał ponownie ryzykować zdrowiem syna, gdyby cokolwiek poszło nie tak.

Jego dylemat został rozwiany przez Tobiasza.

- Spokojnie, to wnuczka Dionizego. Nie ma wątpliwości co do jej czystości krwi.

I ponownie światopogląd Severusa został roztrzaskany w drobny mak. Czystokrwista, która tak świetnie zna świat mugoli? Która ukończyła mugolskie studia? Ta kobieta zaskakiwała go coraz bardziej. Jednak swoje słowa skierował do ojca.

- A ja już zaczynałem się o ciebie martwić.

Tobiasz wybuchł śmiechem. – musisz wiedzieć Synu, że mój krąg znajomych nie opiera się tylko na czysto krwistych.

- Dlaczego w to nie wierzę? – Tobiasz zaśmiał się ponownie.

- Panowie skończmy z tymi uszczypliwościami. Skoro moja kandydatura na matkę chrzestną została zaakceptowana to teraz kolejna rzecz jaka musimy ustalić zanim rozpoczniemy. Jakie imię mu nadasz?

Severus ponownie poczuł się jak idiota. Co prawda nie raz o tym myślał przesiadując w pokoju syna, ale uznał, że pozwoli dzieciakowi samemu o tym zdecydować.

- Chciałem mu pozwolić zdecydować. – odpowiedział w końcu.

- Och daj spokój! Kto z nas miał wybór? – zapytała Joanna.

- Nikt z nas nie był na jego miejscu – odwarknął Severus.

- To daj mu imię jakie wybrała Anna. Na pewno o tym rozmawialiście. Znając gust Anny to pewnie musiało być coś romatycznego, ale serio Severusie imię to akurat najmniejszy problem na głowie Harrego. – odpowiedział Syriusz.

I Severus musiał się z nim zgodzić. W końcu przypomniał sobie wszystkie propozycje Anny. Od tych całkowicie nieakceptowalnych po te na które mógłby się zgodzić.

- Wilhelm August Harold Snape- w końcu padła odpowiedź. Severus nie pewnie spojrzał na Backa,

- Wydaje się, że to powinno go zadowolić. – potwierdził Syriusz.

I w końcu, gdy wszystkie szczegóły zostały ustalone mogli rozpocząć Ceremonię.

Tobiasz jako najstarszy członek rodu był prowadzącym ceremonii. Cztery różdżki dotknęły się nad głową śpiącego chłopca.

- Zebraliśmy się dzisiaj, aby powitać nowego członka naszego rodu. Pragniemy prosić Merlina , aby obdarzył go mądrością, zdrowiem i szacunkiem dla swojego dziedzictwa. Niech z każdym rokiem wzrasta w mocy odziedziczonej po swoich przodkach.

Severusie jakie imię wybrałeś dla swojego syna?

- Wilhelm August Harold

- Jako najstarszy członek twojego rodu namaszczam cię imieniem wybranym przez twojego ojca. Niech wybrane imiona będą twoją chlubą.

- Syriuszu Auguscie Black zostałeś wybrany przez ojca tego dziecka na jego opiekuna, przyjaciela, nauczyciela i powiernika. Czy przysięgasz opiekować się tym dzieckiem, ofiarować swój czas i mądrość, aby pomóc mu wzrastać w mądrości i sile?

- Przysięgam.

- Joanno Amelio Wilson zostałaś wybrana przez ojca tego dziecka na jego opiekunkę, przyjaciółkę, nauczycielkę i powiernika. Czy przysięgasz opiekować się tym dzieckiem, ofiarować mu swój czas, mądrość i siłę, aby pomóc mu wzrastać w mądrości I sile?

- Przysięgam.

- W towarzystwie twojego ojca i twoich rodziców chrzestnych witamy Cię w rodzinie Wilhelmie Auguscie Haroldzie Snape bądź dla nas powodem do dumy.

Z czterech różdżek wystrzeliła tęczowa struga światła która rozbiła się o sufit niczym fajerwerki. Promyki powoli opadały migocąc we wszystkich kolorach tęczy. Otoczyły śpiącego chłopca niczym kokon i delikatnie oświetlały jego ciało. Spektakl magicznego ceremoniału trwał chwilę, a gdy różnobarwne poświaty zaczęły znikać Severus zauważył, że na twarzy jego syna pojawił się delikatny uśmiech i dawno nie widziany spokój.