28.Pokonać barierę...
- Wiliam?- Chris uniósł głowę zdziwiony. Wiliam spojrzał na nastolatka, a później na barierę.
- Chyba się wściekną - mruknął nastolatek. Patrząc jak bariera gęstnieje i obraz dorosłych znika mu z pola widzenia.
- Będziesz umiał do zdjąć? – zapytał Christophera, a drugi nastolatek podniósł się z trudem.
- Co ty tu robisz? – zapytał zdezorientowany.
- Zawołali mnie, abym zdjął twoją barierę. Jest podobna do mojej. Ale chyba trochę lepsza...
- Wiadomo! – odpowiedział z automatu, a później zachłysnął się powietrzem- Przepraszam...
Wiliam uniósł głowę patrząc na Chrisa z niedowierzaniem.
- Chris dlaczego mnie przepraszasz?
- Nie powinienem...
- Co nie powinieneś?
Drugi nastolatek uciekł wzrokiem jakby wcale nie chciał już rozmawiać z Wiliamem.
- Co jest Chris? – Wiliam zrobił krok w tył nie wiedząc co myśleć o dziwnym zachowaniu drugiego nastolatka.
- Odezwij się do cholery! – krzyknął zdenerwowany.
- Przepraszam! – Wiliam niepewnie podszedł do Christophera.
- Przepraszasz za to, że potwierdziłeś, że Twoja bariera jest lepsza? – zapytał głupio...
- Nie powinienem... Przepraszam...
- Chris do cholery co jest z tobą nie tak?
- Przepraszam. Nie jestem dość dobry...- nastolatek osunął się po ścianie chowaj twarz w dłoniach.
- Merlinie... On miał rację. Dumbledore miał rację... – Wiliam cofnął się wpadając na barierę i odskoczył gdy moc przepływająca przez nią poraziła go. Upadł na kolana.
- Wiliam! – Christopher podbiegł do niego, ale nastolatek odsunął się z przerażeniem.
- Przestań do jasnej cholery przestań się tak zachowywać! To nie jesteś Ty! Ty się tak nie zachowujesz ! Powinieneś ze mnie zadrwić. Nazwać kaleką czy coś. To jesteś Ty! Taki jesteś Chris. Na gacie Merlina przestań robić taka minę!
- Nie powinienem nigdy Cię obrażać. Przepraszam.
- Powiedziałem, że masz przestać!
- Prze...
- Zamknij się do cholery! Co ja Ci zrobiłem? Dlaczego zrobiłeś się taki... Rzuć we mnie zaklęciem. Przeklnij mnie do cholery!
- Dlaczego mam to robić? Mógłbym Cię skrzywdzić.
- Zrób to! W tej chwili! Nazwij mała narcystyczną gnidą. Czy co Ci tam przyjdzie do głowy...- drugi nastolatek stał bezradnie patrząc na Wiliama.
- Jesteś zły, przeze mnie. Przepraszam!
- Przestań! Cholera jasna przestań. Nie chcę abyś taki był. Chris przecież Ty mnie nie lubisz!
- Dlaczego miałbym Cię nie lubić?- zapytał bezradnie.
- Bo Cię wkurzam!
- Nie wkurzasz...
- Wkurzam i mnie nie lubisz i masz do tego prawo! Spieprzyłem wam życie. Przepraszam!
- To ja jestem dla ciebie za słaby. Nie zasługuje na to byś chciał mnie. Mojej Magii. Dlaczego tego nie skończysz. Uleczyłbym Cię. Chociaż tyle mogę zrobić. Dlaczego nas nie chcesz? To przeze mnie prawda?
- Co ty pieprzysz ? Zabiłbym Was do cholery! Powinieneś być na mnie wściekły! Spójrz co z tobą zrobiłem! Zniszczyłem Cię. Jestem potworem! Przepraszam... – Wiliam upadł na kolana i czuł jak łzy spływają mu po policzkach- Nie chciałem!
- Jesteś Dziedzicem. Potrzebujesz mocy . Nawet tak słabej jak mojej. Weź ją...
- Nie chce jej. Nie chcę tego... Christopher błagam wybudź się z tego. To twoja moc, twoja magia! Nie miałem prawa po nią sięgać! Musisz być zły!
- To zaszczyt. Wiliam... to wyróżnienie. Tylko dlaczego już mnie nie chcesz?
Wiliam spojrzał na drugiego nastolatka zszokowany. Kompletnie nie wiedząc co ma robić. Dumbledore zapewniał go, że gdy się z nimi spotka to wszystko sobie wyjaśnią. Że we trzech na pewno wszystko zrozumieją. Ale byli we dwóch. Nie powinien wchodzić w tą barierę. Wtedy wydawało się to takie oczywiste. Po prostu czuł, że musi porozmawiać z Chrisem, a to była okazja. A teraz? Patrzył na bladego blondyna który nie przypominał sam siebie. Przerażał Wiliama.
- Zdejmij ją! – wrzasnął . Blondyn patrzył na niego bezradnie, a później spojrzał na barierę.
- Ale jak...- zapytał
- To twoja bariera do cholery! Zdejmij ją! – zażądał.
Blondyn patrzył na niego bezradnie. Spojrzał na barierę, zamykając oczy spróbował wytworzyć przeciw zaklęcie. Uderzyło w barierę, która tylko zafalowała. Spróbował kilka razy za każdym razem z tym samym efektem. W końcu upadł na kolana ciężko dysząc.
- Cholera... Chris wszystko oki? – Wiliam podszedł do niego.
- Nie mogę... przepraszam- nastolatek uniósł głowę, a później szybko uciekł wzrokiem.
Młody Snape spojrzał na barierę zdezorientowany. Uniósł rękę mając nadzieję, że jego zaklęcie podziała. Skoro umiał ją wyczarować to umiał też zdjąć. Rzucił zaklęcie, ale efekt był taki sam jak u Chrisa. Spróbował kilka razy, ale to nic nie dało. W głowie huczało mu pytanie ojca. Czy umie ją zdjąć. Kłamał. Perfidnie skłamał, aby tylko mógł w nią wejść. Nie miał pojęcia jak zdjąć barierę. Liczył trochę na szczęście. Na to, że jego magia jak zwykle go wybroni. Skoro coś w nim zapewniło go, że może przez nią przejść to dlaczego teraz nie może jej zdjąć.
- Musimy to zrobić razem. Przecież ona musi się rozpaść! – powiedział. Chociaż wcale nie był tego taki pewien.
Spróbowali, razem rzucali zaklęcie za zaklęciem, a bariera jakby z nich kpiła. W końcu dobrnęli do momentu kiedy nie mieli siły na kolejną próbę. Opadli bezradnie na podłogę, patrząc na siebie z przestrachem. Uwięzili się.
- Oni tam są... zdejmą to. Co nie? Twój ojciec jest łamaczem uroków. Na pewno to potrafi.- powiedział Wiliam. Chris jedynie wzruszył ramionami.
- Powinienem to wiedzieć. – powiedział zgaszony. Wiliam już miał na końcu języka uszczypliwość, ale nim ją wypowiedział stwierdził, że to nie ma sensu. Jak Christoper zacznie zachowywać się znowu jak obłąkany niewolnik to nie wytrzyma.
Oparł się o ścianę licząc na to, że dorośli sobie z tym poradzą. Siedzieli uwiezieni każdy w swoim kącie Merlin wie jak Długo. W którymś momencie Wiliam zauważył, że głowa Chrisa opadła. Przerażony podszedł do niego. Czy bariera go wyczerpała?
- Chris? Hej słyszysz mnie? – niebieskie oczy otworzyły się, a Wiliam odetchnął z ulgą.
- Już myślałem, że Cię to wyczerpało.
- Nie... chyba.
- Trochę tu siedzimy nie? Dlaczego tego nie zdejmą?
- Może nie mogą...
- Myślisz?
- A skąd mam to wiedzieć? Jakby mogli to by chyba zdjęli.
Wiliam usiadł koło niego bezradnie patrząc na swoje ręce.
- Okłady już nie działają.
- Moje też. Pali jak diabli.
- Więc na pewno 4 godziny. Co tyle je zmieniają.
Znów zapadła cisza. Oczy Chrisa opadły, ale oddychał normalnie więc Wiliam uznał, że chyba nic mu nie jest. Po chwili on sam też zasnął.
Obudził go ogień jego ręce, ramiona i klatka paliły.
- CHOLERA ...- Wrzasnął z bólu.
- Wiliam?- Chris klęknął koło niego.
- Pali...
- Mnie też. Musimy stąd wyjść.
- Ciekawe jak.
- Musimy spróbować. Nie mamy wyjścia.
Wiliam spojrzał na niego z bólem I zgodził się. Stanęli obok siebie.
- Znasz inkantacje?- zapytał Chris
- A używałeś jakieś?
- Nie... znaczy myślałem o tej twojej tarczy i jakoś wyszło. Ale skoro to twoja bariera to chyba jakoś ją nazwałeś. – Wiliam poczerwieniał na te słowa, a Chris uniósł z zaciekawieniem brew.
- Co myślisz jak ją rzucasz?
- Odpierdol się...- padła odpowiedź. A Chris uniósł brew...
- No przynajmniej łatwo zapamiętać... Chyba nawet to pomyślałem.- mruknął
- Właściwie to dlaczego ją wyczarowałeś? – zapytał. Chris zagryzł wargę.
- Jak nie chcesz mówić to spoko... próbujemy?
- Wkurzyłem się. Oni nic nie rozumieją...- w zamian odpowiedział. Wiliam spojrzał na kolegę z zrozumieniem.
- Dobra dawaj bo nie wytrzymam dłużej...- powiedział Chris unosząc rękę, blednąc przy tym geście. Wiliam obserwując go stracił chęci do podjęcia próby.
- Może sam spróbuję. Nie wyglądasz, abyś miał dość siły.
- A ty kurwa wyglądasz! – odwarknął zirytowany, a Wiliam spojrzał na niego zszokowany.
- Przestałeś! W końcu przestałeś! – krzyknął uradowany. Christopher spojrzał na niego wściekle, a za chwilę jego oczy rozszerzyły się w zdziwieniu. Pomasował swoją klatkę piersiową...
- Na gacie Merlina... – wrzasnął, a później spojrzał na Wiliama, a jego oczy zmrużyły się niebezpiecznie.
- Mogłeś nas zabić! Prawie to zrobiłeś! Kurwa Snape co to kurwa miało być!
- To wy zaczęliście! – krzyknął w swojej obronie.
- Chcieliśmy Ci pomóc do cholery! Chcieli Ci podać Wywar Żywej Śmierci! – wrzasnął z zadziwiająca siła przyduszając Wiliama do ściany.
- A ty nas prawie zabiłeś! Kurwa to było... zrobiłeś ze mnie niewolnika! Jesteś nienormalny!
- Nie panowałem nad tym!
- Jak można nie panować nad swoją magią do tego stopnia- wrzasnął
- Chwilę temu prosiłeś mnie abym to skończył! Już zapomniałeś? Nie pamiętasz? Chciałeś tego ! Też nie miałeś nad tym kontroli. Chris nie jestem psycholem. Ja wcale tego nie chciałem! Ty też! Wiem o tym. Próbowałem to zerwać. Przysięgam, że próbowałem! Ale byliście silniejsi.
- Chris puść go!
Christopher odwrócił się na nowy głos. Septimus stał blisko granicy bariery patrząc na nich z przerażeniem.
- Merlinie Wiliam żyjesz! Wiedziałem. Czułem, że tak jest. Możemy to skończyć. Chris możemy to zrobić. Mówili, że zajmie im to trochę. Mamy czas! – powiedział podchodząc do nich. Jak w amoku złapali ich ręce zamykając oczy.
Zarówno Christopher jak i Wiliam wyrwali swoje ręce.
- Co ty chcesz kończyć! – wrzasnął Chris.
- Musimy mu pomóc.- wyskamlał łapiąc Chrisa za rękę.
- Puść mnie do cholery! Co ty chcesz robić?- krzyknął.
- Septimus już mi pomogliście. Uspokój się. Zerwij to. Septimus błagam zerwij to. Wcale tego nie chcesz. Pomyśl o sobie! Pomyśl. – błagał go Wiliam.
- Nie rozumiesz. Wiliam potrzebujesz nas ! Nie odrzucaj tego co chcemy Ci dać. Nie odrzucaj mnie wyszeptał ze łzami w oczach.
- A niech Cię szlak Septimusie- mruknął Chris nim jego prawa pieść wylądowała na policzku Septimusa.
Wiliam zamarł na taki obrót sprawy. Septimus chwilę leżał zszokowany na ziemi, a później poderwał się atakując Christophera. Okładali się pieśniami, a Wiliam nie miał pojęcia co ma z nimi zrobić. Gdy zobaczył jak z nosa Septimusa tryska krew w końcu podjął decyzję i rzucił na nich zaklęcie, które ich rozdzieliło.
- Uspokójcie się! To nic nam nie da!- wrzasnął wchodząc między nich. Obaj ciężko sapali patrząc na siebie złowrogo. W końcu to Chris opadł na ziemię zanosząc się śmiechem.
- Oszalałeś? Po co się na niego rzuciłeś- wrzasnął Wiliam na zanoszącego się śmiechem chłopaka. Chris spojrzał na nich, ale za chwilę nowa fala rozbawienia go opanowała.
- Bo to pieprzony psychol! – dobiegło go spokojne stwierdzenie i z nadzieją spojrzał na Septimusa. Chłopak ocierał krew z nosa , ciężko łapiąc oddech.
- Septimus? – zaryzykował, a chłopak uniósł głowę patrząc na niego jakby pierwszy raz go widział. I Wiliam był pewien, że ten chory amok, który ich opanował minął. Wypuścił powoli powietrze, opadając na podłogę. Spojrzał na Christophera, który ocierał płynące łzy, co chwilę atakowany nowa fala śmiechu i sam to poczuł. Ulgę tak wielką jak nigdy dotąd i zaczął się śmiać razem z Chrisem. A po chwili do jego uszu dobiegł trzeci dźwięk rozbawienia. Nie był w stanie stwierdzić jak długo śmiał się i nie wiedział kiedy zaczął płakać, ale kiedy skończył leżał na ziemi bez silnie. Aż w końcu do jego umysłu doszedł fakt, gdzie są, że w zasadzie są uwiezieni w magnetycznej barierze nie wiadomo jak długo.
- Septimus?
- Czego chcesz?
- Co ty tu właściwie robisz? Błagam powiedz, że nie wysłali Cię abyś zdjął barierę a ty tu wlazłeś.
- Taki genialny to tylko ty możesz być. – zripostował
- Myśleli, znaczy chyba nadal tak myślą, że was wyczerpała. Za tą waszą barierą dzieje się istne Szaleństwo.
Wiliam uniósł się na rękach sycząc z bólu. Dopiero teraz uświadamiając sobie jak bardzo był słaby. Wcześniej chyba tylko adrenalina trzymała go na nogach.
- To jego bariera – powiedział opierając się o ścianę. Syknął z bólu, gdy oparzone ramiona dotknęły ściany.
- Mówili o ile dobrze zrozumiałem to podobno jak tu wszedłeś to jakoś ją wzmocniłeś.
- Niby jak? Nic nie zrobiłem. Po prostu się cofnąłem.
- Podobno zmieniła kolor...
Wiliam uniósł głowę patrząc na barierę I zamarł.
- Znowu to zrobiła...- wyszeptał
- To pewnie ja na nią tak zadziałałem. Nie wiem.
- I co teraz?
- Rzucili na mnie zaklęcie coś co podobno pozwoli im przebić barierę. Tak jakby miało zrobić w niej małą dziurę i mają się przez nią przebić.
- A nie powinni tego już zrobić? Chwilę już tu jesteś nie? -Septimus uniósł się patrząc na barierę.
- Cholera masz rację. Wy tu siedzicie od wczoraj. Powinni już to rozbić.
- Co?- wrzasnęli obydwaj.
- Jak to od wczoraj? – zapytał Chris niedowierzając.
- No przez noc nie mogli nic zrobić. Uśpili mnie. Ściągnęli tu Aurorów z DPPC. Bo już sami nie dawali rady. A gdy i oni nie dali rady czekali, aż ja się obudzę. Rzucili na mnie to zaklęcie twierdząc, że tak ją rozbiją.
- To coś im nie idzie...- mruknął zaniepokojony Wiliam.
- I tak jest lepiej niż zakładali. Obstawiają, że już nie żyjecie, albo że bariera was wyczerpała. Dlaczego sami jej nie zdejmiecie?
- Nie możemy... – powiedział Chris.
- Jak to nie możecie?
- Próbowaliśmy. Nic nie działa... A co jeśli ty ją też wzmocniłeś? I oni dalej nie mogą się przebić?
- Niby jak? Nie jestem pierdolonym Dziedzicem Merlina, aby mieć taką moc. Ledwie chodzę...
- Teraz to nasza moc jest porównywalna nie? Wymieszała się jakoś. Tak twierdził Dumbledore... Skoro Chris wyczarował moją barierę to chyba ma rację, prawda? – powiedział Wiliam z niepokojem podnosząc się i patrząc na barierę.
- Niby dlaczego nasze moce miały by się wymieszać?- zapytał Chris
- Przez Trójkąt przecież...- mruknął dotykając bariery i syknął gdy kolejny raz go poraziła. Dopiero po chwili zorientował się, że chłopacy dziwnie zamilkli. Odwrócił się patrząc na nich.
- Jaki Trójkąt Will? Zapytał Christopher podnosząc się z trudem z ziemi miażdżąc Wiliama wzrokiem.
- Nie powiedzieli Wam? – zapytał wystraszony.
- Czego nam nie powiedzieli, Snape...- Chris podszedł do Wiliama niebezpiecznie bliski. Przez co mniejszy chłopak wpadł na barierę. Wrzasnął z bólu upadając na kolana.
- Psia mać! Żyjesz? – Chris położył mu rękę na ramieniu przez co Wiliam ponownie zawył.
- Wiliam. Choroba jasna. Stary Odezwij się!
- Żyje...- wyrzęził przez zaciśnięte zęby.
- O jakim Trójkącie ty gadasz?
- Serio? Nie udawaj głupka Chris... – wyszeptał opadając na brzuch. To bolało.
- Nie stworzyłeś Trójkąta Merlina Willi – powiedział Septimus.
- Nie ja! Tylko My! Razem we trzech. Ale jak to nie wiem. W przeciwieństwie do mnie byliście przytomni. – warknął
- Ale to ty jesteś Dziedzicem ! -wrzasnął Chris
- Co wcale nie daje patentu na wszechwiedzę do cholery- syknął wkurzony.
– Z tego co mówili to ja wysłałem wam impuls. Nawet nie ja. Bo tego nie pamiętam tylko moja magia. A wy na niego odpowiedzieliście. Utworzyliście jakieś połączenie ze mną. Normalnie nazywają to Inicjacją, ale u nas coś poszło nie tak. Pewnie dlatego, że już było ze mną krucho. Przeskoczyliśmy pierwszy próg.
- Jaki pierwszy próg? – zapytał Chris
- W drodze do utworzenia Trójkąta.
- Czyli wiesz, że jeszcze go nie stworzyliśmy? – zapytał z zamyślony Septimus.
- Nie. Jest dwanaście progów. Nie wiem. Kurwa serio mam wam to teraz tłumaczyć? Pomoglibyście mi wstać. Oni nie zdejmą tej bariery. Żaden z nich nie jest tak silny.
- Wyluzuj Willi. Mówię serio tam jest dwóch najlepszych Aurorów od barier. Muszą dać radę.- powiedział ze spokojem Septimus podchodząc do Wiliama. We dwóch spróbowali podnieść go co skończyło się spotkaniem z ziemią całej trójki.
- Willi kiedy ty tak przytyłeś! – mruknął Septimus ciężko sapiąc, próbując podnieść się z ziemi. Po dwóch próbach stwierdził, że zimny kamień w zasadzie nie jest taki zły.
- To nie ja przytyłem tylko wy schudliście. Widzieliście się w lustrze? Wyssało was strasznie.
- Nie mam siły. Wybacz Willi- mruknął Chris opadając obok Wiliama.
- One tak cholernie palą- mruknął zamykając oczy.
- mhyy- potwierdził mruknięciem Wiliam.
- Willi chyba nie powinieneś spać. – tracił go ręką Chris.
- Nie śpię... mogli by już to zdjąć...
- A jak nie zdejmą? – zapytał Septimus
- To tu zostaniemy...- Powiedział obojętnie Chris.
- Umrzemy z głodu.
- Nie jestem głodny... Willi... otwórz oczy. No stary. Nie chcę cię martwić, ale już nie czuje potrzeby ratowania cię... – powiedział Chris trącając Wiliama ręką.
- Willi...
- Chyba stracił przytomność- Mruknął Septimus podnosząc się z trudem
- Chris? Cholera Chris! Jaja sobie robicie? Chłopaki! – z trudem podszedł do Chrisa zauważając, że z jego nosa kapie krew. Spojrzał na Wiliama który leżał na brzuchu. Z jego nosa również powoli sączyła się krew.
- Wyczerpała Was...- Spojrzał z przerażeniem na barierę. Aurorzy jej nie przebiją uświadomił sobie z przerażeniem Uniósł rękę starając się skumulować jak najwięcej mocy. Aż za dobrze wiedział, że ma tylko jedną szansę. Nie da rady tego powtórzyć. A Nawet jeśli nie miał pewności czy Wiliam z Chrisem mają tak dużo czasu.
Gdy poczuł mrowienie w palcach wiedział, że musi to zrobić teraz. Siła jego przeciw zaklęcia była tak duża, że odrzuciło go na ścianę. Obserwował tarcze, która niebezpiecznie zadrżała, ale nie rozpadła się. Gdyby teraz uderzyło w nią drugie zaklęcie... pomyślał z nadzieją... Jakby coś lub ktoś odczytał jego myśli. Drżącą bariera została zaatakowana z drugiej strony i eksplodowała z przeraźliwym hukiem. Septimus schował głowę, aby jej odłamki nie zrobiły mu krzywdy. Dopiero po chwili podniósł głowę patrząc z przerażeniem na to co się stało. Coś co kiedyś było salonem w kwaterach Wilsona teraz przypominało gruzowisko.
- Chłopaki! – wrzasnął uświadamiając sobie, że są przysypani nie tylko odłamkami bariery, ale też kamieni i stropu.
Nie miał siły iść, więc spróbował się podczołgać do nich.
- Septimus! Merlinie. – poczuł na sobie mocny uścisk, a za chwilę ktoś siłą odwrócił go na plecy. Wcale nie poczuł ulgi widząc, że to jego ojciec...
- TATO! – wychrypiał- Chłopaki...
- Zajmą się nimi... Septimus spójrz na mnie!
- Nie rozumiesz! Cholera...- spróbował się wyrwał i udało mu się zobaczyć, że obcy dla niego ludzie zaklęciem zrzucili z chłopaków gruz i resztki bariery. Zrobiło się wokół nich tłoczno. Było tyłu czarodziejów, że Septimus oprócz jasnych włosów Chrisa nie wiele mógł zobaczyć.
- Kto to jest!- Wrzasnął
- Odwalcie się od nich- wrzasnął unosząc rękę. Zaklęcie opuściło jego rękę kierując się bezpośrednio w tłumek wokół nieprzytomnych chłopaków. Ktoś je zatrzymał. Septimus uniósł głowę wciekły.
- Zabierzcie go do cholery! – usłyszał wrzask. Ojciec chwycił go za ramiona, próbował z nim walczyć, aż w końcu poczuł na sobie Dretwote. Znieruchomiał, a Ojciec wyniósł go z pomieszczenia. Jednak nie zamierzał się poddać. Oni musieli go puścić. On musiał do nich iść.
- Wpuście mnie do nich- zażądał jak tylko wyswobodził się z zaklęcia drętwoty. Poczuł jak ojciec kładzie mu rękę na ramieniu.
- Musicie! Wiem co robić! Tato błagam ja już to wiem, cholera czytałem. Naprawdę dopóki miałem siły to czytałem. Willi wszystko pomieszał. Wcale nie przeszliśmy pierwszego progu. Serio to nie był pierwszy etap. My go zaczęliśmy, ale nie skończyliśmy! Ale teraz już to się skończyło! Nasze moce się nie wymieszały tylko zrównoważyły. Jeśli do nich pójdę dam radę. Nie potrzebują dużo, wystarczy aby mnie wyczuli. Damy radę! Rozumiesz. Tato to już nie będzie tak wyglądało. Błagam wpuść mnie do nich!- wrzasnął histerycznie
- Synu to nic nie da...
- Da... naprawdę... zaufaj mi. Wiem, że tego nie rozumiesz. Wiem ... Christopher ma rację. Ona nas nie krzywdzi! Ona nam pomoże. Nasza magia. A jak je złączymy to wszystko wyleczy. Oni nie potrzebują tych wszystkich ludzi! Oni potrzebują mnie. Trzy moce muszą się zrównoważyć. Wtedy nasza magia będzie dążyć do naszego uleczenia. To się stanie Tato. Naprawdę...- wyrzucał swoje słowa w panice.
- Synu... ja to wiem.
- To dlaczego? W puść mnie do nich!
- Aby to zadziałało ich serca muszą bić. Rozumiesz? – powiedział łagodnie, a Septimus otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale zamilkł zszokowany... Opadł na podłogę patrząc na drzwi zszokowany.
- Oni próbują. Synu robią co mogą. Wystarczy aby przywrócili pracę serca u Wiliama. We dwóch dalibyście radę. Moc Wiliama jest większa, na pewno nie jest wyczerpany tak jak Chris. Uda im się. Minęło dopiero kilka minut. – Septimus spojrzał na ojca z przerażeniem.
- Poraziła go...- wychrypiał nie mogąc w to uwierzyć.
- Co?
- Bariera. Poraziła go. Ona go wyczerpała bezpośrednio. On na nią wpadł. To dlatego ja mogłem naruszyć barierę, a wy ją rozbiliście. Wiliam już nie miał siły. Bariera osłabła bo on nie miał więcej siły rozumiesz? Próbowali, próbowali we dwóch ją rozbić. I nie dali rady. Więc dlaczego ja sam miałbym ją naruszyć?
Patrzył na drzwi tracąc kompletnie nadzieję. Wiliam tego nie pociągnie. Nie da rady...
Jego ręce drżały i nie był świadomy tego co wokół niego się dzieje. Kiedy drzwi się otworzyły wystrzelił jak z procy. Wpadając do roztrzaskanego pomieszczenia. Nawet nie zastanawiał się dlaczego wokół nastolatków jest tak dużo krwi. Nie zwracał uwagi kto jest w pomieszczeniu.
- Septimus to Chris – spojrzał na Swinssa.
- Spróbuj z nim. Możesz spróbować na nim. Willi...
Przestał słuchać. Nie mógł stworzyć łączenia tylko z Chrisem. Może mógłby jakoś go wzmocnić, ale to by wyczerpało Septtimusa. Musieli być we trzech. Złapał ich dłonie zamykając oczy. Poczuł ciepło Magii Chrisa. Delikatne. Bardzo delikatnie. Nim zdążył się jej chwycić ona mu uciekła.
- Nie cholera. Nie...- wrzasnął uderzając w Chrisa że złością. Ale był jeszcze jeden sposób. Wykorzystując resztki sił przysunął bezwładne ciało Wiliama bliżej siebie jak w amoku złączył dwie bezwładne ręce delikatnym zaklęciem, aby się nie rozdzielili położył swoje ręce na ich sercach. Zamknął oczy i wyszeptał
- resuscitatio – spróbował. NIC... Cisza..., przed kolejną próbą chwilę poczekał. Aż mrowienie powróci do jego palców, aż poczuł jak jego zaklęcie które wstrzymywał zaczyna go palić i je wypuścił
Poczuł jak prąd przebiega przez niego. Chyba nawet wrzasnął nic pochłonęła go ciemność.
- Cholera Septimus! – Swinss poderwał się, ale Daniel staną mu na drodze.
- Zostaw. – wyszeptał tylko
- Co?
- To nic nie da.
- Ale Septimus on może...- krzyknął młody uzdrowiciel.
- To tylko przedłuży. Swinss on bez nich nie da rady. Złączyli się. To tak jakbyś mu kazał żyć bez serca... Zostaw...
Młody uzdrowiciel patrzył na starszego zszokowany.
- Daniel to są nasze dzieciaki... Tygodniami o nich walczyliśmy. A ty teraz...
-Kiedyś trzeba powiedzieć dość. Starałeś się. Ale to już koniec przegraliśmy.
- Nie wierzę, że możesz...
- Nie wierzyłem od początku... Gdyby Wiliam nie nosił dziedzictwa. To może wtedy mieli by szanse. A tak... Przykro mi młody. Wiem, że ich lubiłeś...
Ramiona uzdrowiciela opadły i spojrzał na trzy bezwładne ciała.
- Stwierdzasz zgon? – uniósł wzrok patrząc na Aurora, który do tej pory starał się nie wtrącać.
- Serca się zatrzymały, ale magia jeszcze w nich krąży. – machnął różdżką a nad chłopakami pojawiła się złota Mgiełka. Delikatna, prawie przezroczysta.
- Widzisz... musimy poczekać.
- Nie zawołamy rodziców? To trochę...
- Bezduszne? – skończył jego zdanie Daniel
- Bezduszne to by było pozwolić im, aby wyczuli ich magię. Gdybyśmy pozwolili im uwierzyć, że mogą coś zrobić. Skoro Septimus nie dał rady to już nic nie można zrobić. Ale Snape będzie próbować, nawet jeśli miałby wezwać samego Lucyfera. Ten człowiek jest zdolny do wszystkiego... Nikt stąd nie wyjdzie dopóki to się nie skończy jasne? – popatrzył bo zebranych, a wszyscy zwiesił głowy.
Dwóch Aurorów opadło na jedyne ocalałe krzesła. Dwie stażystki Munga pociągały nosem odwracając się od leżących ciał.
Tylko Daniel i Swinss stali bez ruchu obserwując Mgiełkę.
- Dlaczego ich nie rozdzielicie? – zapytał Auror
- Nie przerywa się takich rytuałów. Powinieneś to wiedzieć.
- Wiem, też że może to trwać godzinami.
- Spieszy Ci się? Może dostaniesz wzmiankę w podręczniku od historii, że tu byłeś więc nie marudź.
- Byli by silni... Przydali by się...- westchnął Auror.
- To tylko dzieci... Nie powinni tu leżeć. McGonall ja musze stąd wyjść.
- Jeszcze nie...
- Kurwa mam syna w ich wieku. Nie dam rady... najpierw Potter, teraz to...- Warknął Auror tracąc kontrolę nad drżącymi dłoniami.
- JESZCZE NIE!- wrzasnął Daniel spoglądając na zegarek.
- Na co ty czekasz ? – Jednak Daniel nie zamierzał się odezwać. Gdy minęło czterdzieści minut kucnął nad ciałami. Obserwując uważnie Mgiełkę. – I cicho zaczął mówić
„ Rozpacz ogarnęła me ciało. O to zabiłem syna, a teraz wnuka... Wydawało się, że byli idealnie dobrani. Jeden za drugiego wskoczyłby w ogień... ich magia tak rożna dopasowywała się idealnie. A ja to straciłem... opadłem obok ciała. Nie zważając na Mgiełkę pośmiertną. Mój Kasander, mój idealny mały Kasander leżał bez życia z mojego powodu. Minął trzeci kwadrans gdy zawyłem z bólu. Rozpacz rozsadziła moje wnętrzności. Wrzasnąłem okropnie i wtedy do poczułem.
Delikatny dotyk na mojej nodze. Spojrzałem z przerażeniem i ujrzałem Zielone oczy. Te wielkie Zielone oczy co mógł mieć tylko mój Kasander, wyrażające dobroć, której ja nigdy nie poczułem
- Dziadku oni muszą odpocząć. – wyszeptał ściskając dwie omdlałe ręce.
Tak przebrnęli przez próg czwarty. Moi chłopcy i tym razem dali radę"
- Fragment z Pamiętnika Eksaliasza .- skończył Daniel patrząc na mężczyzn.
- Ożyli?
- Nigdy nie umarli. Eksaliasz tak myślał, ale nie umarli. Wyciszyli funkcje życiowe, aby pozwolić Magii działać. Wszystkie zaklęcia, które rzucał na nich Eksaliasz wskazywały że mózg i serce przestało pracować. Ale nie umarli. Zrobili to jeszcze dwukrotnie podczas przechodzenia kolejnych etapów. Kiedy wydawało się , że już po nich. Że już nie są w stanie więcej znieść.
- Myślałeś, że oni też mogą to zrobić?- Zapytał z wątpliwością Auror.
- Liczyłem na to, ale teraz już to wiem. Hej Willi- mruknął opadając na kolana koło chłopca. Drżącą dłonią odgarnął posklejane włosy.
- Wyląduje przez Was na oddziale zamkniętym. – powiedział. Swinss opadł koło niego na kolana. Patrząc na nastolatka zszokowany.
- Co mam robić? – zapytał.
- Nic. Czekamy. Musza się uleczyć zanim ich ruszymy.
- Może chociaż kroplówki. Są odwodnieni.
- Nic. Czekamy. Nie będę ryzykować. Dadzą radę... nad resztą popracujemy później. Nie uleczą się do końca. Za duże obrażenia. Ale niech robią ile mogą.- powiedział.
Podszedł do Aurorów.
- Możecie iść, ale najpierw wytłumaczcie rodzicom, że będzie dobrze i aby poczekali w skrzydle. Nie mogą tu wejść za żadne skarby. Więc zajmijcie się tym... Dziewczyny przygotujcie skrzydło. Poppy Wam wszystko pokaże. Ściągnijcie z Mungo kroplówki , tlen, przeciwbólowy, regeneracyjny, uzupełniający krew. Nie wiemy co dokładnie będzie potrzebne. Więc bierzcie wszystko pod uwagę. A my tu poczekamy.
Czworo dorosłych opuściła kwatery bez szemrania, a gdy drzwi się zamknęły Daniel rzucił na nie zaklęcie blokujące.
- Wysłałeś ich na pożarcie.
- Wiem zasłużyli... kurwa 14 h! Co z nich za łamacze barier. Swinss błagam... w godzinę powinni to zdjąć, a nie... Davis będzie miała przesrane
- Może wcale nie chcieli jej zdjąć...- mruknął Swinss obserwując nastolatków.
- Chcieli. Uwierz mi, że zależało im na zdjęciu tej bariery. Dusili ich tylko po to, aby zainicjowali Trójkąt. Tylko na tym im zależało. Jak przeszli pierwszy próg będą robić co w ich mocy, aby to przeżyli...
- Nie jestem tego pewien...
- Nie mówię, że będą mili, ale teraz kiedy trzymają ich w swoich łapskach to już na pewno nie wypuszczą. Tak więc nadworny medyku Złotego Trójkąta masz przesrane...
- CO?
- To co słyszałeś. Zostajesz tu. Masz mieć na nich oko. Jak zauważysz, że zaczyna się coś dziać masz to wyłapywać zanim dojdzie do czegoś takiego jasne?
- A skąd ja mam to wiedzieć? Czemu nie Aśka!
- Nie widziałeś jej wczoraj? Posypała się. To jej bratanek do cholery. Miej litość.
- Chyba bardziej o kandydata na pasierba się martwiła...- zironizował Swinss, a Daniel zmierzył go wzrokiem.
- To już nie twoja sprawa. Utrzymaj ich przy życiu to już nigdy nie będziesz się martwić o robotę. Wykorzystaj to. A poza tym to wpływowe rody. Z nimi zawsze warto dobrze żyć, młody... Zawsze...-Swinss uniósł brew.
- To Snape uratował Lucasa prawda? Jest geniuszem w Eliksirach.
- Oczywiście, że jest Ale uważaj na niego. Zwłaszcza gdy z Willem było by coś nie tak. Nie podawaj wtedy nikomu jego mikstur.
- Zepsuł coś? O cholera. Żartujesz ?
- Po co miałbym ściągać eliksiry z Munga? Posypał się i wcale mu się nie dziwię. Ale teraz już wróci do normy przynajmniej na jakiś czas.
- Długo to będzie trwało?
- Dwa, trzy dni.
- Maja tak leżeć 3 dni? – poderwał się Swinss.
- Nie matole. Muszą się uleczyć. Najgorsze obrażenia. Nie odważę się ich ruszyć. Jeden z odłamków wbił się w brzuch Chrisa. Uszkodziło tętnice brzuszną. Dlatego tak krwawił. To w pierwszej kolejności uleczą. Urazy niemagiczne najszybciej się leczą. A Willi?
- Tętnica udowa... to dziwne, ze obaj doznali takich obrażeń. No wiesz to się nie zdarza, aby bariera rozsypała się praktycznie w jednym miejscu.
- Testuje ich...
- Kto?
- Trójkąt będzie ich testować. Na różne sposoby. To nadprzyrodzona siła. Nie lekceważ tego...
- Będzie próbował ich zabić aby sprawdzić czy mają dość szczęścia? – prychnął Swinss.
- Czy mają dość odwagi by działać w pojedynkę. Kto najmniej ucierpiał?
- Septimus
- Gdyby nie chciał nie musiał im pomagać. Mógł ocalić siebie. Nie musiał ryzykować... Przeżyłby, ale nawet przez chwilę się nie zawahał. A Chris? To on odpowiedział na impuls. Gdyby tego nie zrobił, gdyby nie namówił Septimusa Snape skończyłby to co zaczął.
- Nie zrobiłby...
- On nie zawaha się przed niczym jeśli chodzi o Wiliama. Skąd się wziął Tobiasz w skrzydle szpitalnym o północy? Mieli wszystko załatwione. Najtrudniejsze było przewiezienie młodego z Hogwardu do Hogsmeade. Tam już czekał na niego Helikopter. Gdyby go do niego wsadzili już nigdy więcej byś nie usłyszał o Wiliamie Snape... Sprawdź go. Jeśli jest w miarę stabilny to przeniesiemy ich do skrzydła.
- Zawsze najgorzej obrywa.- zasępił się Swinss
- Bo to ciamajda...- mruknął Daniel przecierając oczy, a Swinss spojrzał na niego jak na szaleńca.
- Taka prawda potknie się na prostej drodze! Nie ujmuje jego mocy bo wiadomo, że jest imponująco. Do tego jest cholernie odważny i dobro innych przekłada nad własne, ale ma swoje wady... mogę się założyć, że wpadł na barierę przez przypadek, albo...
- Albo co?
- Albo Chris się na niego rzucił. To choleryk nie wiele mu trzeba, aby się odpalić. Każdy z nich ma swoje wady.
- A Septimus?
- To możesz sam rozgryźć. Obserwuj ich. Sprawdź Wiliama. Idę o zakład, że Snape już szaleje.
Młody uzdrowiciel podniósł się z krzesła niechętnie. W zasadzie to chyba wolał zostać tu na dwa lub trzy dni niż mierzyć się z rozszalałymi z niepokoju mężczyznami.
