43. Porcja energii
- Co zrobiłeś?
Wiliam poczerwieniał słysząc rozbawione pytanie Aleksandra. Młodszy chłopak opadł na drugiej kanapie, obserwując Wiliama z zaciekawieniem.
A Młody Snape z jeszcze większym zażenowaniem przypomniał sobie własne irracjonalne zachowanie. Severus był tak okropnie wściekły, że Will nawet nie chciał o tym pamiętać. I jakby tego było mało zaklęcie monitorujące z ciemnożółtego zmieniło się w mocno pomarańczowe i Severus jasno i wyraźnie oznajmił, że jeśli do obiadu kolor zaklęcia nie ulegnie zmianie Mgiełka ponownie go uśpi, a Wiliam straci możliwość kontrolowania pór odpoczynku. To nie była miła rozmowa. Bardziej dziki wrzask i chłopak z nieprzyjemnością stwierdził, że wszyscy mieszkańcy Rezydencji na pewno to słyszeli.
I jak tylko Severus skończył wykrzykiwać swoje wszystkie pretensje uziemił go na tarasie. Dosłownie. Nie miał prawa opuścić zacienionej części tarasu. Za to miał siedzieć na kanapie, zjeść drugie śniadanie i zacząć przygotowywać się do Egzaminów. I jakby tego wszystkiego było mało Mgiełka dostała przykaz pilnowania nastolatka. Więc gdyby nigdy nic siedziała sobie na podłodze zadowolona, szydełkowała tylko sobie znane coś i co chwilę przypominała Wiliamowi, że powinien czytać zamiast patrzeć się przed siebie, albo że powinien napić się soku bo są zbyt wysokie temperatury i „Panicz może się odwodnić"
Wiliam Snape osiągnął szczyt zażenowania i to w rekordowym tempie. Bo od czasu kiedy obudził się w swojej sypialni minęło dopiero dwie i pół godziny.
A teraz młodszy blondyn najwyraźniej oczekiwał wyjaśnień, a Wiliam nie miał ochoty spowiadać się ze swojej głupoty.
- Nic...- odpowiedział tylko ukrywając się za pergaminem. Mając nadzieję, że chłopak szybko sobie pójdzie.
- Ojciec wykrzykiwał coś o imbecylach trzaskających zaklęciami... brzmiało Ciekawie- nie odpuszczał.
Wiliam zachmurzył się na te słowa. Jego relacja że starszym Wilsonem i tak była parszywa, nie potrzebował wkurzać go jeszcze bardziej.
- I coś o tym, że powinni was wszystkich uśpić na wieki wieków ! Wiiiiiliam. No odezwij się! – Zawył.
- Panicz Wiliam ma sie uczyć, Paniczu Aleksandrze- odezwała się Mgiełka. Aleksander podskoczył wystraszony, bo najwyraźniej nie zauważył małego szydełkującego w kącie skrzata.
- Co ona tu robi ? – zapytał, patrząc na Mgiełkę wielkimi oczami.
- Mgiełka pilnuje Panicza Wiliama- odpowiedziała z zadowoleniem skrzatka.
- To Ciebie trzeba pilnować? – zapytał oszołomiony.
- Ojciec Panicza uznał...
- Mgiełka Litości! – Zawołał Wiliam chowając się za pergaminem. Severus zrobił to specjalnie tego był pewien.
- Twój Ojciec nakazał skrzatce by Cię pilnowała? – zapytał niedowierzając. A później wybuchł tak ogromnym i histerycznym śmiechem, że aż brakowało mu tchu.
- Alex daj mu spokój! – Wiliam odłożył pergamin patrząc na Anne z nadzieją. Może chociaż ona okaże mu okruszynę Litości.
- Gdzie pozostałe bałwany? – zapytała bez ogródek.
- W pokoju- odpowiedział
- Bo?
- Bo pewnie będą spać. -odpowiedział.
- Oni? W dzień? Nie wierzę...
- Raczej na pewno będą spać.- Stwierdził. Anna usiadła patrząc na Wiliama z zamyśleniem.
- Lepiej wyglądasz- powiedziała w końcu. Wiliam tylko wzruszył ramionami. Bo w sumie co miał powiedzieć? Był tego świadomy.
- I namówiłeś ich, aby skorzystali z skrzatów? – zapytała.
- Z namową nie wiele miało to wspólnego. – mruknął.
- A już wiem. Wysłali Cię abyś im przemówił do rozsądku. Na Ciebie skrzacia magia działa, co widać gołym okiem. Więc wysłali Cię na pożarcie lwom. Bo oni na bank by się na to nie godzili. Obrzucili Cię klątwami, a teraz pewnie mają przekichane u ojców?
- To raczej nie oni mają przekichane- Zawył Alex, zanosząc się ponownie śmiechem. Anna spojrzała na Alexa, na Wiliama, a na końcu na Mgiełkę, która jednym zaklęciem uniosła pergamin przed oczy Wiliama.
-Aaaa – mruknęła rozumiejąc nagle całe zamieszanie. – A już miałam nadzieję, że chociaż Ty masz trochę oleju w głowie. A jednak swój do swego ciągnie.- Wiliam spojrzał na nią lekko urażony, ale później musiał przyznać jej rację.
- Septimus jest rozsądny...- powiedział, a Anna zaśmiała się, usiadła obok Wiliama.
- Widać, że go nie znasz. Septimus I rozsądek dobre... Co czytasz? – wyjęła pergamin z jego dłoni.
Expetro Patronum. – odczytała.
- Tez nie mogę zapamiętać definicji jest do chrzanu. A samego patronusa chyba nigdy nie wyczaruje.
- Dlaczego? To proste. Patronus jest niczym innym jak cielistą formą szczęścia. Do Szczęścia potrzebna jest nam dopamina – neurotransmiter, który powoduje, że czujemy się szczęśliwi. Przyczynia się on do poczucia szczęścia, kiedy wydzielany jest w mózgu. I to ten neurotransmiter odpowiada za wytworzenie zaklęcia. Aby uzyskać cielistego patronusa musisz osiągnąć jak największy poziom dopaminy, a jak najbardziej obniżyć hormon stresu, który jest wytwarzany przez strach. Co samo w sobie jest trudne, ale przed wyrzutem zaklęcia to przecież czuć. Strach jest ostry w odczuciu magicznym. Kiedy wyczarowujesz zaklęcie odczuwając silny strach to magia jest wtedy ostra, prawie parzącą, jakby chciała Cię skrzywdzić więc to musisz zatrzymać w sobie. Aby uzyskać patronusa nie możesz pozwolić, aby te negatywne fale energetyczne uwolniły się. Musisz je najprościej mówiąc zblokować, a uwolnić tylko te szczęśliwe. Ale to jest do opanowania. Na początku najlepiej jest w ogóle nie myśleć o niczym co nas przeraża, ale wiadomo, że w trakcie walki to wręcz niemożliwe jak wiesz, że możesz dostać zaklęciem w plecy. I w takich sytuacjach musisz już blokować wszystko to co powoduje wyrzut hormonów stresowych. Kwestia wprawy... Ale to czuć i akurat te dwie emocje są tak różne, że nie idzie tego pomylić. Gorzej jak do zaklęcia potrzebny jest spokój. Kiedy zaklęcie wytwarzane jest że spokoju. Ono już może się pomieszać że szczęściem. Albo ja to mieszam. Dumbledore twierdzi, że za bardzo uznaje odczuwanie spokoju za szczęście. To chrzani zaklęcia... Ale Patronus jest najprostszą formą fali energetycznej bo wymaga tylko szczęścia. Bo na przykład...
- Wiliam?- przerwała mu Anna.
- Tak?- zapytał zdekoncentrowany
- Patronus jest „najprostszą formą fali energetycznej"?
- Merlinie wiem! Nie mogę zapamiętać tej pochrzanionej definicji...- Burknął biorąc od dziewczyny pergamin po raz milionowy próbując zapamiętać dokładnie definicje zaklęcia Expetro Patronum. Bo tylko ta definicja jest uznawana za prawidłową na Egzaminach.
- Wiliam, Patronus jest uznawany za Najtrudniejsze zaklęcie...
- Bez przesady w rankingu Harpera zajmuje szesnaste miejsce. Nie jest Najtrudniejsze. Jest po prostu bardzo wizualne. Jego trudność polega na tym, że trzeba wyodrębnić i ukierunkować emocje... O wiele trudniejsze, a jeszcze bardziej superowe jest zaklęcie Filasa. Tworzy coś w rodzaju magicznego szybowca który wyłapuje zaklęcia przeciwnika. Ale nie neutralizuje ich mocy. Co jest mega. Bo możesz spożytkować moc przeciwnika w dowolnym momencie. Nie tak jak w przypadku tarcz, że odbija zaklęcie przeciwnika od razu. Zaklęcie Filasa daje czas na analizę , gdzie ma być użyta moc wroga. Albo gdy wiesz, że już nie dajesz rady i potrzebujesz odpoczynku to możesz użyć jej w barierze ochronnej... Ale wprowadzenie obcej mocy w barierę jest cholernie trudne. Samo stworzenie bariery to kosmos. Ale... Septimus mówił... kurde muszę poczytać o tych barierach. Dumbledore twierdził, że nie będę w stanie wyczarować bariery dopóki nie osiągnę magicznej dojrzałości. Więc nawet nie chciał ich omawiać. A to się zdziwił...- mruknął, a za chwilę wrzasnął gdy poczuł szczypniecie w policzek. Spojrzał z wściekłością na Skrzatkę.
- Panicz miał się uczyć- powiedziała z naganą- I Mgiełka ma pewność, że nie to miał na myśli Pan Severus.
Wiliam ponownie zaczerwienił się po same uszy. Z wściekłością wziął do ręki kolejna teczkę, nawet nie patrząc na Anne i Aleksandra. Zachmurzony rozpieczętował teczkę patrząc na pierwszą stronę.
Eliksiry
Brr nienawidził tego. Ale wkuwanie składników, receptur i właściwości było na tyle nudne, że z całą pewnością jego myśli nie będą szybować do dużo ciekawszych alternatyw zaklęć jak w wypadku Obrony Przed Czarną Magią. Kiedy po raz trzeci czytał o właściwościach śluzu ślimaka, skrzydeł nietoperza, pijawek, rdest ptasi i wielu innych składnikach jego myśli i tak odfrunęły do analizy tego co Severus Snape, Dziedzic Merlina, mistrz Oklumencji, Szpieg i były Śmierciorzerca widział ciekawego w tak nudnej dziedzinie. To było tak katastrofalnie nie ciekawe, że Wiliama aż bolała głowa od prób zapamiętania samych nazw składników, nie wspominając o ich właściwościach. W końcu z całą świadomością ewentualnej awantury , że złamał nakaz nauki po prostu ułożył się wygodnie na kanapie i pozwolił sobie zasnąć... Nawet Sen był lepszy od Eliksirów. A i tak w jego głowie szalały myśli, że może jakby kociołki latały to by go bardziej interesowały. I tak zasypiał wyobrażając sobie kociołek z skrzydełkami jak w zniczu, a później minę Mistrza Eliksirów jak kociołek ucieka mu sprzed nosa. Jego iluzja senna była na tyle rzeczywista, że zaśmiał się pod nosem, a później zasnął na dobre już nic nie słysząc.
~oOo~
Nuda...
Wiliam był znudzony...
Okrutnie i przerażająco znudzony. Bez Chrisa i Septimusa było mu dziwnie... I chyba pierwszy raz od bardzo dawna czuł przerażającą nudę.
Przed obiadem zajrzał do chłopaków. Spali... Swinss wygonił go z pokoju szybciej niż Wiliam do niego wszedł. I zaprowadził Wiliama do jego pokoju gdzie w tajemnicy przed ojcem dał Wiliamowi opracowane pytania z SUM z lat kiedy on sam chodził do Hogwardu. Twierdząc, że cały jego rocznik opierał się na tych pytaniach. I wszyscy zdali na przyzwoitym poziomie.
Młody Uzdrowiciel z lekkim rozbawieniem przeglądał notatki Wiliama i stwierdził, że nikt normalny nie przygotowuje się do Egzaminów na podstawie tak rozbudowanych notatek. A Wiliam miał namacalny dowód, że ojciec przegiął. I rzeczywiście przygotowane przez niego konspekty zawierały co najmniej o połowę informacji więcej niż Wiliam potrzebował. A Wiliam spędził dwa tygodnie przed przesłuchaniem w próbie zapamiętania tych wszystkich informacji. Ale na szczęście stwierdził, że pomimo stresujących warunków jakie wtedy panowały w rezydencji Tobiasza nawet coś tam jeszcze z tego pamiętał.
Jednak pytania i ich opracowania podsunięte przez Jacka były prawdziwym zbawieniem. Z każdego przedmiotu było po trzydzieści pytań. Co dawało w sumie dwieście siedemdziesiąt pytań. Co wydawało się przerażającą liczbą dopóki Jack z westchnięciem nie usiadł wziął całą listę i zaczął odpytywać Wiliama. I nagle okazało się że z dwustu siedemdziesięciu pytań zostało jedynie osiemdziesiąt siedem, których Wiliam nie umiał. To było nawet budujące. Na pewno Wiliam z większym optymizmem zaczął podchodził do Wtorkowych Egzaminów.
- Gorzej jak nic nie trafię. Znając moje szczęście...
- Wiliam te pytania to cały materiał z pięciu lat ! Tylko okrojony. Mogą zmienić formę pytania, ale sens będzie taki sam. Olej Wróżbiarstwa odpadnie Ci kolejne pięć pytań. Opieka nad Magicznymi Stworzeniami to też bzdura. Skup się na Zaklęciach, Transmutacji, Eliksiry, Obronę masz w małym paluszku cwaniaku. W zasadzie z Zaklęciami też dajesz radę. Jakbyś nie stracił całego piątego roku to byś nie miał co robić! Nie ma tragedii. – powiedział spokojnie Jack.
W akcie łaskawości Jack skopiował na czysty pergamin zagadnienia, których Wiliam nie umiał dzięki czemu ograniczył ilość pergaminów do jednej rolki
- Pogadaj z Jonasem jest dobry z Transmutacji. Myślę, że sporo może Ci wyjaśnić. Tylko nie pokazuj mu tych pytań! Oni żyją w przekonaniu, że nie ma co Wam ułatwiać. – Jack przewrócił oczami, a Wiliam wytrzeszczył zęby.
- Dzięki! – powiedział.
I po obiedzie zagaił o temat Jonasa, który był więcej niż chętny, aby pomóc. Ksawery zauważając, że Wiliam uważnie go słucha omawiał z coraz większym zaangażowaniem poszczególne zagadnienia. O wiele bardziej szczegółowo niż była potrzeba, ale Wiliamowi wcale to nie przeszkadzało. Bo na koniec wcale nie nudnego wykładu miał obiecane, że przeprowadzą kilka Transmutacji.
A Wiliam nie mógł się doczekać kiedy spróbuję przemienić królika w bambosze, krzesło w biurko, albo sprawić aby te przedmioty stały się niewidzialne. Był więcej niż chętny aby to zrobić.
Wiliam był pewien, że jest w stanie to zrobić! Skoro zdjął barierę już teraz nic go nie zatrzyma. Tak myślał. I grubo się pomylił.
Bo o ile Transmutacja krzesła w biurko poszła mu bezbłędnie, ale był to materiał z trzeciego roku, tak królik który miał się przemienić w puszyste bambosze spłoną, z tak przerażający piskiem, że Wiliamowi na samo wspomnienie było nie dobrze. Później Jonas kazał mu sprawić, że krzesło stanie się nie widzialne. Ale zamiast niewidzialnego krzesła Wiliam wyczarował wielką czarną dziurę nicości, przez co musieli zawołać Wilsona, aby cofnął Transmutacje, Bo ani Wiliam, ani Jonas nie potrafili. Te dwa nie powodzenia, a właściwie skala problemu tak bardzo zszokowały mężczyzn, że kazali Wiliamowi próbować i próbować. Dając mu wskazówki jak ma używać mniej mocy. Jak spróbować panować nad ilością zużywanej mocy. A wszystko co mówili Wiliam próbował zrobić z tak miernym skutkiem, że powoli zaczynał tracić cierpliwość .
W końcu Wilson kazał mu ćwiczyć na balonie. Wiliam zaklęciem miał pompować i zmniejszać balon. Aby zmniejszyć balon musiał redukować ilość mocy. Rozwalił piętnaście balonów nim w końcu zrozumiał o co im chodzi z redukcją mocy. I o ile wydawało by się, że już to rozumie tak kolejny królik spłoną z przerażającym piskiem.
Byli tak pochłonięci problemem, że Wiliam celowo ignorował pieczenie pierścieni, a dwaj mężczyźni jakby wcale nie zauważali, że pot spływa mu po skroni. Dopiero, gdy wkurzony Swinss praktycznie wbiegł do salonu i zrobił im wszystkim awanturę, Wiliam spojrzał pod czarną koszulkę, aby z irytacja stwierdzić, że świeci się na czerwono.
I zabawa się skończyła.
Chociaż najpierw było zabawnie obserwować jak Swinss ruga Jonasa I Wilsona. Ale później zabrał się za Wiliama. Drąc się na niego i przeklinając jego lekkomyślność. A Wiliam cieszył się, że ojca w tym czasie nie było w domu. Choć fakt, że Severus był w Hogwardzie martwił go tak samo mocno jak ewentualna złość.
Po półgodzinnym odpoczynku, solidnym posiłku na szczęście czerwona aura zmieniła się w pomarańczową. Ale Wiliam dostał kolejny tego dnia zakaz. A Mgiełka dostała reprymendę od Swinssa, że spociła chłopaka z oka. Przez co teraz była dla chłopca o wiele bardziej surowa. A nawet za zgodą Jacka zblokowała moc Wiliama, aby już nic więcej nie narozrabiał.
Więc teraz o godzinie osiemnastej Wiliam dostawał fioła z nudów. Przez chwilę nawet z zaciekawieniem obserwował starego dęba, stwierdzając, że wspięcie się na drzewo było by dość ciekawe, ale Mgiełka powstrzymała jego zapędy nim nawet dosięgnął drugiej gałęzi. Krzycząc na niego, że jest gorszy od dwulatka, bo oszukał ją, że jest spragniony.
Wiliam był znudzony...
Bardzo znudzony...
W akcie desperacji poprosił Mgiełkę, aby go uśpiła. Ale skrzatka bezradnie pokręciła głową twierdząc , że próbuję już od godziny i nic na chłopca już nie działa. A Swinss stwierdził, że nie może przyjść do chłopaków wcześniej jak o 21! A to były przerażająco długie trzy godziny.
- Gdzie Aleksander i Anna?- w końcu zapytał. Mgiełka uniosła głowę.
- Zafiukali do domu Pana Wilsona Paniczu, po brakujące rzeczy . Wrócą nie wcześniej jak za godzinę.
Ta odpowiedź jeszcze bardziej zirytowała Wiliama.
- Mogę polatać?- zapytał.
- Uzdrowiciel wyraził się jasno, że dopóki Panicza zaklęcie nie zmieni barwy na żółtą to Panicz ma odpoczywać.
Wiliam zwiesił głowę z kanapy patrząc na stworzenie z żalem.
- To może zagrasz że mną w szachy? – zapytał.
- Skrzaty nie grają w szachy Paniczu.
- Brrrr- Warknął pod nosem. Zamykając oczy. Mógł poczytać. Ale jedyne co miał pod ręką to materiały szkolne. A one go już zirytowały tak, że nie chciał na nie patrzeć.
- Umiesz wyczarować chociaż zabawkowe pianino? – zapytał. Mgiełka wytrzeszczyła oczy jakby dopiero teraz przypomniała sobie o tym fakcie.
- Panicz ma tu fortepian! – wykrzyknęła z taką radością jakby ktoś jej zdjął kamień z serca.
Wiliam wystrzelił z kanapy jak z procy. Nagle poczuł, że trzy godziny to zdecydowanie za mało!
~oOo~
- Podobno rozpiera Cię energia- usłyszał. Przerwał grę na fortepianie. Popatrzył na ojca, a później na instrument.
- Nie musiałeś. Jestem więcej niż pewien, że jeden fortepian mi wystarczy.- powiedział, ale uśmiech i tak nie schodził mu z ust.
- To nie ja. – powiedział Severus, patrząc na syna z zaciekawieniem.
- A Więc dziadek- strzelił, a Severus kiwnął głową przywołując sobie krzesło. Usiadł rozkładając się po oszklonym wypełnionym roślinami pomieszczeniu.
- Nie byłem tu od szesnastu lat- mruknął. Wiliam rozejrzał się.
- Nasz dom nie jest tak wystawny jak Tobiasza...- Zadrwił nastolatek.
- A czego się spodziewałeś Will?- zapytał.
- Na pewno nie tego... No wiesz nie wydajesz się... No nie wiem... Ale po Malfoyach widać, że są bogaci, a ty...
- A ja nie wyglądam. – Zadrwił Severus.- Dziadek Cię rozpieszcza, wiesz? Dla mnie był bardziej surowy...
- Nie kupował Ci fortepianu do każdego domu?- zapytał, a Secerus zaśmiał się cicho.
- Ty też na to nie licz. Przynajmniej mam nadzieję, że się o pamięta- mruknął. Kręcąc głową.
- I mówi to człowiek który kupuje dziecku miotłę z pozłacaną roczką- Zadrwił Wiliam.
- Jestem więcej niż pewien, że to tylko farba Will.
- Złoto. Do tego to najlżejsza miotła na rynku Limitowana Edycja Błyskawicy na całym świecie jest ich sześć, tato. W linii prostej może rozpędzić się do 160mil/h w dziesięć sekund Majstersztyk dla każdego ścigającego. Kosztuje majątek. Dlatego jeśli chcesz możesz ją oddać do sklepu. Jeszcze nie używana. Od początku podejrzewałem, że nie wiesz co to jest. Ktoś Cię dobrze naciągnął i perfidnie wykorzystał brak twojej wiedzy Ojcze- powiedział ze spokojem. Choć po cichu liczył, że nawet jak ojciec zwróci miotłę to będzie miał szanse na zwykłą Błyskawice, albo chociaż na Nimbusa.
- Merlinie zabije go!- powiedział Severus przecierając oczy.
- A więc znowu Dziadek- mruknął że śmiechem.
- Jeśli choć raz uzyskasz na niej taką prędkość to Cię obedrę ze skóry! – Warknął.
- Nie oddasz jej? – zapytał szczerze zdziwiony.
- Takich rzeczy sie nie oddaje synu. Sześć na świecie? Za pięć lat potroi swoją cenę. – mruknął- A poza tym w tym momencie mam więcej niż pewność , że co najmniej trzy jak nie cztery są w moim domu. Chociaż wątpię, aby Wilson pozwolił wsiąść Aleksandorwi na coś takiego. – mruknął.
- Myślisz, że ...
- Myślę, że mieli je zanim ty o niej przeczytałeś Will i prawdopodobnie dziadek o tym wiedział. Oni są rozpuszczeni jak dziadowski bicz.
Wiliam zachmurzył się na to stwierdzenie. Jakoś dziwnym trafem słysząc słowo „rozpuszczony" od razy przed oczami pojawiał mu się Dudley.
- Wiesz czy Druslayowie są bezpieczni? – zapytał nagle. Severus zmarszczył czoło na tak gwałtowną zmianę tematu.
- Nie słyszałem by coś im zagrażało. Wyjechali z Surrey. Tęsknisz za nimi? – zapytał. Obserwując bacznie syna. Nie wiele wiedział o życiu Harrego Pottera w świecie mugoli. Ale to co udało mu się dowiedzieć było wystarczająco niepokojące.
- Dlaczego wyjechali? – zapytał.
- Śmierć dziecka jest bardzo bolesna. Czasem łatwiej jest uciec. – oczy Wiliama rozszerzyły się w przerażeniu.
- Dudley nie żyje?- zapytał z przerażeniem. Severus zmarszczył znowu czoło.
- Harry Potter nie żyje!
Wiliam popatrzył na ojca, a później wybuchł śmiechem.
- Nie to na pewno nie to. – Burknął.
- Myślisz, że śmierć dziecka które wychowywali od czternastu lat nie była dla nich szokiem? – zapytał.
- obstawiam, że wypili szampana krótko po pogrzebie.- powiedział uciekając wzrokiem do klawiatury pianina. Uderzył w pierwszy klawisz, a później drugi jakby chciał skończyć tą rozmowę. A Severus nie wiedział czy lepiej ciągnąć ten temat czy odpuścić.
- Petunia Druslay spoliczkowała Dumbledora nazywając go Czarodziejskim Ścierwem. Przy wszystkich. Przy trumnie chłopca którego wychowywała. Nie wyglądała na kogoś kto chce pić szampana. – Chłopiec otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć, ale nie do końca wiedział co. Później pokręcił głową jakby to było niemożliwe.
- Fotoreporter Proroka uwiecznił ten moment. Gazety rozpisywały się o tym bardzo długo.
Chłopak zachmurzył się jakby ta jedna informacja w żaden sposób nie pasowała do jego wspomnień.
- Wiliam mam prośbę. Nie musisz odpowiadać teraz. Bo to nawet musi poczekać. Jesteś jeszcze zbyt niestabilny fizycznie by od ciebie tego wymagać. Ale... kiedy już będzie dobrze. Pozwól mi obejrzeć swoje wspomnienia z dzieciństwa. – Zielone spojrzenie spiorunowały ojca.
- Po co?
- Bo chce coś sprawdzić.
- Nie ma co sprawdzać!- Warknął. Jego palce przejechały po klawiszach instrumentu tak gwałtownie i z taką złością, że po plecach Severusa przebieg zimny dreszcz. Złapał jego dłonie, siła zmuszając smarkacza aby spojrzał na niego.
- Domyślam się, że było źle. Jestem więcej niż pewny, że życie z Druslayami było bardzo bardzo odległe od tego jakby wyglądało twoje życie w tym domu, czy nawet w domu Pottera. I chciałbym zobaczyć te wspomnienia, aby zrozumieć dlaczego było tak koszmarnie.
- A co tu rozumieć? Czarodzieje nie lubią mugoli, mugole nie lubią czarodziejów. Te dwa światy nie powinny się mieszać. – Burknął
- Tak uważasz? – zapytał, ramiona chłopaka opadły.
- Jestem już zmęczony mogę iść? – zapytał. Severus spojrzał na chłopca zmęczonym spojrzeniem.
- Dlaczego zaatakowałeś Chrisa? – zapytał zmieniając temat.
- Już mówiłem źle oceniłem sytuację.
- Co dokładnie się stało synu...- zapytał. Teraz kiedy w końcu Severus się uspokoił mógł z nim o tym porozmawiać. A nie tylko drzeć się. Wiliam wciągnął powoli powietrze i zaczął opowiadać. Troche zmieszany i zawstydzony. Może z większą złością czując, że tapla się w bagnie kłamstw i niedomówień. A gdy skończył spojrzał na ojca z zaciśniętymi zębami.
- A teraz? – zapytał Severus
- Teraz?
- Teraz. Miałeś cały dzień na przemyślenie sytuacji. Co teraz o tym myślisz.
- Myślę, że nie musiałem robić z siebie świra, mogłem z nim to inaczej załatwić- Burknął, Severus uśmiechnął się pod nosem.
- Czyli było coś do załatwienia? – zapytał. A Wiliam zacisnął mocniej szczęki.
- Chris rządził Septimusem. Mną też próbuję. – przyznał niechętnie.
- I to Cię denerwuje?
- Bardziej martwi. Znaczy wkurza też. Bardziej niż bym chciał. Ale głównie martwi. – Severus zmarszczył czoło.
- To w rzeczywistości może być problemem. Na progach. To twoja moc ma pokonywać Progi. Z nimi, ale oni muszą stulić ogon. Rozumiesz?
- Mam obawy, że to Chris pokonał pierwszy próg
- Obydwaj- powiedział Severus.
- Co? Skąd?
- Dziadek wytłumaczył Septimusowi jak ma maskować swoją moc przed tobą. Musiał to zrobić bo nie pozwalałeś na dłuższe łączenia. Kiedy Septimus próbował przez atak wytworzyć lub utrzymać łączenie ty to zrywałeś. Wtedy byli pewni, że chodzi o twój strach. Że boisz się, że ich skrzywdzisz. A może broniłeś siebie. Bo już raz złamali twój opór. Złamali twoje granice bez twojej zgody. I myślę, że jeśli tego sobie nie wyjaśnicie. Dopóki Ty nie odzyskasz pewności siebie będziesz na nich zły. Będziesz tracił panowanie nad sobą przy najmniejszym oporze z ich strony. Bo oni już raz zawiedli twoje zaufanie. A teraz . Do tej pory to oni decydowali o tym jak Wygląda Wasze łączenie. Ale ten etap miną. Teraz masz dość siły, aby pokazać im kto Tym kieruje. Kto ma najwięcej mocy. Rozumiesz?
Wiliam zasępił się odrobinę, a później złośliwy uśmiech pojawił się na jego ustach.
- Mam im to pokazać w trakcie Wymiany Mocy?
- Dokładnie tak.
- Brzmi ciekawie...- powiedział ostrożnie.
- Moim skromnym zdaniem nie podejrzewają jak bardzo inaczej może wyglądać Wymiana Mocy, kiedy to Ty wykonasz łączenie.
- Nigdy tego nie robiłem.
- To się nauczysz. Tylko nie możesz pozwolić im na przejęcie kontroli. Teraz to Ty rozdajesz karty. Jesteś wystarczająco silny, synu. I umiesz to zrobić. Umiesz to zrobić tak jak żaden z nich. Po to był potrzebny ten tydzień. A teraz czas na solidną kolacje. Bo czeka Cię kawał Ciężkiej pracy.
Wiliam uśmiechnął się złośliwie. Tak bardzo złośliwie jak tylko Snape może. A gdy najedzony, wykapany i pewny siebie wszedł do pokoju patrząc na dwóch zachmurzonych lekko zdezorientowanych długim snem nastolatków stwierdził, że warto było się ponudzić. Teraz to On im pokaże czym jest Moc Dziedzica Codogana.
~oOo~
AJM
Zapierdziel aktualny cały czas. Jednak są chwilę spokoju. Przy kubku kawy powstają rozdziały. Nie idealne, ale jest tyle do opisania!
Rozdział 43 na weekend. Kolejny najwcześniej w poniedziałek.
