21.Granice cz.2
- Wiliam! – Zawołał Mistrz Eliksirów.- Zamierzasz rozwinąć swoją wypowiedz?
Nastolatek jedynie odwrócił się do niego plecami, a po chwili Severus dosłyszał spokojny równomierny oddech. Rozsiadł się w swoim fotelu obserwując sylwetkę syna. Co jeszcze ukrywa? Był dla niego zagadką. Przywołał koc, aby przykryć szczeniaka.
Niespodziewane pukanie drzwi przerwało jego zamyślenie. Ruchem różdżki otworzył drzwi.
- Hej!- przewrócił oczami na widok blondynki. Była niereformowalna i chyba jedyna osoba na świecie, która witała go swawolnym „Hej!".
- Śpi? – spojrzała na drobną postać skuloną na kanapie.
- Przed chwilą zasnął. Nie spodziewałem się Ciebie dzisiaj.
- Niezapowiedziana kontrola. Daniel mnie wysłał, chciał mieć pewność, że jutro wszystko pójdzie gładko.
- Mimo wszystko mogłaś dać znać. Nie pozwolił bym mu zasnąć.
- Wiesz, że nie mogę. Ten protokół jest do chrzanu. Myślisz, że się obudzi jak rzucę zaklęcie?
- Wyglądał na padniętego, ale kto go wie? Ten dzieciak to jedna wielka zagadka.
- Chris też nie wyglądał najlepiej. Septimus zasnął na siedząco w trakcie scanu. Co Wy im zrobiliście?
- Wprowadziliśmy w życie zalecenia Uzdrowiciela.- mruknął z złośliwym uśmiechem.
- Nie jestem pewna czy akurat doprowadzenie ich na skraj wytrzymałości było tym co Daniel miał na myśli.
- Wydaje się, że właśnie tego potrzebowali. – Joanna spiorunowała go wzrokiem. – rzucił Accio i powtórzył je kilkukrotnie. To jest duży progres... Septimus z Chrisem też przestali skakać sobie do oczu z byle powodu. Mów co chcesz, ale to działa.
- Nie wiem czy na Chrisa to długo podziała. Szybko się dostosowuje. A co tu dużo ukrywać jego konflikt z Tomasem wcale nie łagodnieje. Mój brat to prawdziwy palant. – zamilkła na chwilę - To co zgadzasz się na scan. Szkoda mi go wybudzać.
- Próbuj, na pewno nie przeklnie Cię zbyt poważnie .- Medyczka przewróciła oczami, ale mimo wszystko użyła najłagodniejszego scanu jaki znała. Chłopak ruszył ręką jakby odganiam natrętną muchę, ale nie obudził się. Gdy zaklęcie straciło swoją moc, Aśka po raz drugi machnęła różdżką. Zaklęcie przebiegło jeszcze raz przez ciało chłopaka.
Severus cierpliwie czekał, aż skończy, ale nauczony doświadczeniem poczuł zaniepokojenie. Według niego dzieciak był w porządku, ale niejednokrotnie już się przekonał, że jego ocena nie koniecznie odzwierciedla to co dzieje się w organizmie Wiliama. W sumie tak częste kontrolę medyków były mu na rękę. Jednak nadal uważał, że Ministerstwo nie powinno dostawać raportów z każdego scanu. Te informacje powinny być tajne. Jednak nie mógł z tym nic zrobić.
- I?
- Nie wiem czy to zasługa pierścieni czy waszych treningów, ale jest poprawa. Duża poprawa. Kortyzol spadł o dwadzieścia punktów, Hemoglobina skoczyła do dziewięciu koma sześć. Nigdy nie miał tak dobrych wyników. Przynajmniej odkąd ja go znam. Taka poprawa w kilka dni? Oby tak dalej.
- A jego magia?
- Wydaje się, że jest pod kontrolą. W sumie było by to dziwne jakby podwójne pierścienie jej nie okiełznały.
- W jego przypadku już nic mnie nie zdziwi. – powiedział podchodząc do barku z alkoholem.
- Masz ochotę? – zapytał.
- Nie mogę. Muszę złożyć raport Danielowi , a on dla DOS. Nie rozumiem czemu nie dadzą im spokoju. To wygląda tak jakby chcieli mieć pełną kontrolę nad nimi.
- Bo chcą.- powiedział upijając alkohol. Joanna zasępiła się. Jednak za chwilę jakby odgoniła pochmurne myśli, a na jej twarzy znów zagościł pogodny wyraz.
- Dobra pójdę już. I na Merlina dajcie im trochę luzy. To tyłki dzieciaki.
Severus odprowadził ją wzrokiem do drzwi, a później spojrzał na chuderlawego dzieciaka i jednym zaklęciem przeniósł go do łóżka. Wszyscy musieli w końcu odpocząć.
Wiliama wybudziło chłodne powietrze. Próbował okryć się kołdrą, ale coś zawzięcie mu przeszkadzało. W końcu podniósł się zirytowany, aby ocenić co mu przeszkadza.
- No w końcu! Spałeś jak zabity.
- Chętnie do tego wrócę. – mruknął naciągając kołdrę na głowę. Jednak ona nagle znikła. Spojrzał na ojca wkurzony.
- Wstawaj jest 9 i tak odpuściłem Ci śniadanie. Idź pod prysznic, ubierz się stosownie i przyjdź do salony coś zjeść. O jedenastej ma być Davies. Więc rusz się.
Wiliam zaklął siarczyście nakrywając głowę poduszką.
- Udam, że tego nie słyszałem.- odwrócił się, aby wyjść z pokoju syna, ale coś miękkiego uderzyło go w głowę. Odwrócił się poirytowany.
- W tej chwili!- Padło groźne ostrzeżenie i nastolatek ociężale zwlókł się z łóżka i poszedł do łazienki.
Severus spojrzał na poduszkę i się uśmiechną. Idą w dobrą stronę. Ocenił z zadowoleniem. Rzucił zaklęcie na łóżko, aby wyglądało jak nie używane.
Gdy nastolatek wszedł do salonu był już całkowicie rozbudzony. Severus ocenił jego wygląd i uznał, że najlepiej to skupi się na swojej kawie.
- Coś nie tak? – zapytał niewinnie. Severus uniósł brew.
- Wszystko w porządku. Pasują ci. – Teraz to Wiliam uniósł zdziwioną brew, ale usiadł za stołem zabierając się za jedzenie.
- Nie podobają ci się te ubrania, a jednak je kupiłeś.
- Nie ja je wybierałem. Ale podejrzewam, że sam byś też to wybrał, prawda?
- Nie wiem, może. To kto?
- Aśka. Jest miłośniczka mugoli. Stwierdziłem, że w tym temacie lepiej zdać się na gust kobiety.- Nastolatek popatrzył na swoją koszulkę w zastanowieniu – I jestem więcej niż pewien, że żaden magiczny nastolatek nie chodzi cały czas w szatach.
- No raczej, że nie. Ona dużo ryzykuje. Znaczy wiesz. To chyba nie było mądre mówić jej wszystkiego.
- Nie było, ale nie za bardzo mieliśmy wyjście. Tobiasz jej ufał. A ja nie miałem pojęcia co z tobą zrobić. Moja wiedza o medycynie kończy się na eliksirach. A twój przypadek był, no cóż niecodzienny.- powiedział.
- Więc uratowała mi życie...
- Nie da się tego ukryć. Poświęciła pięć miesięcy opiekując się tylko tobą. To były długie pięć miesięcy.
- Dla mnie to nadal dziwne. Była zima jak byliśmy w lesie, a gdy się obudziłem za oknem była wiosna i wszystko się zmieniło. To dziwne. Znaczy jak się nad tym zastanawiam to wydaje się to niemożliwe. A jednak!
- Straciłeś dużo miesięcy swojego życia. Wiliam straciłeś całe swoje życie. To jest dziwne. I gdybyś tak się nie czuł to bym się martwił. Świetnie sobie z tym radzisz. Zadziwiająco dobrze.
- To komplement czy obelga? Wiesz nie zawsze rozróżniam.
- Błazen. – Severus przewrócił oczami.
- Nie jest tak źle...- mruknął, a Severus pogubił się w logice jego wypowiedzi.
- O czym mówisz dokładnie?
- O tobie. O nas. Wiesz ja dużo myślałem o tym. Znaczy, miałem na to dużo czasu. Przed. I nawet myślałem w lesie aby ci powiedzieć.
- To dlaczego tego nie zrobiłeś? – nastolatek wzruszył ramionami.
- Przecież myślałem, że to i tak nic nie zmieni. To po co miałem Ci psuć humor.
- dalej nie rozumiem. – mruknął znad kawy.
- Pomyślałem, że pewnie czułbyś się zobowiązany być smutny czy coś. No wiesz chyba jest inaczej kiedy umiera wkurzający uczeń, a inaczej gdy on okazuje się twoim synem.
- Byłbym zmartwiony twoja śmiercią tak czy inaczej. Dzieci nie powinny umierać.
- Ale umierają. – mruknął ponuro. Severus przyjrzał się drobnej twarzy. Myśli chłopaka pofrunęły za pewne w kierunku Cedrika. Był tego pewien. To nie był dobry czas na rozdrapywanie dawnym ran. Nie kiedy DOS nie długo ma go przepytywać.
- Wiliamie- wyrwał chłopca z zamyślenia. Zielone oczy spojrzały na niego pytająco.
- Jestem szczęśliwy, że żyjesz i jesteś moim synem. Nie jest chyba aż tak źle być Snapem? – Chłopak obserwował go przez chwilę, a po chwili Severus mógł zaobserwować moment gdy zakładał maskę.
- No wiesz, bycie dziedzicem czarodziejskiej fortuny nie jest takie łatwe. –spojrzał na zegarek i poderwał się z krzesła. – chyba musze już iść. – Ze stołu zgarnął dwa jabłka.
- Moglibyście już znieść ten durny zakaz.- powiedział wycierając owoc o koszulkę.- Skrzaty nie chcą nam nic przynosić. Na raz nie zjem za dużo, a za godzinę już jestem głodny.
Severus spojrzał na niego z zaciekawieniem.
- Mówisz serio czy próbujesz załatwić sobie kremowe?
- Lubię kremowe! Ale jak jesteście tak bardzo negatywnie do niego nastawieni to jakoś to zniosę. Mówię poważnie jestem głodny. Jakbym z rok nie jadł.- mruknął gryząc jabłko. Severus spojrzał na niego. To była zadziwiająca zmiana.
- Od kiedy czujesz głód? Już w poniedziałek zjadłeś całe śniadanie.
- Patrzysz na to co jem?
- Już o tym rozmawialiśmy. Oczywiście, że zwracam na to uwagę. Byłeś pięć miesięcy w śpiączce, później też ledwie co ruszałeś jedzenie. Co się zmieniło? – zadał pytanie, bardziej aby gówniarz zastanowił się nad tym co powiedział niż aby udzielił mu odpowiedzi.
- To te Wasze treningi. Mecze się... – powiedział. Kolejny gryz jabłka, a jego oczy nagle zatrzymały się na pierścieniach.
- Myślisz...
- To jedyne logiczne wytłumaczenie. Jak już wczoraj spałeś Aśka zrobiła ci skany. Twoje wyniki w końcu drgnęły w dobrym kierunku. Dostawałeś końskie dawki odżywczego, a w żaden sposób nie ulegały poprawie. Więc tak. Myślę, że odzyskałeś apetyt dzięki pierścieniom. Zahamowały twoją moc, która najwyraźniej wyniszczała twoje ciało w tak wielkim stopniu, że nawet nie byłem tego świadomy. To dość przerażające...- powiedział ze zmarszczonym czołem.
- Porozmawiam ze skrzatami. Ale posiłki w wielkiej Sali dalej są obowiązkowe.
- Tak jest... a kremowe? – zaryzykował nastolatek
- Niech Ci będzie, ale tylko w sobotę. – nastolatek zawahała się przy drzwiach.
- Coś jeszcze?
- No wiesz ta godzina nocna... Przecież to porażka! Jak ja mam ich poznać jak musimy siedzieć zamknięci w swoich pokojach.
- Macie spać, a nie siedzieć. – powiedział że złośliwym uśmiechem. Wiliam spojrzał na niego z uniesione brwią.
- Porozmawiam o tym z Jonasem i Wilsonem. Cisza nocna dotyczyła bardziej chłopaków niż ciebie. To nie był pierwszy raz jak skoczyli na siebie. Jednak może zgodzą się na 22. Co nie zmienia faktu, że potrzebujesz snu. Pamiętaj o tym.
Nastolatek zasalutował żartobliwie, miał już rękę na klamce, ale zawahał się z ich otwarciem .
- Wiesz, to nawet fajne. Znaczy fajnie mieć tatę. – wymamrotał pod nosem. Severus uśmiechnął się.
- Idź już. Davies nie długo powinna być.
Nastolatek z uśmiechem opuścił komnaty ojca.
Wiliam zdążył wpaść do ich pokoju zaledwie kilka minut przed przyjściem Dyrektora i pracownicy Ministerstwa. Jednak zdążył zauważyć, że między chłopakami znów panuje gęsta atmosfera. Jednak nie miał czasu nawet spróbować się dowiedzieć co się wydarzyło.
Pracownica Działu Opieki Społecznej przywitała ich z uśmiechem. Jakby co najmniej jej przyjście było na rękę chłopakom.
- Już się znacie prawda? – powiedział dyrektor po przywitaniu. Trzy grobowe Tak jeszcze bardziej zagęściło wyczuwalną nerwową atmosferę.
- Chłopcy to tyłki krótka rozmowa. Jestem tu dla Was. – powiedziała dobrotliwie. Chris nawet nie próbował zamaskować swojego prychnięcia. Kobieta spojrzała na niego.
- Christopher to może zaczniemy od ciebie. Później Septimus. Mam nadzieję, że nie obrazisz się Wiliamie.
- Złamała mi Pani serce tą decyzją. – zironizował. Kobieta zmrużyła mocniej oczy, ale nic nie odpowiedziała. Dyrektor gestem wskazał im gdzie znajduje się gabinet. Wiliam opadł na fotel obserwując znikające postacie.
- Co to miało być? – usłyszał głos Septimusa.
- Nie trawie tej baby- powiedział szczerze. Septimus próbował go zagadywać, ale Wiliam nie miał ochoty na luźne pogawędki. Czuł jakiś niepokój. Próbował się uspokoić powtarzając sobie w kółko, że to tylko rozmowa. Nic więcej.
Christopher wrócił do pokoju wspólnego po czterdziestu minutach. Informując Septimusa, że miła Pani na niego czeka. Dopiero wtedy opadł na fotel na przeciwko Wiliam. Patrząc na niego dziwnie.
- Co chciała? – zapytał po chwili niezręcznej ciszy Wiliam
- W zasadzie to nic. Rutynowe pytania. Czy mi się tu podoba. Jak moja relacja z Dumbledorem. Czy chcę, aby mój ojciec był w szkole jako nauczyciel.
- To chyba spoko nie?
- Pytała o coś jeszcze. W sumie najwięcej pytań miała w jednym temacie. – powiedział z zastanowieniem.
- To znaczy?
- Pytała o ciebie Will. Bardzo dużo pytań dotyczyło ciebie. Kim ty do cholery jesteś. – mruknął posępnie. Przyglądając się mu uważnie. Zdecydowanie zbyt uważnie. Wiliam śpią się cały pod tym spojrzeniem.
- Nie wiem o co Ci chodzi Chris. – powiedział. Czy była szansa, że Ministerstwo wie o nim? Może ten cały Daniel coś im powiedział. Miał wgląd do jego akt. Wiedział o nim praktycznie wszystko. Serce zaczęło mu mocno bić.
- Powinienem to wcześniej rozgryźć. To przecież było oczywiste. – kontynuował Chris. A Wiliam z trudem nie zmienił pozycji ciała. Czuł się osaczony jego spojrzeniem.
- Co powinieneś wiedzieć? Bo chyba nie łapie...
- To co stało się w sobotę. To nigdy wcześniej nie miało miejsca.
- Nie rozumiem o co ci chodzi Chris.
- Wiesz, że znamy się z Septimusem od gówniarza? W sumie to dziwne, że ciebie nigdy nie poznaliśmy. Nasi dziadkowie przecież się przyjaźnią. Więc dlaczego Tobiasz ukrył cię nawet przed nami.
- Najwyraźniej nie ufają Wam tak bardzo jak sądzicie. Ja o was też nie wiedziałem. – powiedział tym samym oskarżycielki tonem.
- Tu nie chodzi o zaufanie. Kiedy wypiłeś „Przekleństwo"?
- To nie twoja sprawa Chris.
- Tu właśnie się mylisz. Jeszcze nie łapiesz prawda? Więc kiedy? Nosisz pierścienie od maja prawda? Więc obstawiam, ze końcówka kwietnia. To chyba wtedy mój ojciec zaczął kontaktować się z twoim.
- Chris to naprawdę nie powinni Cię obchodzić.
- Dlaczego Ciebie to nie obchodzi? Nie zastanawiałeś się dlaczego ojciec kazał ci to wypić dwa miesiące po nas? Musiałeś mieć zajebisty potencjał już nawet bez tego świństwa. Nie tak jak my. Wiec po co twój ojciec Ci to dał? Spędziliśmy razem dopiero tydzień i już wiem, że umiesz się obronić nawet bez magii. Z daleka widać, że ktoś cię tego uczył. Wątpię, aby Voldemort ryzykowałby atakiem na Ciebie, zbyt wysoko stoicie w tej pieprzonej hierarchii. - Wiliam uniósł głowę.
Nigdy o tym nie myślał bo wypił „Przekleństwo" jako pierwszy. Ale Christoper o tym nie wiedział. A skoro tego nie wie, nie wie też kim naprawdę jest Wiliam. I to trochę rozluźniło spięte ramiona chłopaka. Bo przecież nic gorszego od ujawnienia prawdy nie mogło go spotkać. Jednak słuchał uważnie słów drugiego chłopaka.
- Chris mój ojciec był szpiegiem. To chyba logiczne, że przygotowywał mnie na wszystkie ewentualności.
- No właśnie był... od Voldemorta nie odchodzi się od tak. Więc powiedz mi jakim cudem twój ojciec jest jeszcze żywy.
Wiliam wyprostował się w fotelu. To było więcej niż dobre pytanie. Pytanie które już dawno powinno zostać zadane i wyjaśnione. Jednak nie zdążył na nie odpowiedzieć, bo do pokoju wszedł Septimus. Chłopak który zawsze starał się być uśmiechnięty patrzył na Wiliama złowrogo. Jakby Wiliam mu coś zrobił. Podniósł się z fotela. Nie wiedział co ta baba im naopowiadała, ale zamierzał się dowiedzieć. Poszedł do gabinetu zaciskając mocno dłonie.
- Wiliam? Jeszcze Cię nie poprosiłam.
- Sam się wprosiłem. Co za gówno im Pani naopowiadała?
- Nic im nie naopowiadałam. Tylko rozmawialiśmy. Widocznie musieli coś źle zrozumieć.
- Ma mnie Pani za idiotę czy ich?
- Wręcz odwrotnie chłopcze. Widzę przed sobą trzech bardzo inteligentnych młodych ludzi z ogromną mocą. Tylko mam obawy czy Ci którym ufacie najbardziej nie próbują wmanewrować was w coś czego nie będziecie mogli cofnąć.
- Nie rozumiem...- Przyznał szczerze...
- Usiądź to porozmawiamy. Nie jestem tu po to abyś się mnie obawiał. – Wiliam zaśmiał się ponuro, ale opadł na krzesło.
- Jak znosisz pierścienie? – Wiliam spojrzał na swoje dłonie. Przywykł już do nich, ale gdzieś głęboko czuł nadal żal.
- Najwyraźniej tego potrzebowałem... – odezwał się w końcu.
- Twój uzdrowiciel też tak twierdzi. Patrząc na ciebie wydaje się, że miał stuprocentową rację. Wyglądasz dużo zdrowiej, a to dopiero kilka dni. Nie jesteś zły?
- Byłem... chyba każdy na moim miejscu by był. Była by pani szczęśliwa jakby ktoś ograniczył pani moc do zaledwie kilku zaklęć? Jednak powoli zaczynam sobie z tym radzić.
- Więc już operujesz kilkoma zaklęciami?
- Kilka to zbyt wielkie słowo. Dwa. Nie ma fajerwerków. – Spróbował zażartować.
- Nie jest tak jak po założeniu pierwszych ?
- Byłoby to już historyczne wydarzenie. Podobno nie można założyć trzech.
- Nigdy nie było takiej potrzeby. Nie jest powiedziane, że nie można.- ramiona Wiliama spięły się mocno. Co ona sugeruje? Czy próbowała go wystraszyć?
- Jednak wydaje się, że podwójna para przyniosła Ci ulgę. Prawda?
- W rzeczywistości tak jest. – odpowiedział siląc się na pewność siebie.
- A twoja tarcza? Ta którą wyczarowałeś na przesłuchaniu. – Wiliam uniósł brew.
- A co ma z nią być?
- Udało Ci się ją ponownie stworzyć?
- Chyba sobie Pani ze mnie żartuje.
- Nie żartuje. Pytam.
- Na chwilę obecną wydaje się poza moimi możliwościami.
- Sprawdzałeś?
- Zawsze wszystko sprawdzam.
- Więc nie możesz jej obecnie stworzyć?
- Nie.
- A wcześniej? Twój ojciec nie wydawał się zdziwiony gdy ją przed nim stworzyłeś.
- Zdążyło się. – potwierdził
- Ile razy?
- Dwa. W trakcie przesłuchania i kilka dni wcześniej. Dlatego wiedziałem już co robię.– odpowiedział.
- I twój ojciec nie zorientował się, że coś jest nie tak? Taki poziom Magii miesiąc po założeniu pierścieni? Dlaczego tego nie zgłosił?
- Nie miał pewności.
- Medyk nie miał nawet cienia wątpliwości. Złożył wniosek pół godziny po twoim przesłuchaniu. Dlaczego nie chciał ci pomóc?
- Kto nie chciał mi pomóc?
- Twój ojciec.
- Kto powiedział, że nie chciał? Robi co może.
- To wpływowy człowiek. Mógł pozyskać pierścienie dużo szybciej. Zważając na jego bliskie kontakty z Dyrektorem śmiem twierdzić, że mógł je uzyskać, zanim wniosek zostałby rozpatrzony pozytywnie. Dlaczego narażał twoje zdrowie i biorąc pod uwagę wydarzenia z przesłuchania także życie.
- Ojciec nie narażał mojego życia w żaden sposób.
- Opinia medyczna mówi coś innego. Dopiero, gdy Ministerstwo zainterweniowało poczyniono kroki ratujące twoje życie.
- Moje życie nie było zagrożone w żaden sposób.
- Raporty medyczne mówią coś innego Wiliamie. Zacytuję jeden z nich
„ Zidentyfikowano niedotlenienie tkanek sugerujące zatrzymanie akcji serca"
To nie brzmi zbyt dobrze Will. Kiedy doszło do tak dramatycznego zdarzenia?
- Nic mi o tym nie wiadomo.
- Pozwól, że przeczytam drugi fragment.
„Skrajne wyniszczenie organizmu, makro- i mikro- elementy poniżej normy. Stwierdzono niedokrwistość w stadium ciężkim poniżej 7 g/dl. Znaczna niedowaga. Zalecana stała kontrola medyczna, w celu podjęcia decyzji o ewentualnej hospitalizacji"
To jest fragment raportu lekarskiego ktory został utworzony po twoim przesłuchaniu. Powiem szczerze Will, gdybym miała tego świadomość nigdy nie dopuściłabym do przeprowadzenia przesłuchania ani tym bardziej do testu mocy. Z drugiej strony rozumiemy decyzje Daniela, że chciał mieć pewność, że twój ojciec straci prawa do decydowania o twoim zdrowiu. Nie mógł przewidzieć w tamtym momencie, że jesteś posiadaczem tak ogromnej mocy.
- To chyba nie zbyt dobry z niego uzdrowiciel co? – powiedział drwiąco.
- Ciężko jest ustalić moc czarodzieja po założeniu pierścieni Will. Jest to wręcz niemożliwe. Jedyne co pozwala ją oszacować jest oznaczenie potencjału sprzed wypicia trucizny. Twój ojciec robił wszystko aby zataić te informacje. Nie uważasz, że to dziwne?- Nie to nie było dziwne Severus nie miał dostępu do tych informacji. Pomyślał, ale nie mógł tego powiedzieć. Bo niby jak to miał wytłumaczyć? Jaki rodzić nie ma dostępu do akt medycznych swojego dziecka?
- A Pani by się chwaliła potencjałem swojego dziecka w czasach wojny? – zaryzykował
- Nikt cię nie wysyła na wojnę chłopcze. To nie jest twoja wojna. To nie ty odpowiadasz za jej przebieg. Więc dlaczego ciągle to Sugerujesz?
- Może dlatego, że wisi nade mną przeklęta przepowiednia. Więc niech Pani wybaczy, że wolałbym nie skończyć jak Potter. – Warknął.
- Skąd znasz przepowiednie i co daje ci podstawy sądzić, że przepowiednia mówi o tobie? – Wiliam uniósł głowę patrząc na nią z zastanowieniem. Bo już słyszał te słowa.
- Co ta rozmowa wnosi bo chyba się już pogubiłem.
- Ufasz swojemu ojcu?
– Bezgranicznie
- I zrobisz wszystko o co cię poprosi?
- No chyba Pani żartuje. Mam swój rozum.
- Czy możesz mieć podejrzenia, że ojciec zataja przed tobą jakieś znaczące informacje? – Wiliam był więcej niż pewien, że ojciec zataja przed nim bardzo wiele informacji.
- Mówi mi to co uważa za słuszne.
- Więc nie mówi ci wszystkiego. – powiedziała urzędniczka.
- No raczej... Według niego jestem dzieckiem i nie muszę wszystkiego wiedzieć. – podsumował, bo wiedział, że Severus tak właśnie go oceniał.
- Ale ty się z tym nie zgadzasz?
- Mam szesnaście lat do cholery.
- Za rok będziesz pełnoletni. Więc uważasz, że ojciec zataja przed tobą znaczące informacje.
- Dlaczego tak się uparłaś na mojego ojca. On nic złego nie zrobił. Lepiej powiedz mi dlaczego Christopher i Septimus patrzą na mnie jak na diabła po rozmowie z tobą.
- Wątpię, aby tak właśnie patrzyli.
- Wiem co widziałem do cholery. O co tu chodzi? Co Wy wymyśliliście?
- Ministerstwo, bo za pewne właśnie to masz na myśli mówiąc Wy. A więc ministerstwo wyraziło zaniepokojenie związane z Sobotnimi wydarzeniami.
- A co takiego złego wydarzyło się w Sobotę, że Ministerstwo wyraziło swoje zaniepokojenie. Chodzi Wam o tą wymianę zaklęć miedzy Chrisem a Septimusem? Serio? Nie chce nic mówić, ale Ministerstwo ma chyba poważniejsze problemy niż kłótnia nastolatków.
- Gdy w grę wchodzi kłótnia najsilniejszych nastolatków w Wielkiej Brytanii to już jest sprawa Ministerstwa. Tym bardziej, że jesteście objęci patronatem Ministra.
- Pojebało Was do reszty. Czy Ty siebie słyszysz? Dwóch gówniarza obrzuciło się zaklęciami, a wy kręcicie aferę na skalę państwowa? – powiedział nie dowierzając w to co słyszy. – I co ja mam z tym wspólnego? To oni się darli miedzy sobą.
- Ty nie brałeś w tym udziału?
- Nie!
- Raporty Medyczny wskazuje, że potrzebowałeś pomocy.
- W dupę sobie możecie wsadzić te Wasze pieprzone Raporty.
- Uspokój się. Nikt o nic cię nie oskarża. – Wiliam wytrzeszczył oczy. Bo za cholerę nie mógł zrozumieć co tu się właśnie odpierdala.
- Ale o co wy chcecie mnie oskarżyć jak ja kurwa nic nie zrobiłem!
- Zaistniało podejrzenie, że próbowaliście odprawić starożytny rytuał wykorzystując zasoby twojego dziedzictwa Wiliamie. A to już jest poważne narażenie granic moralnych naszego społeczeństwa. Zważając, że jesteś objęty pieczą Ministerialną nie mamy wyjścia I musimy interweniować.
- Jak ja nic nie zrobiłem! Oczyma Ty mówisz!
- Wiliamie już ci to mówiłam. Jestem tu dla ciebie. Prawdopodobnie nie jesteś w stanie ocenić jak ogromnej manipulacji zostaliście poddani. Nie sądzę abyś był w stanie sam na to wpaść. Mało tego analizując Raporty medyczne jestem więcej niż pewna, że nie byłeś i na chwilę obecną nie jesteś w stanie tego zrobić. Ale istnieje ogromne prawdopodobieństwo, ze będą dążyć do sprowokowania sytuacji imitującej rytuał, aby wasze moce mogły się połączyć. Tak jak to miało miejsce w sobotę, próbowali choć mieli świadomość, ze ty jesteś jeszcze słaby To nie dopuszczalne narażenie waszego zdrowia i życia. – powiedziała stanowczo patrząc Wiliamowi w oczy- Ten człowiek nadużywa wobec ciebie swojej władzy. Ty jesteś tylko dzieckiem. Dzieci nie mogą brać udziału wojnie. Ta wojna nie dotyczy Ciebie. Rozumiesz?
Nie, nie rozumiał. Szczerze mówiąc to kompletnie nie ogarniał co ta baba próbuję mu powiedzieć. Co właściwie ona chce zrobić? Co ona może tak właściwie? William nie wiedział. Nie interesował się jak dużą władze ma nad nim Ministerstwo. Wystarczyło mu, że Severus tu był razem z nim. Reszta wydawała się nie mieć znaczenia. Tym bardziej, że nie zamierzał łamać żadnych granic moralnych, ani żadnych innych.
- Wiliamie przejdziemy do pokoju wspólnego? Reszta na pewno już na nas czeka.
- JAKA RESZTA?
- Choć, wszystkiego się dowiesz za chwilę.
- Chce to wiedzieć teraz! O co wam chodzi się pytam! Przecież nic się nie stało. Nie rozumiem.
- Wiliamie, proszę...
Wyminął pracownice Ministerstwa zbiegajac po schodach. Na dole w fotelach siedzieli Christopher I Septimus ich Miny były nie tęgie, ale wydawali się spokojni. Dumbledore stał koło kominka obserwując ruchomy obraz. Wiliam uznał, że może i on za bardzo wszystko wyolbrzymia skoro reszta wydaje się spokojna. Gdy dołączyła do nich Daria dyrektor odwrócił się do nich.
- Wszystko w porządku Wiliamie? – Zapytał dobrotliwie.
- Może Pan mi wyjaśni o co chodzi. Bo ja kompletnie nie łapie.
- Za chwilę mój drogi. Będziemy mieli czas na rozmowy– uspokoił go Dyrektor, ale wcale nie czuł się spokojnie.
- Dario? – zapytał Dyrektor.
Wiliam uznał, że coś złego działo się ponad jego głową i nie był w stanie stwierdzić co.
- Przykro mi Dyrektorze. Stanowisko Ministerstwa nie uległo zmianie. Chłopcy są pod zbyt silnym wpływem ojców. Pomimo ograniczenia praw w dalszym ciągu wykorzystują swoje wpływy, aby kontrolować chłopców. To sytuacja nie do przyjęcia w ocenie Ministerstwa. Dobro chłopców jest na pierwszym miejscu. Skoro nie mogę usunąć ich ojców ze szkoły w takim razie to jedyne rozwiązanie
- Rozmawialiśmy o tym Dario.
- Najwyraźniej ich wpływy nie obejmują tylko chłopców Dyrektorze. Może i Pańską kuratele powinno poddać się ocenie.
- To Rada Nadzorcza decyduje o kadrze nauczycielskiej. Zajęcia i 2 godziny wolne po zajęciach. To tylko dzieciaki Dario.
- Zajęcia i godzina pod nadzorem. Przynajmniej początkowo. Później możemy rozważyć zmianę.
Wiliam patrzył na dyrektora i na pozostałych kompletnie nie rozumiejąc co właściwie się dzieje. Popatrzył bezradnie na chłopaków, ale ich miny wskazywały że wiedzą dokładnie tyle co on.
Niespodziewanie poczuł chłód przebiegający przez jego ciało. Ogarnęło go dziwne uczucie. Spojrzał zaskoczony na chłopaków i wiedział, że też to poczuli.
- Co to było? – zapytali we trzech równocześnie.
- Przykro mi chłopcy. Artykuł 9 paragraf 4 protokołu mówi jasno co należy zrobić w wypadku jego naruszenia. – powiedział poważnie Dyrektor. Wiliam wytrzeszczył oczy. Bo kompletnie nie wiedział czym jest owy artykuł. Jednak Septimus chyba go znał bo zrobił szybki krok do przodu.
- CHWILA, NIE ZŁAMALIŚMY ARTYKUŁU 9! – Wrzasnął.
- Chłopcy dowody mówią co innego. To tylko dla waszego dobra. Zrozumiecie to jak się uspokoicie. – odezwała się urzędniczka.
- Jak mamy się uspokoić do cholery jak łamiecie nasze prawa! Kurwa nawet nie pozwoliliście nam się bronić. Gdzie są nasi rodzice do cholery? Jakie to kurwa prawo skoro go nie przestrzegacie!
- Septimusie waszym rodzicom zostały ograniczone prawa rodzicielskie. Nie mogą tu być. Wasze sprawy reprezentuje wasz kurator, który z nami jest. W sytuacji realnego zagrożenia waszego zdrowia mamy prawo do wprowadzenia takich zasad natychmiastowo.
- Jakie natychmiastowo! Minął tydzień. Przygotowaliście się. Nie dając nam szans na obronę. To łamanie naszego prawa.
- O zaistniałej sytuacji zostaliśmy poinformowani dzisiejszego poranka. Myślę, że na dzisiaj już skończymy. Porozmawiamy w środę na spotkaniu, myślę że do tego czasu zdążycie już wszystko zrozumieć. – Powiedziała zbliżającą się do portretu.
- Dyrektorze byłby tak miły i mnie odprowadził? Mam jeszcze jeden istotny temat do omówienia. – Dyrektor delikatnie kiwnął głową na znak zgody.
- Chłopcy skrzaty przyniosą wam obiad. Myślę, że na dziś wystarczy już emocji. Porozmawiamy jutro.
Wyszli z pokoju zostawiając trzech oniemiałych chłopców. Gdy portret już się zamykał Septimus podbiegł do niego szarpiąc go w próbie otwarcia.
- Nie mogę Cię wypuścić chłopcze. Powiedział rycerz który był mieszkańcem portretu.
- Jak kurwa nie możesz! – wrzasnął wkurzony Septimus.
- Bez zgody Dyrektora nie możecie opuszczać pokoju. – powiedział spokojnie portret, a później odwrócił się do chłopców udając, że i ich nie widzi.
- KURWA! – wrzasnął Septimus waląc pięścią w obraz, a później z rezygnacja oparł głowę o ramę portretu.
Wiliam stał po środku pokoju próbując zrozumieć co się właśnie wydarzyło. Co oni zrobili? I dlaczego nie mogą opuścić pokoju?
- To wszystko twoja wina! Pieprzony dziedzic Merlina. Wiedziałem, że będą z tobą kłopoty! – wrzasnął Septimus oskarżycielsko mierząc w Wiliama palcem.
- Do jasnej cholery ja nic nie zrobiłem!
- Złączyłeś nas! – Septimus podszedł do niego z wypisaną furią na twarzy. – Od początku tego chciałeś, co nie? Nie będę twoim pierdolonym pachołkiem.
- Odwal się ode mnie! Jak mogłem was złączyć? Pojebało Was wszystkich do reszty? Moja magia jest bliska zeru do kurwy. To wy zaczęliście się obrzucać zaklęciami cholera wie dlaczego! -odwarknął.
Stali na przeciwko siebie. Septimus był wyższy od Wiliama przez co chłopak musiał unieść głowę, aby popatrzeć w rozwścieczone oczy.
- Dość! Kurwa uspokójcie się! – Chris wszedł pomiędzy nich. – o to im chodzi. Chcą abyśmy skakali sobie do oczu. Septimus do jasnej cholery to ty jesteś zawsze rozsądny. Zastanów się. Po co Wiliam miałby to robić? On na tym więcej by stracił niż zyskał! Pomyśl do cholery!
Septimus w końcu zrobił krok w tył. Mierząc Wiliama od góry do dołu.
- Już nic nie rozumiem. – powiedział Wiliam. Cofnął się kilka kroków i opadł na fotel patrząc na nich z przerażeniem. Septimus ponownie spojrzał na niego wkurzony, a za chwilę jego twarz złagodniała.
- On nic nie kuma...- powiedział w końcu.
- Dokładnie! Wiliam czym jest Merlinowski trójkąt? – padło niespodziewane pytanie. Wiliam spojrzał na nich.
- A skąd ja mam to wiedzieć? I co to ma wspólnego z tym wszystkim ? – zapytał bezradnie.
- Jak kurwa możesz tego nie wiedzieć! – Syknął wściekle Septimus mierząc go złowrogim spojrzeniem z góry. Wiliam już chciał się odezwać, ale wtrącił się Chris
- Sep on nie wie. Nie wiem jak to możliwe ale on naprawdę tego nie wie.
- Jak dziedzic Merlina może o tym nie wiedzieć Chris!
- Pomyśl! Twierdzą, że Tobiasz go wychował. Co w zasadzie jest nawet logiczne patrząc, że jego stary ciągle był tutaj, do tego lawirował między Voldemortem, a Dumbledorem. Według mojego dziadka Severus nie był w Węgrzech od śmierci jego żony. Jakoś dziwne mi się wydaje, aby przez tyle lat nie kontaktował się z ojcem, gdyby ukrył u niego syna. Co nie?
- Chyba po to go ukryli, aby nikt o nim nie wiedział.
- Mój dziadek był wkurzony, gdy okazało się, że Wiliam żyje. Moi ufali Tobiaszowi na tyle, abym ja go poznał. I co myślisz, że on by go ukrywał? Przez tyle lat? Przecież wojna była zawieszona. Voldemort zniknął , więc dlaczego mieliby być aż tak ostrożni. Czy on ci wygląda na kogoś kto wychował się z skrzatami i starym dziadkiem? To się kupy nie trzyma! I patrz na niego! „Przekleństwo" go sponiewierało. Jakby za późno dostał antidotum. Jego ojcem jest cholernym Mistrzem Eliksirów! Nie popełniłby takiego błędu przecież! Nie gdyby to planowali. A z drugiej strony, Septimus on ma podwójne pierścienie do cholery. Jego potencjał przed musiał oscylować powyżej 600, a może I więcej. Cholera go wie. To po cholerę Snape miałby mu to dawać?
Wiliam zmrużył oczy. W głowie kotłowało mu się miliony myśli. Był przerażony tym co zrobiło Ministerstwo, brakiem swojej wiedzy, a teraz Christopher niebezpiecznie zbliżał się do odkrycia prawdy.
- Kiedy wypiłeś „Przekleństwo" Will. – podniósł się z fotela, uznając, że przerwanie monologu Christophera jest jedynym wyjściem. Jednak to Septimus zagrodził mu drogę.
- Znasz Hogwart. Cholernie dobrze go znasz – powiedział pewnie.
- Jesteście nie normalni! – Warknął Wiliam odwracając się od nich uznając, że najlepiej zrobi ukrywając się w pokoju. Severus coś wymyśli. Jakoś ich okłamie. Wiliam nie był w stanie skupić się na tyle, aby jego kłamstwo było choć trochę wiarygodne. Jednak Christopher nie zamierzał skończyć.
- Tobiasz nie okłamał mojego dziadka, prawda? Wcale cię nie wychował. Byłeś ukryty, ale nie w Snape Monore. Ukryli Cię tam, gdzie nikt się nie spodziewał, a z drugiej strony twój ojciec mógł mieć rękę na pulsie. To dlatego ciągnął to szpiegowskie gówno. Nie dlatego, że ubóstwiał Voldemorta czy Dumbledora. On ma ich w dupie. To widać z daleka. On miał o wiele większy cel prawda?
Trzeba przyznać, że to nawet genialne. Najciemniej pod latarnią prawda? Dzieciak Potterów już pewnie dawno nie żyje. Pewnie zginął w dniu ataku. A ciebie podstawili. Twój potencjał był wysoki. Wyróżniałbyś się wśród rówieśników. Więc dał Ci idealna przykrywkę. Złoty Chłopiec. Idealnie. Wszyscy oczekiwali po nim dużej mocy. Nikogo to nie dziwiło. Voldemort miał swojego wroga, a z drugiej strony nawet nie podejrzewał, że nie ma szans w bezpośrednim starciu z dziedzicem Merlina. Magia dziedzictwa była po twojej stronie. Odrobina sprytu, którego jak wiemy masz dość spore pokłady i włos z głowy by ci nie spadł. Voldemort mógł Ci nafikać, ale wymyślił coś innego. Jakoś zmusił cię do wypicia „Przekleństwa" I cały genialny plan szlak jasny trafił. Nie spodziewali się akurat tego. Nie mieli antidotum pod ręką. Jak długo musiałeś czekać? Doba ? Czy dłużej? Miałeś na sobie zaklęcie kamuflażu czy jakieś inne? Jego zdjęcie musiało przyspieszyć działanie trucizny. To dlatego wyglądasz jak chodzący trup. A teraz Dumbledore robi wszystko, aby odzyskać nad tobą kontrolę. Szlak go trafią, że to teraz Snape'a tobą kieruje. Dlatego robi to wszystko. Dumbledore wie, że Severus mu nie ufa. Dlatego robi wszystko, aby go od ciebie odsunąć. I odzyskać pełną kontrolę. Tak jak to było przed grudniem. Prawda? To o to chodzi. Musiał wiedzieć, że jesteś za słaby na utworzenie Trójkąta. Ale twoja magia była na tyle zdesperowana kolejnymi pierścieniami, że wyczuwając nas chciała to zrobić. Bo tego potrzebowałeś. Dziedzictwo Merlina się odezwało. Tak jak chciał tego Dumbledore. Wiedział, że nie połączy nas, że jesteś za słaby. Ale to wystarczyło, aby Ministerstwo mogło podciągnąć to pod Artykuł 9. To o to chodzi. Prawda Wiliamie? A może jednak wolisz abym mówił do ciebie Harry?
