Dziedzictwo Merlina

Rozdział 4

- Wiliam obudź się.

Drobne ciało zwinęło się w kłębek. Okrywając się mocno kołdrą.

- Proszę synu. To ważne. No dalej... otwórz oczy.

W zamian usłyszał tylko głęboki oddech sugerujący mocny sen. Ściągnął kołdrę z nastolatka. Chłopak położył się na brzuchu i Zasnął. Delikatne zaklęcie chłodzące, a pogrążone w głębokim śnie ciało zadrżało.

- Wiliam tylko na chwilę. Otwórz oczy.

- Chce spać. – zaspany głos.

- Będziesz spać ile zechcesz. Ale teraz rzuć Leviosa.

- Jestem zmęczony- mrukliwy zadąsany głos

- Nie aż tak. Szybkie Leviosa na piórko na mojej dłoni i będziesz spał- zapewnił go Severus przeczesując jego włosy.

- Wolę spać.- zdecydował chłopiec.

- W tej chwili.- Ostry głos. Zielone oczy uchyliły się z trudem z widocznym niezadowoleniem.

- No dobra.- uniósł rękę, a piórko nawet nie drgnęło.

- Wysil się trochę. To tylko Leviosa...

- Odczep się... Chcę spać...

- Uwierz mi na słowo, że chcesz rzucić to zaklęcie. Później będzie łatwiej...- Powieki chłopca uniosły się.

- Co będzie łatwiejsze?

- Rzuć Leviosa...- rozkazał. Dłoń chlopca uniosła się i wyszeptał ciche „Wingardium Leviosa" piórko delikatnie zafalowało.

- Zuch chłopak. A teraz możesz spać. – okrył chłopca kołdrą. Głęboki spokojny oddech.

~ oOo~

-I jak?- cichy kobiecy głos.

- Śpi...

- Strasznie go to osłabiło... Nie spodziewałam się, że aż tak nadszarpnął jego układ nerwowy.

- Spodziewałem się czegoś znacznie gorszego. Chwała Merlinowi, że nie za padł w śpiączkę! Po prostu śpi... Może chociaż raz będzie miał szczęście.

~oOo~

- Wiliam Reparo.

-Daj mi spokój. – nieprzytomne spojrzenie.

- Nie mogę. No dalej. Zanim zaśniesz.

Delikatny ruch ręką. Spokojny oddech. Cisza.

~oOo~

- Będzie wściekły. – znajomy głos który tak bardzo chciał usłyszeć.

- Ale żywy...- lekko zirytowany głos.

- Nigdy się ich nie pozbędzie...

- A musi?

- Synu wiesz co mam na myśli!

- Wiem, ale to absolutnie nic nie zmienia!

- To wszystko zmieni. Ale nie mówię, że to źle. Nie mogłem już patrzeć jak potyka się o własne nogi. A gdy sam zrezygnował zlatania... Chwała Merlinowi, że to nie trwało dłużej.

- Każdej nocy modliłem się byśmy zdążyli, aby nie było za późno. Gdy Daniel powiedział, że przekroczył półmetek... Nie mogłem w to uwierzyć! To był ostatni moment!

- Zdajesz sobie sprawę, że Albus naumyślnie to odwlekał? Gdyby ochrona nie zabrała ich ze szkoły... Wykorzystałby to, że Chris I Septimus byli na granicy wytrzymałości! Ignacius wychodził z siebie! Próbował nawet ściągnąć pierścienie z Japonii...

- Byłby skończonym idiotą gdyby użyli obcych kulturowo artefaktów.

- A co mieli zrobić? Co Ty byś zrobił synu, gdybyśmy nie zdążyli?

- To oczywiste... Mam bransolety „eubudiat min 'ajl alhubi" od dwóch tygodni. Ja w przeciwieństwie do tych kretynów zawsze staram się być przygotowany na najgorsze...

Zapadła chwilowa cisza. Przerywana tylko spokojnym oddechem chłopca.

- Jak... – Tobiasz w końcu zapytał niedowierzając.

- Mam wielu przyjaciół Ojcze. Wbrew twojej opinii bycie Mistrzem Eliksirów ma swoje korzyści...

- Twój Geniusz nawet mnie przeraża...

Cichy śmiech...

~oOo~

- Synu. – delikatny dotyk na bladym policzku – Budzimy się

Cisza

- Wiliam otwórz oczy.- rozkazał.

Cisza

- Musisz to zrobić. – Głos nieznoszący sprzeciwu. Powieki uniosły się z trudem.

Głośne westchniecie i piórko po chwili uniosło się na jego dłoni.

- Daj mi spać.

~oOo~

- Nie długo się wybudzi.

- Wiem. I wcale mnie to nie cieszy.

- To może skorzystaj z okazji I Idź się przespać? Posiedzę z nim...

- Nie ma takiej potrzeby.

- Nie wkurzaj mnie Snape. Nie z takimi uparciuchami sobie radzę na co dzień.

- Grozisz mi?

- Nie śmiałabym...

~oOo~

- Wyspany?

- Mhyy...

- To dlaczego na mnie nie spojrzysz?

- Jeszcze chwila

- Nie ma tak łatwo... Levisa, synu...

~oOo~

- Gdzie jesteśmy?

- Prywatne apartament nauczycieli

- oh... to chyba nie jest fair

- Wolałbyś być w skrzydle?

- Chyba nie. Będą źli.

- Kto?

- Oni...

- Rozmawialiście?

- Chwilę. Mówili, że mam lepiej, bo Ty tu jesteś

- Tym się nie martw.

- Nie martwię. Tylko mówię. – rozbiegany wzrok.

- Melyflua objął stanowisko nauczyciela obrony.

- Oh... chyba nikt nie będzie gorszy od Lockharta.

- To chyba niemożliwe.

Cisza.

~oOo~

- Nie możesz go więcej zmuszać do zaklęć.

- Wiem. Coraz dłużej jest przytomny.

- To dobrze. Nie może trwać za długo w półśnie...

- Jeszcze kilka dni nie zrobi mu krzywdy...

~oOo~

- A Perevelly?- zachrypnięty głos.

- Co z nim?

- Został sam.

- Dziwnym trafem Flitwick dostał wspaniałą ofertę pracy w Azji. Nie mógł odmówić.

- Och... Więc jest sprawiedliwie

- Według twojego poczucia sprawiedliwości to na pewno. – potwierdził Severus.

Nastolatek odwrócił się na drugi bok i zasnął ponownie.

~oOo~

- Ich mamy też nie żyją?

- Żyją

- Och...

- Mają młodsze rodzeństwo. Nie mogą oboje ryzykować.

- To chyba fajne...

- Co?

- Mieć rodzeństwo.

- Nie planuje, więc porzuć te myśli.

- Tak tylko mówię.

- Prześpij się. Jeszcze nie jesteś sobą.

- Podejrzewam, że masz rację.

- Zawsze ją mam.

~oOo~

- Co to do kurwy nędzy jest...- przerażony krzyk

Severus uniósł głowę I wiedział, że etap półsnu mają za sobą...