BARTEK :
Po powrocie do domu przy ciepłej kawie z mlekiem rozmawiałem przez WhatsAppa z Dominiką. Czułem jej wsparcie na odległość ,czułem jak serce mi wali jak oszalał co zrobiłem to podzieliłem się tym że jestem z powrotem przyjęty.
-Cześć are you?
ść. I'm very good honey.
-I miss you
-Me too.
-Dominika,mam dla Ciebie dobrą wiadomość.
-Jaką?
-Wygrałem sprawę sądową z Kłosek,byłem na rozmowie z dyrektorem i przyjął mnie z powrotem.
-Naprawdę? Cudownie. - cieszyła się przez słuchawkę .
Nie ukrywam że ten dzień na zawsze zapadł mi w pamięci. Dyrektorowi szpitala dziękuje do dziś za to że się zlitował nade mną.
-A co z doktor Dąbrowską? Moją następczynią?
-Również wraca jutro do pracy.
-No to dobrze,najważniejsze że wracacie .
-Dokładnie.A ty?
-Ja? Bartek miałam o tym z Tobą pogadać. - rzuciła.
W jej głosie wyczułem chęć wygadania. Czułem że ona chce wrócić.
-Mów. - nalegałem.
-Coraz częściej myślę o powrocie do Nowy Jork i tutejszych ludzi ale powinnam wrócić.
-Jesteś tego pewna?
-Tak,w Nowym Jorku czuję się jak u siebie ale muszę wracać do ę że mam jeszcze sporo misji do wykonania.
Z jednej strony cieszyłem się bo w końcu będę mógł ją widzieć nacodzień.A z drugiej? Nie chciałbym by to wszystko do niej wrócił ługuje na wszystko co najlepsze. Chcę by żyła w spokoju .Nie chcę by twarz tego gnoja nawiedzała w snach.
-Kochanie jeśli naprawdę jesteś gotowa to wróć.Będę czekać.
-Jestem gotowa . Choćby mnie miały nękać koszmary .Nie poddam się.
-Nawet nie wiesz jaki mi dzień zrobiłaś. - uśmiechnąłem się.
Chciałem przejść przez ekran telefonu i ją przytulić.Lecz niestety fizycznie było to niemoż ę czekać.
-Wiem.
-Daj mi znać to ja odbiorę cię z lotniska.
-Dobrze kochanie.A teraz wybacz muszę kończyć.
-Trzymaj się skarbie.
-Do Zobaczenia.
W duszy się ucieszył miłość wraca do Polski. Już nie mogę się doczekać jej przylotu. A najwcześniej jutro. Dla ciekawości wszedłem na swoje social media i przeglądam skrzynkę pocztową ,piszą do mnie obcy ludzie. Nie znają ą mi wygranej z sprawy sądowej. Nie zamierzam im odpisywać.Nie chce nie potrzebnych zaczepek. Ta sprawa naprawdę mnie kosztowała wiele nerw. I to samo może powiedzieć Marika. Wypiłem do końca kawę i postanowiłem powiesić nasze wspólne zdjęcie na ścianie moje i Dominiki. Ostatnio często przebywam w domu i przychodzą mi mnóstwo pomysłów. Przemeblowałem swój własny pokój bo uznałem że jest nudny. Siedzenie w domu zmusza do ciągłego myślenia. Jednak gdy jestem w pracy ,nie mam czasu pomyśleć o głupotach. Przychodzą wieczorem ,padam z sił,zjem obiad i potem idę spać. Moja dieta jest "MŻ" to dlatego wciąż jestem w formie i nie obżeram się słodyczami. Powiesiłem nasze zdjęcie na ś nadzieję że Dominice się spodoba. To jest na jej cześć. Zadzwoniłem jeszcze do Mariki ,spytałem ją czy nie dostała jakiś wiadomości od obcych się że jak ja postanowiła nie reagować. Do końca nie wiadomo jakie zamiary mają ci ludzie.
-I bardzo dobrze robisz.
-Bartek ja nie znam tych ludzi. Lepiej nie wpadać w dyskusję.
-Jak się czujesz?
ogromnie szczęśliwa.
-Ja też.
-A dałbyś się zaprosić na drinka po pracy?
-W sumie? Tak.
Nie wiem po co się zgodził ż spotykam się z kimś że dlatego że ostatnio sporo nas łączy? Ten wypad będzie tylko po koleżeńsku.
-To jutro po pracy widzimy się w barze.
do zobaczenia jutro Mariko.
-Pa pa. - rozłączyła się.
Ale się narobiło.A co jak ona się we mnie zabujała? Nic z tego nie bę Dominikę i myślę że żadna nie zawróci mi w gł chyba jak to było z byłym Olgi łbym pamięć i oddał bym serce innej ą drogą chciałbym poznać tego gościa i zapytać jak to jest stracić pamięć,nie pamiętać nic a potem zakochać się w obcej kobiecie a swoją miłość skreślić. Ja chciałbym wiedzieć . Nie wiem czy będzie mi dane tego pana poznać. Ale z tego co mi wiadomo Olgę zostawił dla niejakiej ale Olga teraz ma przy sobie spoko gościa.
EWELINA :
Dzisiaj razem z Asią wyszyłyśmy na króciutki spacerek. Spacerowałyśmy w kółko. Postanowiłyśmy się zemścić.Obgadywałyśmy Malanowską i jej marne życie.
-Słuchaj Malanowska ma smutne życie że musi interesować się cudzym.
-Daj spokó niczym innym nie żyje jak tylko plotkami.
-Plotki,plotki i ploteczki ale jej plotki są naprawdę straszne.
-A mówili że to ja jestem plotkarą.
Zmierzałyśmy do parkingu aż tu nagle moim oczom ukazał się facet w szarej bluzie ,miał narzucony szary kaptur. Był wysoki miał ok 180 cm wzrostu. Co ciekawe z figury i w chodzie przypominał mi właśnie doktora Wiślickiego.
-Co tak znieruchomiałaś?
ja tylko?
-Co tylko?
-Ten koleś mi kogoś przypomina tylko dlaczego on się chowa?
-Ewelina ale co ty odwalasz? Może to ktoś z rodziców naszych pacjentów.
-Mówię ci że chyba go znam.
Na mój widok uciekł.Nie wiem nadzieję że nie przyciągnęłam do siebie jakiegoś stalkera. Być może się mylę? Ale czy to na pewno nie był doktor Wiślicki?
-Ale kto to jest?
-Ex doktor Wieczorek.
-Co? Co bym on tu robił?
-Nie wiem.
Pobiegłam za te czarne auto ale już nikogo nie było.Aśka patrzyła na mnie jakbym ześwirował óciłam do niej z powrotem.
-Ewelina co ty wyprawiasz?
-Chciałam się upewnić czy mam rację.
-Przesadzasz to tylko zwykły gościu ,daj sobie spokój.
-Ale jestem pewna że to może być doktor Wiślicki .
-Choć już wracamy do środka.
-Tak czy siak,powiem o tym Oldze.
Aśka nie zna doktora Wiślickiego,to ma prawo nie wiedzieć jak on wygląda i jaki ma typ że rzeczywiście to nie był on a ja jestem ofiarą swojej wyobraźni? Kiedy szłyśmy w kierunku szpitala rozległ się dźwięk karetki pogotowia. Kolejny przypadek. Na naszych oczach przywieźli dzieciaki z wypadku ły całe pokryte w łyśmy razem z saniatriuszami na oddział intensywnej ój dyżur pełnił doktor Marcin Sobczyński.
-Co mamy?
-Mamy dwóch nastolatków. 12-letnia Ksenia i 13-letni Mirek Łuczak ,są ciężko rani ,dziewczyna ma krwotok wewnętrzny.
-Musimy szybko zabrać ją na salę operacyjną. - nalegał doktor Sobczyński\
Młodą przynieśli na salę operacyjną .A młody został z nami .Oboje walczyli o życie ale najbardziej walczyła jego siostra.A co z rodzicami? Niestety oboje zginęli na dwójka została osierocona. Młody jest pół ś pod nosem mówił ale nieco nie wyraźnie.Później po całym incydencie musiał wezwać innych bliskich do szpitala.Długo z doktorem Sobczyńskim nie musiałam czekać przyjechała ich zmartwiona i roztrzęsiona ciocia .Mirek odzyskał przytomność ale jeszcze były przeprowadzone badania.
-Niech pani poczeka. Nie może pani jeszcze wejść . - nalegałam.
Przepełniający przez tą kobietę stres był do odczucia. Była załamana śmiercią swojej siostry i szwagra.
-A co z Ksenią?
-Na razie jest operowana,lekarze robią co mogą. - trzymałam ją na czekałyśmy na doktora Sobczyńskiego. Prowadził badania nad nim. Było mi po ludzku szkoda tej ciężar obowiązku spodnie na nią. Bo jakiś idiota nie potrafił patrzeć na znaki. I tak się kończy jak ktoś kto nie powinien mieć prawo wiadomo było czy Ksenia przeżyje. To był prawdziwy wyścig z przez to zapomniałam o wcześniejszym incydencie .Później doktor Sobczyński zezwolił na wizytę u weszła cała niecierpliwa a ja tuż za nią.
skarbie..
-Gdzie są moi rodzice? Ksenia gdzie jesteś?
-Mirek mama i tata nie żyją. A Ksenia walczy o życie..nie wiadomo czy przeżyje.
-Co? To nie może być prawda.
-Skarbie co by się nie działo ,ja będę przy Tobie. - zapewniała.
Zostawiłam ich samych. Ale nie powiem że w duszy się wzruszył takie chwile łapią mnie za korytarzu stał przygnębiony doktor Sobczyński.
-Panie doktorze co się dzieje?
-Mam złe wieści dla pani Niny.
-Coś z młodą?
-Niestety ,nie udało nam się uratować.
-Przykro mi - westchnęłam.
-Jestem zmuszony o tym poinformować.Wiem że będzie to boleć ale muszę.
To nie było łatwe i to nigdy nie będzie ł ć o śmierci dziecka to najgorsza było ciężko do tego podejść.Robili co mogli a życie przegrało walkę ze śmiercią.
-Szkoda dziewczyny. - mówiłam.
Marcin ze spuszczoną głową poszedł do sali,ja odeszłam parę kroków dalej by obserwować tą całą sytuację.To co zobaczyłam to rozpacz. Kobieta płakała głośno.Że wszsyscy mogli ją słyszeć . Ta scena chwytała za nie tylko straciła rodzeństwo ale też siostrzenicę. Młody jedyny przeżył z tej czwórki. Marcin objął ją do siebie .Doktor Sobczyński to bardzo empatyczny czł nie pozwala sobą pomiatać.
ZUZANNA :
Wczorajszy wieczór spędziłam w towarzystwie Mateusza .Razem rozmawialiśmy o nagrywaniu mukbanga. Ustaliśmy żarcie , historię a nagrania są dopiero spotkanie nie skończyło się w łóżku. Potwierdził swoje plany ż ło do mnie że to z nią chce żyć.A ja jestem tylko best ę to zaakceptować ale mojej upartej osobowości tego nie przetłumaczysz. Nadal to przeżywam ale jakby trochę mniej. Może dlatego że przyjął by mnie do siebie w Los Angeles gdybym chciała ich odwiedzić? Jakoś mnie odczuwam te napięcie w środku. Akurat przed moimi urodzinami przylatują dziewczyny i muszą je odebrać z lotniska. Dziewczyny będą obecne na moich 27 ę im że ta noc będzie nie zaplanowałam? Wszystkich moich gości zabiorę limuzyną,gdzie pojadą prosto na salę.Sala będzie wystrojona luksusowo. A ja już mam wybranę outfit. Dziś w księgowości bywa spokojna atmosfera ,główna księgowa dzisiaj ma dobry dzień.Rano nawet sobie żartowała,nuciła sobie piosenki pod nosem. Lubię jak Monika jest radosna niż wkurzona. Magda też dzisiaj była w dobrym humorze? A ja? Ja byłam po środku. Dalej zmagam się z uczuciem nie jest miłe to jest mocno trudne do usunięcia. Czasami się zastanawiam czy dobrze robię że go biorę do mukbangu.I tak samo w drugą stronę czy on dobrze robi że godzi się na wspólny mukbang? Nie zbudzi to zazdrość u Olgi? Ale sam się na to zgodził nikt mu nie przystawiał pluskwy do głowy. Ja tymczasem archiwizowałam papiery. Uważałam na numerację ,jest dużo jeszcze tego do archiwizacji a nasze półki są coraz bardziej łaby się jakaś stażystka. Jak zwykle wszystko spada na nas. Ale dobra poradzimy sobie. Długo sobie nie po archiwizowałam bo była kolejna faktura do zrobienia.
-Pani Zuzanno proszę zrobić fakturę dla doktor Wieczorek.
-Znowu? - westchnęłam.
-Plus wyciąg bankowy.- nalegała moja szefowa.
ż się robi.
Ach ta doktor Wieczorek coś lubi jak ją księguje. I to samo skomentowała Magda.
-Oj Zuzanno,ty chyba masz szczęście do tej doktor Wieczorek.
-Widać. - rzuciłam.
Kiedy Monika opuściła nasze biuro,Magda zaczęła zadawać podchwytliwe pytania.
-Zuza,powiedz mi jedną rzecz?
-Tak?
-Czy ty już się wyleczyłaś z miłości do profesora Kochańskiego?
-Madzia,a jak myślisz?
-Uważam że nie.
Nie chciałam z nią o tym gadać.Bo wczoraj dosyć miałam emocji .
-Odczuwasz złość do doktor Olgi Wieczorek?
-Szczerze? Tak.
-Złościsz się na nią bo zabrała ci Kochańskiego.
-Podświadomie tak.
-Z mojej obserwacji wynika że doktor Olga Wieczorek to bardzo sympatyczna i mądra dziewczyna - mówiła bawiąc się długopisem.
-Wiem,nie musisz mi o tym mówić.
-Zamieniłam z nią nie jedne sł ślę że powinnaś dać im szansę.
Oh crap! Skąd ona wie że bije się akurat z tymi myślami? Magda umie mi czytać w myś się co jeszcze wyczyta z mojego umysłu.
-Ale jaką szansę?
-Daj im żyć.
-What? Przecież im nie szkodze.
-Zuza,wydaje mi się że Twoja zazdrość Cię kiedyś zatruje i przy okazji ich.
-Magda tak bywam zazdrosna ale staram się tego nie okazywać.My się przyjaźnimy się ze sobą.
-I swoją drogą lubię Olgę i nie pozwolę by takie osoby jak Malanowska jej dokuczały.
To było serio dostała dar odczytywania człowieka od wewnątrz .Zaczęłam jej się bać a tak na poważnie musi bacznie obserwować moje życie uczuciowe. Czasami się zastanawiam jak ona ze mną wytrzymuje.
ci będzie ale przede mną nic nie ukryjesz.
Przez resztę dnia siedziałam prawie w księgowości bo jeszcze musiałam zrobić faktury dla innych udałam się do dyrektora szpitala by donieść dokumenty czekając aż mi pozwoli wejść bo gadał wtedy przez telefon natknęłam się na Malanowską. Kto zaczął? Oczywiście że ona.
-A pani zgubiła drogę do księgowości?
-Przepraszam bardzo ale co pani to obchodzi? - zmarszczyłam czoło.
Laska myślała że wejdzie mi na głowę. Jednak nie tylko lekarze są jej workiem treningowym.
-Tutaj jest oddział, to jest miejsce dla lekarzy a nie dla pani.
-Ja dobrze wiem gdzie moje nikt nie musi mi przypominać.
Chciała mi zepsuć nerwy ale jej się to nie udał laska szuka się że w domu nie ma za dobrze. Ale koło tyłka mi to lata.
-Najwyraźniej nie..
-Czekam aż wpuści mnie dyrektor szpitala...
-A potem proszę stąd odejść bo inaczej pogadam sobie z główną księgową. - groziła mi.
-Strasz mnie kobieto , mi nie możesz zrobić.
-Żebyś się nie mylił tym dajesz sobie za dużo praw ,bo romansowałaś z profesorem Kochańskim a on się na Ciebie wypiął .Teraz jego wybranką jest doktor Wieczorek .
-Niech pani zajmie się sobą.A od profesora Kochańskiego i od doktor Wieczorek proszę się odpieprzyć. - nalegałam.
-Dziewczyno na Twoim miejscu bym zmieniła pracę.Tutaj zawsze będziesz ta najgorsza która bzykała z żonatym kardiochirurgiem a o pani doktor Wieczorek mam wyrobione zdanie.
-Może mnie pani obrażać ale nie pozwolę by pani gadała okropne plotki na temat moich przyjaciół.
-Wy wszyscy jesteście siebie warci.
-A pani musi mieć przykre życie że musi pani się zajmować cudzym.
-Słuchaj gówniaro..
Naszą kłótnie przerwała ordynator . Wiele słyszałam że nie toleruje kłótni ani sprzeczek w miała najwyraźniej zły dzień bo darła się na nas obie.
-Co tu się dzieje? - wtrąciła się.
-Właśnie muszę przypominać księgowej gdzie jej miejsce a ona..
-Co ja? - weszłam w jej słowo.
-Ale proszę o uspokój.
-Pani ordynator ja panią bardzo przepraszam ale z nią nie da się inaczej.
-To Malanowska pierwsza zaczęła .
-Nie ważne która z was zaczęła ale nie chce więcej słyszeć żadnej kłótni.
-No dobrze ja problemu nie robię.
-Ja tym bardziej - broniłam.
-Na co pani tutaj czeka? - spytała.
-Na pana dyrektora,kazał mi zaczekać .
-Dobrze a pani radzę wracać do pracy a nie szukać kłótni.
-Ale ordynatorko..
-Dosyć.Proszę wracać do pracy.
Uff Kamila stanęła po mojej stronie ale dzisiaj nie ma dobrego humoru.A tamta poszła sobie ,nareszcie. Ale niestety Kamila i na mnie nie pozostawiła suchej nitki.
-A panią proszę żeby pani nie rozpraszała wiem że ma tutaj pani bratnie duszę ale czasami pani rzeczywiście przesadza.
-Ok. - odparłam krótko.
Ale czym ja rozpraszam lekarzy? Przecież nie wchodzę im w drogę.Jeśli mają pilne pcham się.Kamila tutaj przesadził wywalone mam na że chciała się na mnie powyżywać. Ale z jednej strony pocisnęła Malanowskiej. W końcu dyrektor wpuścił do siebie i mogłam mu wyjaśniać o co chodzi.
KAMILA :
Co za afera! Jak zwykle musi się coś dziać w personelu medyczynym.I w dziale finansowo-księgowym najwyraźniej też. Jak nie Malanowska to te dwie panie lubią o sobie przypomnieć. Malanowska jest znana z szczucia na lekarzy a Smogulecka robi show na własnej osobie. Dzisiaj obie zrobiły sobie podstawówkę zamiast zająć się ważnymi nie pozwolę by to miało obchodzi mnie co ma w domu Malanowska i nie obchodzi mnie co ma w domu śli chcą między sobą wyjaśniać to nie w szpitalu. Doszły do mnie słuchu że Malanowska znowu szukać sobie śli znowu jakikolwiek lekarz poskarży się na nią.To niestety będę musiała zwolnić. Co ciekawe jeszcze do mnie podeszła księgowa.Z skargą na Malanowską.Dziewczyna chce się odgryźć.
-Pani Kamilo,jeszcze jedna sprawa.
-Słucham?
-Chciałabym złożyć osobiście skargę na panią Malanowską.
-Pani Zuzanno rozumiem że wcześniejsza sytuacja panią zdenerwowała ale też proszę mieć nerwy na wodzy.
-Ale ja chcę opowiedzieć pani o zachowaniu Malanowskiej o tym jak potraktowała ostatnio doktor Wieczorek. Zarzuca jej brak profesjonalizmu i...
-Dobrze,ja się tym zajmę..
-Ona jeszcze innym lekarzom, zachowanie jest nie dopuszczalne.
ę sobie nie zawracać gł sobie z panią Malanowską porozmawiam.
-Super by było z pani strony..
-A teraz proszę już wrócić do siebie.
Chyba będę musiała porozmawiać sobie na osobnoś być nie moż pozwole sobie na takie óki jest tu Dina,będą jakieś zgrzyty i zadaniem jest dbać o porządek.Później przez przypadek uslyszałam jak dwie pielęgniarki dyskutowały jak Malanowska obgadywała doktor zwykle czepiała się o związek z profesorem Kochań ,nie ładnie podsłuchiwać ale żeby się upewnić stanęłam gdzieś w kącie by mnie nie zauważyły.
-Wiesz co Dina powiedziała?
-No?
-Mówi że ta doktor Wieczorek jest na tyle cwana że sobie kardiochirurga wyrwał ma też przez to fory.
-Oj dziewczynie się upiekło , tylko żeby się nie uważała za pani.
-Dina mówi że już wyżej sra niż dupę ma.
-Jednak lekarki są gorsze od lekarzy.
Postanowiłam wkroczyć do akcji. Nie wytrzymał szacunek do doktor Wieczorek i podziwiam jej profesjonalizm. Te dwie panie już mocno przesadziły.
wam?
-Yyy pani ń dobry - uśmiechnęła się jedna nich.
-Dzień łam pytanie czy wam przeszkadzam?
Przez moment nic nie odpowiedział ły na mnie ślały się że wszystko słyszałam.
-Ależ nie pani ordynator.
-Drogę tyle do zrobienia ,trzeba powymieniać kroplówki u pacjentów a wy sobie bezsensowną dyskusję prowadzicie. - wygarnęłam.
Miałam poczucie że będę musiała stanąć w obronie doktor ż opowiadanie takich bzdur nie ma gadanie w niczym tak nie pomoż zazdrość nie zniknie a Oldze narobi się przykrości. Sama nie popieram związku z profesorem Kochańskim ale nie pozwalam na wredne i oczerniające jest jej sprawa. Ma prawo się spotykać z kim chce.
-Pani Kamilo my tylko rozmawiamy o tym co słyszałyśmy. - tłumaczyła się jedna z nich.
-A ja słyszałam jak plotkujecie ,a pacjenci niedługo będą mieli porę obiadową. Proszę przygotować posiłki a doktor Wieczorek zostawcie spokoju.
-Dobrze pani Kamilo.
Musiałam ustawić je do pionu. Bo inaczej dalej by gadały. Malanowska może podpuszczać inne pielę ,by znienawidziły doktor zazdrość.Boli gdy lekarce się życie usłane róż to nie powód by niszczyć. Jak spotkam na swojej drodze oddziałową Edytę to sobie poważnie porozmawiam.I razem ustalimy czy pani Malanowska powinna u nas pracować.Ja się za te pielęgniarki wezmę.Skończą się plotki.W tym roku będę raczej bezlitosna. Ja swoją drogą odwiedziłam pacjentów ,porozmawiałam z ę z dziećmi rozmawiać.Dzieci dodają mi skrzydeł.To dlatego pracuję w szpitalu dziecię okazji udało mi się spotkać Edytę.
-O ło Cię widzieć. - uśmiechnęła się do mnie.
Edytę znam od że to bardzo przychylna za sobą nie jedną przegadaną godzinę.
-Słuchaj mam do Ciebie taką sprawę?
-Jaką?
-Niestety jedna z Twoich pielęgniarek strasznie plotkuje na doktor Wieczorek i przekonuje innych do swoich wersji. Mogłabyś poważnie podyskutować?
ta jest strasznie wścibska i pyskata.A plotkowanie to jej sport .Ale jeśli trzeba to sobie z nią porozmawiam.
-Bardzo Cię proszę.Bo tak nie może być.
-Spokojnie sobie już porozmawiam z Diną.
-Dziękuję Ci śli to nie poskutkuje to ja znów wkroczę do akcji.
-A co doktor Wieczorek coś się skarżyła?
-Nie, dochodzą do mnie słuchy że znowu są ataki na lekarzy .
-Rozumiem.
-I nie dzisiaj przyłapałam jak kłóciła się z księgową.
-Niech zgadnę? Z panią Magdą? - zgadywała.
była Zuza Smogulecka.
-A to ta ę ją.Wiele o niej słyszał ła romans z profesorem Kochańskim wtedy kiedy on był jeszcze żonaty.
-Ale nie uważam jej za złej dziewczyny. Zuza mimo że jest markotna,bywa sympatyczna.
-Zgadza się ale dzisiaj weszła w ścieżki wojenne i o mało się pogryzły.
-Aż taka konfliktowa ta nasza księgowa?
-Tak,jest do tego zdolna.
-Dobrze Kamilo,porozmawiam sobie z Diną .
-Dziękuje Ci bardzo - podziękowałam.
-A Edyto musi się umówić na wspólną kawę.
-Kamilo ..daj znać kiedy będziesz miała wolny czas.
-Ok. Widzimy się na kawie moja droga.
Umówiłam się z Edytą na kawę.Dawno nie miałam z nią pogawędki. Edyta to jedyna z personelu medycznego którą bardzo lubię.Innych traktuje jak pracownikó ze wszystkimi jestem na ę jak ktoś się zwraca do mnie formalnie. Jeszcze wrócę do tej że rozmowa z Edytą coś poskutkuje i przestanie zajmować się życiem innych lekarzy.
EWELINA :
Dzisiaj miałam szczęście w nieszczęś łam swój dyżur w recepcji.Z jednej strony żyłam tą sytuacją,gdzie jeden z dzieciaków przegrywa walkę o życie .Szkoda mi tego dość że stracił rodziców to jeszcze siostrę.Teraz będzie go wychowywać jego z drugiej strony nie mam na to wpł nie jeden raz będę świadkiem takich scen jak dziecko na tym świecie tak ę wierzyć że oni są teraz w lepszym i przybita przeglądałam w telefonie różne łam uciec od tego.Mój humor się zmienił kiedy do mnie dołączył kto inny jak Borys.
-Pani Ewelino poproszę o wyniki badań Martyny Skalskiej.
-O ść. - zaskoczył mnie.
-Widzę że coś się stało. - zauważył.
-Tak. - odparłam krótko.
Odpowiedziałam i między czasie szukałam wyników badań Martyny ę strasznie tu jest poukł ężko znaleźć . Może dlatego że to jest duży szpital.I jest więcej specjalistów? Ale na szczęście znalazłam wyniki badań.
-Proszę bardzo panie doktorze - wręczyłam.
-Dziękuję panno Leśniewska. - pięknie mi podziękował.
-Nie ma za tego tu jestem.
Nie wiem dlaczego ale on sprawiał że się uśmiechał w trudnych momentach mojego życia.
-Ewelina może dasz się skusić na kawałek czekolady?
-Raczej nie.
Na początku odmówiłam ale potem dałam się skusić na kawałek czekolady.
-Proszę cię ,to jest nowojorska czekolada a na dodatek bardzo dobra.
-No dobra.
Żeby było śmiesznie ,ułamał kawałek czekolady i wsadził mi prosto do było romantyczne z jego pozorom spodobało mi się.On sam potem żuł kostkę czekolady.
-Pyszna ta ę więcej?
a tak się upierałaś że nie chcesz.
Posmakowała mleczne czekolady a ja są orzechy laskowe to już totalne niebo dla moich kubków smakowych. Co najlepsze znowu mnie karmił.
-Otwórz buzie.I zrób a.
-Aaa
Wiem że mam chłopaka ale to było sł mogłam mu odmówić. Pierwszy raz w życiu facet mnie karmi tabliczką chwilę zapomniałam o wcześniejszym incydencie.
-Smakuje Ci.
-Bardzo.Z tą czekoladą to strzał w dziesiątkę.
Ale skąd on wiedział że jestem miłośniczką czekolady? Ktoś musiał się wygadać. Pewnie jedna z moich koleżanek pielęgniarek.
jaka ty jesteś śliczna kiedy się uśmiechasz?
-Borys,mam chł to miłe z Twojej strony.
-Pamiętam.I nie chce się narzucać ale chyba może zostać przyjaciół ?
żemy. - kiwnęłam głową.
Sądzę że zaczął popadać w desperację.Uważam że ja go kręcę.Byliśmy razem na gali i to chce być jak najbliżej mnie ale nie mogę zostawić dla niego Igora. Ale potrzebny jest ten męski przyjaciel do pogadania niż tylko żeńska przyjaźń.
-To opowiesz co się wydarzyło?
Wrócił do poprzedniego łam mu się zwierzyć.
-Tak.
-To może przejdę do Ciebie.
-Nie,nie wygłupiaj się. - zaprotestowałam.
On poszedł na ł się na drugą stronę ł być obok mnie. Dlaczego ja go nie pogoniłam?Co ja wyprawiam?
-To teraz opowiadaj - przyciągnął mnie do siebie.
-Wcześniej byłam na krótkim spacerze z Aśką.Nagle słyszymy jak karetka podjeżdża pod nasz szpital.. - nie opowiedziałam mu o wcześniejszych opowiadałam o doktorze Wiś go nie zna.A zresztą to może moja podświadomość w jakiś sposób za nim tęskni. Był moim ulubień nie o tym teraz.
-I co się stało? Zaczepił Cię ktoś?
-Nie..absolutnie nie.
Borys wpatrywał się we mnie jak w nie czułam żadnego skrępowania ani była spokojna chwilę nic nie mówił a ja mogłam dalej kontynuować.
-Dzisiaj dwóch nastolatków przywieziono do naszego szpitala z wypadku samochodowego chłopak i rodzice zginęli na łopak ciężko rany przeżył a dziewczyna,jego siostra miała krwotok wewnętrzny i nie udało jej się uratować. - te słowa ciężko mi przechodziły przez gardło.
-Widziałam ich ciotkę na korytarzu .Jak się dowiedziała o śmierci Kseni to padła z rozpaczy w ramiona doktora Sobczyńskiego. - dodałam.
-A to wszystko przez jednego człowieka który nie potrafi rozważnie jeździć. Ten chłopak zostaje sam.
możesz się zadręczać. Tak miało być - głaskał mnie po głowie.
musiało tak być.
-Swoją drogą mam nadzieję że są w lepszym ę w życie po śmierci.
Borys nie był wyznawcą żadnej ł w wszechświat. A ja uważam się za katoliczkę ale nie praktykującą. Ale czy dobrze robię? Powinnam postawić sprawę jestem katoliczką 100% albo wcale nią jestem.
-A ja wiem że tak miało być.Mieli zakończyć swoje istnieje na tej planecie a teraz są energią gwiazdami,słońcem,księżycem. Są wszystkim.
-Nie wierzysz w życie po śmierci?
uważam że człowiek zamienia się w swoją energię.Staje się wszystkim ale nadal może funkcjonować. Ten chłopak nie został sam,oni są przy nim mi.
-Rozumiem.A ja wierzę że po śmierci przechodzimy dalej do innej świadomości.
-No dobrze niech Ci będzie ale pamiętaj wszechświat ma cię na oku.
Pogłaskał mnie po policzku.A co jeśli jego wierzenie okażą się słuszne? Tego wszyscy dowiemy się po śmierci.
-Ach ty i Twój wszechświat.
-O ze wszechświatem mam dobry chcesz mogę cię tego nauczać.
-Nie dziękuję.
Wolę wierzyć w Boga niż w jakiś wszechś mnie nie przekonuje.
-Jeśli będziesz chciała pogadać to wiesz gdzie mnie szukać.
Borys z dnia na dzień stał się dla mnie bliskim ęło się niewinnie kiedy znalazłam się w tajnej ł się że nie będę wiem że w skrycie o mnie oficjalnie należę do uczciwego barmana.
-Ok. - puściłam oczko.
-A teraz zostawiam cię samą.Pamiętaj wszechświat ma cię na oku. - wskazał na mnie palcem.
-Dobra,dobra idź już sobie.
Trochę poprawił mi ł się ze mną. A potem myślał naprawdę pozwoliłam mu się do mnie zbliżyć?Dobrze że nikt tego nie widział.A szczególnie bym dostała po gł dawno obalałam ciążę a teraz przełączam się z Igora na Borysa? Pomyślałaby że jestem zdradziecka. Obecnie jestem w szczęśliwym związku z ę się jak ryba w wodzie.
OLGA :
Ja cały czas czuwam nad moim pacjentem który jest w śpiączce. Jego serca wciąż bije . Moi koledzy nie dają mu szansy na przeżycie ale ja się nie ś mi podpowiada że niedługo nas wszystkich zaskoczy. Rozmawiam z nim w wolnej opowiedziałam mu coś o sobie.O moich wszystkich przeż jego stan i szukam jakichkolwiek oznak poprawy.
wiesz mam na imię dwa drugie mam Wiktoria ale znajomi mówią na mnie siostrzenicę Gosię którą kocham nad ż ę ją jak własną córkę.Gosia gdy miała roczek straciła swoją mamę w wypadku samochodowym.A właściwie moja się nie udało przeżyć,odeszła na miejscu. A ty masz szansę z tego wyjść.
Nie wiem co mnie natknęło ale opowiadałam mu o miłości swojego ż dlaczego Paweł?A nie Mateusz? Czy ja wciąż go kocham? Postanowiłam nie mówić o o łam że tak będzie ma co sobie rozdrapywać ran które dopiero się zagoił prawda z Pawłem wiele nas łączyło ,wiele razem przeszliśmy ale teraz każdy poszedł swoją drogą.
-Wiesz poznałam kiedyś fajnego profesora który jest od razu między nami zaiskrzył ł mi przy doktoracie ,a ja na początku byłam nie chę żałam że dam radę sobie sama.A potem gdy miałam wypadek ,miałam wewnętrzny krwotok a on stał się moim straciłam dużo krwi ,oddał swoją krew i dzięki jego krwi mogłam żyć. Jestem mu wdzięczna z całego mojego ł do mnie smsy,dzwonił ,pytał o zdrowie.A potem razem przeprowadziliśmy się do innego tego śmy ze sobą swoją koleżankę która jest pielęgniarką.I właśnie tutaj ja i Mateusz zostaliśmy parą.Kochamy się.I razem niedługo przeprowadzimy się do Los Angeles.I to on zostanie moim mężem.
W środku chciałam mówić o Pawle ,jednak wybieram ł to dla mnie wrażliwy ł mnie i to nadzieję że te uczucia wygasł już nie ma w moim życiu i raczej nie bę Mateusz jest tym jednym koniec kropka.A ja wiem że mój pacjent mnie słucha i słyszy co do niego gadam. Zobaczymy co będzie jak się wybudzi z śpią byłam świadkiem jak jego mama z nim rozmawiał łam okazję podsłuchać.Opowiadała co ugotowała na obiad,jak posprzątała w lekarza mnie nadal zaskakuje.
-Olga. - słyszałam woł był głos Zuzy.
chciałaś?
-Musimy pogadać.
-O czym?
-Miałaś sprzeczkę z Malanowską true?
-Tak zgadza się.A co?
-Dzisiaj weszła mi na pozwoliłam na to.
-Słuchaj z Malanowską trzeba kró ć jej że ma się od Ciebie odwalić i inaczej zdrowie stracisz.
-Ale ona do mnie z tekstem czy nie zgubiłam drogi do księgowości i jakieś paskudne czekałam wtedy za dyrektorem bo miałam ważne dokumenty do przekazania.A ona oczywiście musiała wspomnieć o moim romansie z Mateuszem. I o Tobie też była wzmianka.
-Dobra mam to totalnie w dupie co myśli gada sobie co chce mnie to nie rusza.
-Tylko nie pozwolę na to by wam szkodziła.
ść.My sobie z Mateuszem poradzimy.
-Jeśli będzie was obrażać,dokuczać pocisne jej tak że mnie popamięta.
nie ma sensu.
-A znasz takie powiedzenie?Nie rusz gówna bo gówno śmierdzi. - dodałam
Ja z Malanowską nie chcę się szarpać.Nie potrzebuje mieć święty spokó gdy by miały mnie znienawidzić inne pielęgniarki ,zdania nie zmienię. Już powiedziałam,nie będę przepraszała za moje szczęście.
-Czasami się nie da przejść oboję trzeba pokazać gdzie jest czyjeś miejsce.
-Zuza ale czasami trzeba odpuścić.
-Hmm...
-Ale..wiesz co naszą kłótnie przerwała Kamila. I wiesz jaki był przypał? Jej się dostało a mi po części też.
-Co ci powiedziała?
-Wyjechała z tekstem "A panią proszę żeby pani nie rozpraszała wiem że ma tutaj pani bratnie duszę ale czasami pani rzeczywiście przesadza." W jaki sposób ja was rozpraszam?
już sobie spokó ma na myśli że często chodzisz po oddziałach to dlatego powiedziała.
-No ale co mam zrobić jak ja musze zanieść np papiery? Kamila przegięła.
-Ale wiesz co zrobiłam? Złożyłam skargę na te żyłam się że ci dokuczała
-Co? Po co to zrobiłaś? Teraz tamta będzie myślała że to ja poszłam się poskarżyć.
-Spokojnie jak coś to wszystko biorę na siebie. - poklepała mnie po ramieniu.
-Jak na siebie? Ta żmija mnie teraz nie odpuści.Będzie się mścić na mnie.
-Obiecuję Ci że ją urządzę.
Naszą rozmowę przerwała ła wściekła jak to usłyszała że my obie uwzięłyśmy się na nią. Widać było po jej twarzy zdenerwowanie ,zmarszczyła brwi i swoim swoim zimnym tonem patrzyła się na nas obie.
-O dwie żmije w jednym miejscu.
-To ty złożyłaś na mnie skargę?
-Yes and?
-Mów po polsku bo jesteśmy w Polsce a nie w Anglii.
My nic nie mówiłyśmy tylko czekałyśmy na dalszą reakcję Malanowskiej.
-Chcesz wojny? To będziesz ją miała i to ci obiecuje. - wytykała ją palcem.
-Sama tego chcesz złośliwa babsko.
-Nie jesteśmy na Ciebie jesteśmy pani Dina .
-Na Pani trzeba sobie zasłużyć. - puściła oczko Zuza ironicznie.
-Pożałujecie obie.Będziecie mnie jeszcze przepraszać. - skończyła i wyszła z sali.
Ciąg dalszy nastąpi.
