CYTATY :
Bo w każdym z nas jest Chaos i Ład, Dobro i Zło. Ale nad tym można i trzeba zapanować. Trzeba się tego nauczyć.
-Andrzej Sapkowski
Niestety, czasami życie obchodzi się z nami okrutnie, a my nie możemy nic na to poradzić.
-Charles Dickens ,Oliver Twist
Uważam, że człowiek jest najbardziej jadowitym, brutalnym i pełnym pychy spośród wszystkich stworzeń. Zabija i cieszy się z tego.
-Stanisław Tym
ZUZANNA :
Pojechałam do tego szpitala gdzie leży łam go zobaczyć. Moje serce prosiło się o jego widok. Na szczęście wpuścili mnie na oddział. Chociaż miałam obawy że mnie nie wpuszczą. Na korytarzu widzę Olgę która siedzi cała załamana. Z nikim nie rozmawia. Jej świat się zawalił.Ale mój też. Podeszłam do niej.
-Olga co się dzieje z Mateuszem?
-Zuza? Co ty tutaj robisz?
Olga była zaskoczona moją obecnością. Nie spodziewała się mnie tutaj? Mam prawo wiedzieć co się stało z Mateuszem. To że Olga jest z nim w związku nie oznacza że mam być obojętna. Mam prawo do uczuć.
-Przyszłam odwiedzić Mateusza . Słyszałam że jego stan jest stabilny.
Olga spojrzała na mnie uważnie ,a w jej oczach pojawił się cień rezerwy. Olga jest lekarką i czuje się odpowiedzialna za Mateusza.
-To miło z Twojej strony ,ale nie jest jeszcze w pełni świadomy. odpowiedziała twardo.
-Poza tym co cię do niego sprowadza? - dodała.
-Powinnaś o tym wiedzieć..Ja i Mateusz jesteśmy przyjaciół ę się o niego tak jak i ślę że każdy w naszym w szpitalu jest w szoku.
-W szoku bo wszyscy od razu uwierzyli że to jego wina? - przerwała Olga ostro
-Że sam sięgnął po narkotyki?
Zamilkłam na chwilę . Olga ma chyba pretensje że tu przyszłam. Zapomniała że jesteśmy przyjaciółmi ,że razem się trzymamy.
-Nie wierzę w to. - odpowiedziałam cicho.
-Mateusz nie jest taki . To niemożliwe . Wiem że Mateusz zawsze krytykował dragi. I wiem że ktoś go próbował otruć.
-To się zgadza z tym,co wiemy. Mateusz został otruty Zuza.
-Tylko kto?
-To już jest pewne. - powiedziała patrząc w moje oczy.
-Badania to potwierdziły .W jego organizmie znaleziono narkotyki i truciznę . Ktoś próbował go zabić .
Poczułam jak nogi się pode mną uginają.
-Kur... - szepnęłam
-Ale kto był taki ku... mądry? Czy on ma wrogów? - zastanawiałam się.
-Tego jeszcze nie wiemy. Doktor Wolski to nie byłby do tego zdolny.
-Wolski? Bez przesady on by muchy nie skrzywdził.
-Mogę wejść na chwilę do sali? - spytałam.
-Możesz wejść na chwilę .Ale bądź cicho . On potrzebuje spokoju.
Weszłam do sali,gdzie Mateusz leżał podłączony do monitorów. Był blady i spokojny,jakby spał.Patrząc na niego ,poczułam dziwną mieszankę ulgi i ś go skrzywdził.Tylko pytanie jest : Kto? Jak ja tylko spotkam tą k... to zabije. Za drzwiami Olga stała ła mnie. Rozumiem ,jej też jest ciężko. Jest jego narzeczoną. Ale ja nie umiem gasić do niego uczuć. To jest wciąż silniejsze ode mnie. Przypomniałam sobie nasze pierwsze spotkanie. Potem jak wychodziliśmy gdzieś razem na miasto. Nasz pierwszy pocałunek. Zostałam wciągnięta w czar wspomnień. Opuściłam wzrok a łzy zaczęły spływać po moich make upu na nic się nie przydała.
-Obyś tylko żył . - powiedziałam cicho.
Usłyszałam cichy szelest za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Olgę.
-Zuza... - zaczęła Olga spokojnie podchodząc bliżej.
-On jest z tego.
Ja otarłam łzy ,próbując złapać oddech.
-Ja naprawdę się zastanawiam kto za tym stoi. Komu on przeszkadzał?
-Też chciałabym wiedzieć. Ale sprytnie zaplanowane. Ktoś chciał ,żeby to wyglądało na przypadek albo coś gorszego.
-Ale dlaczego? Dlaczego on?
Olga westchnęła głęboko,wpatrując się w Mateusza.
-Nie wiem.. - odpowiedziała cicho.
-Ale przysięgam że zrobię wszystko żeby ta osoba poniosła za to konsekwencje.
Przez chwilę wpatrywałyśmy na Mateusza w oddech Mateusza i ciche piknięcia aparatury przypomniały ,że czas nie stanął w łam ostatnie łzy i spojrzałam na Olgę.
-Wiesz...Mateusz zawsze powtarzał że prawda i tak wyjdzie na jaw.
Olga uśmiechnęła się blado.
-Miał rację. I teraz naszym zadaniem jest odkryć prawdę.
Skinęłam głową,czując że mimo bólu i strachu ,nie jestem sama. Musimy odnaleźć sprawcę.
Później przyszedł lekarz prowadzący i nas wyprosił z sali. Obie usiadłyśmy na krześle szpitalnym. Widziałam jak jedna kobieta chodziła z misiem w ręku. Straszne miejsce. Olga mi powiedziała że ta kobieta podobno straciła córeczkę którą tak bardzo kochała. Nie rozstaj się z tym misiem bo ten pluszak był jej córki która zmarła w tragicznych okolicznościach. Przykra historia a ona chyba już się po tym nie podniesie. I też zaczęła brać narkotyki.
-Ona nikomu nie pozwala dotykać tego misia,nawet pielęgniarkom.
-Smutna historia. - odpowiedziałam.
-A ja do niego dzisiaj dzwoniłam ,bo chciałam żeby przyszedł po fakturę.
-Cholera jasna,właśnie telefon...masz go może przy sobie?
-Pewnie.
Wyjęłam z torebki jego telefon tam były nie odebrane połączenia od jego byłej żony . Poddałam jej telefon.
-Jego była żona dzwoniła kilka już o całej sytuacji?
-Ania? Tak. Mam być z nią przy telefonie.
Jego była żona już wie o wszystkim. Rozmawiają tylko w sprawie w swoich có ż nic ich innego nie łączy. Ona już dawno założyła rodzinę z nie jakim doktorem Ciskiem.
-Kiedy się pojawi?
-Jeszcze dzisiaj.
ASIA :
Policja przyjechała do szpitala. Przeprowadzają rozmowę z naszym dyrektorem prawdopodobnie będą rozmawiać ze mną bo ja z nim rozmawiałam zanim zaczął się dziwnie zachowywać. Wszyscy jesteśmy w szoku. Są dowody że został otruty. I bardzo dobrze . Ja też w to nie wierzę żeby brał nie w jego każdy boi się pić z kubka,nosi przy sobie kubek żeby nie być przypadkiem nastę na twarzy Antoniny widziałam jakby zadowolenie. Postanowiłam się zapytać z czego tak się cieszy.
-Antonina a coś ty taka zadowolona?
-Ja? Wyobraź to sobie że poznałam faceta ,dosyć fajnego no i niedługo mamy wylecieć razem na Bora-Bora.
-O a na ile dni?
-Myślę że na długo razem wylecimy. - odpowiedziała malując rzęsy przy lusterku.
-Fajnie. Ciekawa jestem co z tym naszym profesorem Kochańskim. - zaczęłam nowy temat.
Chyba każdy w naszym szpitalu podjął ten temat. Chyba każdemu krążą w głowie co się stało tak naprawdę z Kochań wydawała się taka zdenerwowana jak ruszyłam z tematem Kochańskiego.
-Oj nie wiem,nie ż ja go dobrze nie znam. - odpowiedziała szybko tuszując rzęsy.
Zmrużyłam oczy .Coś w jej zachowaniu wydawało się dziwne. Tak jakby nie chciała o nim rozmawiać.
-Ale wtedy byłaś na zmianie ,prawda? Kto jeszcze kręcił się koło gainetu Kochańskiego?
Antonina nerwowo przełknęła ślinę i odwróciła wzrok.
-Nie pamiętam..Każdy mógł przejść tamtędy .Wiesz jak to jest na ągły ruch.
-A kubek profesora Kochańskiego? - naciskałam.
-Słyszałam że ktoś mógł coś do niego wrzucić. - dodałam.
Ona gwałtownie na mnie spojrzała a jej oczy zaszkliły się strachem.
-Skąd masz takie informacje?
Postanowiłam zaryzykować.
-Policja już to wie. - skłamałam .
-I mają nagrania z monitoringu .Jeśli widziałaś coś,teraz jest czas żeby powiedzieć prawdę.
-Ja...nie wiem,kto zrobił. - wyszeptała.
-Ale widziałam kogoś .Kto kręcił się obok gabinetu profesora Kochań był jakiś facet. Wysoki podstawny ,był ubrany na czarno.
Poczułam przyspieszenie serca. A mi jej gadanie waliło ściemą na kilometr.
-Musisz to powiedzieć policji, może być ważne.
Antonina pokręciła głową ,wyraźnie przerażona.
-Nie chcę mieć z tym nic wspólnego . Nie chcę kłopotów.
-Jeśli to przemilczysz,to tak jakbyś pomagała tej osobie. - powiedziałam .
-Mateusz mógł umrzeć .Czy naprawdę chcesz żyć z tą świadomością?
-Powiem policji i będę mieć święty spokój ale co złego to nie ja. - odpowiedziała i odeszła. Zabierając za sobą tusz do rzęs.W mojej głowię kłębiły się myśli . Kim był by mężczyzna ubrany na ś z tajnej grupy? Czy to możliwe ,że sprawca wciąż się znajduje w szpitalu? Jedno jest Mateusza stawała się coraz bardziej niebezpieczna. Antonina? Wydaje mi się że coś knuje. Coś mi podpowiada bym sprawdziła jej torebkę ale z drugiej strony ? Może przesadzam. Może nie powinnam tak bezpośrednio osądzać. Ale to mi nie dawało takie wrażenie jakby w ogóle się tym nie przejmowała. Olewka totalna. Przyszła pora na mnie ,policja chciała ze mną rozmawiać. Wyznałam im wszystko co widział łam im swoją wersję wydarzeń. Z tego co mi potem wiadomo że przeszukali gabineta Mateusza a potem jeszcze zeznania złożyli doktor Malarski , doktor Książek i pani Genia ( sprzątaczka) . Zabrali kubek od naszego laboratorium ciekawa jak to potoczy się dalej.
OLGA :
Do szpitala przybyła policja. Ja byłam wrakiem człowieka. Nie chciało mi się nawet z nikim rozmawiać. A Zuza wciąż przybywała przy mnie ,była jak pies. Nie chciała iść do domu ,mimo że jej kazałam. Po chwili patrzę a tu dwóch policjantów idzie w naszym naszym czele stał Władysław Kolak jak na moje oko wygląda na czterdzieści parę lat , o stalowym spojrzeniu i surowej twarzy , która nie zdradzała żadnej emocji.
-Pani Olga Wieczorek? - zaczepił mnie kiedy mnie tylko zaczepił.
-Tak,to ja. - odpowiedziałam starając się zachować spokój.
-Inspektor Kolak - przedstawił się.
-Proszę z nami . Potrzebujemy wyjaśnień dotyczących spraw profesora Kochańskiego.
Zabrali mnie do niewielkiego gabinetu ,gdzie inspektor usiadł naprzeciwko niej i otworzył notatnik.
-Pani Olgo proszę nam opowiedzieć co dokładnie się zaczęło w tym dniu. Kiedy pani zauważyła dziwne zachowanie profesora Kochańskiego?
Westchnęłam i zaczęłam opowiadać.
-Mój narzeczony twierdzi że jadł tylko jajecznicę na śniadanie którą sam przygotował. Dopiero w pracy narzekał na silne skurcze początku myślałam że to tylko zwykłe zatrucie pokarmowe . Potem zostałam poinformowana przez jedną pielęgniarkę że Mateusz się dziwnie po oddziale,mówi jakieś nie stworzone rzeczy. Potem kiedy go znaleźliśmy on nas oskarża o wydanie go w ręce doszło wymiocin i stracił przytomność.Reanimowaliśmy go dwa razy. - zaczęły mi lecieć łzy bo to było dla mnie cięż ł na oddział w stanie wskazuje na zatrucie substancjami psychoaktywnymi. Badania potwierdziły obecność kokainy i benzodiazepin w jego organizmie ,ale to nie również tertrodotoksynę ,silną truciznę.
Inspektor uniósł brew.
-Tetrodotoksyna? To nie jest coś,co można znaleźć przypadkiem.
-Dokładnie. - potwierdziłam.
-To wygląda na celowe dział ś musiał poddać mu te substancje . - dodałam.
-Tak mamy już dowód na to że doszło do celowego zatrucia. Zabezpieczyliśmy już ten dowód. - powiedział pewnym tonem inspektor Kolak.
-Czy pan Kochański ma jakiś wrogów? Kogoś,kto mógłby mu źle życzyć?
Zawahałam się na chwilę. Nikt mi do głowy nie przychodzi. Doktor Wolski? On nie jest zdolny do takich rzeczy. On nigdy by raczej krzywdy nie zrobił.Naprawdę nie wiem kto za tym ęgniarki? Myślę że też nie, bo one tylko złośliwie plotkują na nasz temat. Malanowska to jest ta pielęgniarka która go nie lubi. Ale też nie uważam żeby posunęła się tak aż za daleko.
-To bardzo prawdopodobne ,ale...z tego co zauważyłam to nie przepada za nim nasza pielęgniarka na oddziale ale nie sądzę żeby to zrobiła.
-Na pewno nie miał jakiś wrogów? Nie zwierzał się pani narzeczony z jakiegoś konfliktu?
łnie nie. - zaprzeczałam.
Nie będę mówić że dokuczał trochę Bartkowi.
-Mogła by pani podać imię i nazwisko tej pielęgniarki która za nim nie przepada?
-Tak. To jest Dina Malanowska .
ę panią zabezpieczymy monitoring i przesłuchamy personel . Ktoś na pewno wie co się tam wydarzyło i zamierzamy to odkryć.
Mam przesłuchanie policji za sobą.. Już czuje że Malanowska mnie zagryzie za to że poddałam jej imię i nazwisko policji. Chcę wiedzieć kto to zrobił. Przychodzą mi do głowy najgorsze myśli. Ktoś bezczelnie w moje dotychczasowe szczęście zamienił w wdzięczna Ewelinie i Borysowi za to że zaryzykowali swoją reputacją i dostali się do gabinetu Mateusza biorąc kubek żeby udowodnić jego niewinność. Chcę by policja znalazła truciciela ,nie chce żeby ta osoba była na wolności. Co będzie jak ktoś będzie następny? Wyszłam z tego gabinetu i wróciłam do Zuzy która nadal przybywała na korytarzu. Widzą ją z kawką w ręku.
-Zrobię wszystko żeby dowiedzieć się prawdy
Zuza skinęła głową ,choć w jej oczach był wiadomo że to nie przypadek .Musimy działać za nim stanie się coś gorszego. Widać że nadal jej zależy na oczy zdradzają łam jej wspólne wyjście do domu.
-Zuza,może pora żebyśmy poszły do domu .
-Tak. - odparła cicho.
Po długim i wyczerpującym dniu który miał zakończyć się happy towarzyszło nam gdy opuszczałyśmy oddział. Nie chętnie wracałam do domu,moje serce chciało tam zostać.Bo mój ukochany wciąż walczy o życie. Ale nie mogę zapominać o sobie. Życie toczy się dalej,mam swoje obowią muszę wrócić do pracy ,mam pacjentów. Czy dam radę? mam innego wyjś nocy chyba nie zasnę.Nie dam rady.. Gdy znaleźliśmy się na zewnątrz miałyśmy się rozstać po drodze ale jeszcze chwilę pogadałyśmy .
-Nie mogę tego zrozumieć. - odezwała się Zuza.
-Komu on przeszkadzał? - dodała.
Nie wiedziałam jak odpowiedzieć już na to pytanie ale też szukałam sprawy w swoim umyśle. Naprawdę nie wiem kto mógłby za tym stać ale wiedziałam że to ktoś z naszego personelu medycznego.
-Komuś najwyraźniej przeszkadzał bardziej,niż nam się wydaje - odparłam .
-Trzeba wiedzieć że ludzie czasami skrywają więcej,niż pokazują na co dzień.
-Nieźle ktoś to zaplanował.
-Dokładnie,ktoś musiał go bacznie obserwować .
Zuza zabrała mnie ze sobą bo ja zostałam zabrana karetką. Odwiozła mnie pod sam blok.
óbuj odpocząć . Musimy mieć jasny umysł żeby pomóc sprawiedliwoś może coś się wyjaśnij.
-Dzięki. - powiedziałam.
-Jesteśmy w tym razem. - odparła Zuza .
Wysiadłam z samochodu Zuzy i przez chwilę patrzyłam jak Zuza odjeżdża.Światła samochodu zniknęły za zakrętem a cisza wieczoru objęła mnie łam do pustego mieszkania. Nikogo tam nie zastał nie to wszystko teraz byśmy się cieszyli ze wspólnego ędrowałam do kuchni i usiadłam przy stole .
-Ktoś musiał mieć dostęp do kubka kogoś ,kogo znamy. - pomyślałam.
Prawda gdzieś tam nadzieję że już jutro będę znać odpowiedź na to ęłam tabletkę na uspokojenie. Ale następny dzień okazał się kolejną dawką emocji.
EWELINA :
Wszystko już sobie przemyślałam. Igor już nie chce ze mną być. Gdyby mu na mnie zależało walczył pracy postanowiłam udać się do baru żeby zakończyć nasz zwią była taka pora że ludzie się zbierali do baru by się odstresować po że moje problemy sercowe przy tej sprawie to pikuś ale musiałam powiedzieć żegnaj pewnej wchodziłam do baru moje serce waliło jak młot. Nie można dłużej udawać że wszystko jest z dnia na dzień stawał się dla mnie jak obcy czł częściej się wycofywał z naszej wiele się dział ę że Igor stoi przy barze wycierając ręczniczek kieliszek. Kiedy mnie zobaczył ,jego twarz nabrała obojętny wyraz. A do niego zagadywała jakaś laska w czerwonych wł była ubrana w czerwony kostium lateksowy pewnie to jakaś striptizerka.
-Cześć. - rzucił krótko jakby mój widok go zaskoczył.
żemy porozmawiać? - zapytałam chłodno zatrzymując się przed barem.
On westchnął jakby robił mi łaskę.
-Teraz? Pracuję.
-Ale na rozmawiać z innymi dziewczynami to ty możesz co?
-Ej paniusiu,nie denerwuj go. - wtrąciła się czerwono włosa.
-A ty się nie wtrącaj!
-Co ty taka agresywna jesteś? Igor nie zapomnij że dzisiaj ci robię prywatny striptiz. Bye . - odeszła . Prywatny striptiz ? Co to ma być?
-Dobrze Elizabeth idź już sobie.
-Prywatny striptiz? Co to ma być? - poczułam jak mnie ściska w gardle.
-Elizabeth tylko tak powiedziała ,ona ciągle mi proponuje prywatny striptiz ale ja odrzucam.
-Jasne. Na pewno mówisz prawdę.Ale wiesz co ci powiem..Nie rozmawiamy ze sobą jak kiedyś.Nie ma cię przy mnie ,kiedy tego potrzebuje .Przeżywam naprawdę coś trudnego ,ale ciebie to nie obchodzi.
On odwrócił wzrok jakby nie chciał tego słyszeć.
-No tak pięknie odwróć się jak Twoja dziewczyna do Ciebie mówi. - zaczęłam płakać.
-Nie wiem czego ty oczekujesz żebyśmy tylko siedzieli i rozmawiali?
-Wiesz co?Nie oczekuję już niczego ,Igor. Dlatego tu koniec.
Wstałam za nim zdążył coś powiedzieć.Moje nogi drżały ale byłam pewna tej zastanawiam się dlaczego on tak się ode mnie oddala a tu proszę.Zabawia się na ślałam że on jest inny ale widzę że jest taki ł się takim samym draniem jak Robert. Nie zdziwiłabym się jakby byli spokrewnieni.
-Ewelina.. - zaczął Igor ale ja już nie chciałam tego słuchać.
-Nie. Już nie chce tego słyszeć. Daj mi spokój.
Zanim wyszłam spojrzałam na niego ostatni raz .Igor mnie dogonił ale ja nie chciałam z nim rozmawiać.
-Zostaw mnie! Koniec to koniec. Rozumiesz?
-Ewelina ja mogę jeszcze to wszystko odkręcić.
już nie odkręcisz. Żegnam.
-Ewelina proszę cię, ! - nalegał.
Wsiadłam do swojego samochodu i odjechałam. Po tej szybkiej rozmowie poczułam jak z ramion ciężar mi spada. Musiałam wyrzucić to z ąż mam w sobie ból i chaos. Teraz muszę żyć tym co się dzieje w szpitalu? A co do Borysa? Dzisiaj mnie pocałował a ja jak głupia myślałam o Igorze. Tak się składa że ja coś zaczynam naprawdę czuć do Borysa. Jutro mu o wszystkim że Igor i ja nie jesteśmy razem. Może to z nim będę szczęśliwa? Skoro mu się podobam to może ulegnę? Ale chwila, też się boję.A co będzie jak Borys potraktuje mnie tak samo? Kiedyś żartowałam razem z Olgą że mam słabość do silnych facetów. Do silnych ale i też zdradliwych. Byłam dla Igora zabawką i tyle. Dzięki Bogu że nie zaszłam z nim w ciąże. A niech idzie sobie do swojej czerwonej striptizerki. Żeby tego było mało on zaczął mnie zasypywać swoimi wiadomościami.
"Ewelina proszę Cię..daj mi szansę"
będzie żadnej ńczyło się nadmierne zaufanie. Niech sobie piszę swoje żale ale ja się na to nie nabieram. Niech idzie do swoich striptizerek. Znowu trafiam na kł nic się nie nauczyłam od 16-letniej Eweliny. Cały czas trafiam na bajkopisarzy. Co ze mną nie tak? Raczej z moją podświadomością jest nie ok . Bo podświadomie uważam się za nie godną miłości. Im bardziej czytam książkę "Potęga podświadomości" tym uważam że powinnam zmienić tok myślenia. Czeka mnie praca nad sobą. I znowu jestem singielką..Nie tylko Olga ma zniszczony dzień.Ja też. Mam dosyć już chce pisać dziewczynom o rozstaniu. Dość już wszyscy mają problemó łam się i szybko położyłam się spać. A ten dalej pisał swoje przykre smsy...
OLGA :
Wybrałam się do pracy ale podkrążonymi w nocy mało spałam. Mój sen był krótki i pł łam się z boku na bok z trudem próbując znaleźć odrobinę na ścianie wybijał kolejne godziny a ja wciąż nie mogłam znaleźć myśli dawały po sobie znać.Nieprzytomny Mateusz ,rozmowa z policją,spojrzenie Zuzy ,pełne lęku i żalu. Mój umysł wciąż wracał do tego samego pytania : Kto chciał zabić Mateusza? Nie lubią go niektórzy za swoje zachowanie.. jak np Malanowska czy nasza ordynatorka Kamila ale żeby go truć? W końcu usiadłam na łóżku i spojrzałam na pierścionek zaręczynowy. Przypomniałam sobie nasze zaręczyny. Wstałam z łóżka i podeszłam do okno. Patrzyłam na oświetlone osiedle była już godzina 4:00 niektórzy wybierali się z psem na spacer a inni do pracy. Nie każdy zaczyna pracę od 7 - 8 godziny. O tej porze bym nadal spała ale ta sytuacja nie pozwala mi spać. Ciekawe co z Mateuszem. Czy teraz walczy o życie? Chwilę powstałam w przy oknie a potem położyłam się z powrotem do łóżka z nadzieją że zasnę. Tym razem udało mi się zasnąć ale łatwo nie było.W szpitalu miałam trochę obowiązków ale z myślami byłam gdzie uśmiechałam się jak wczoraj. Nie błyszczałam jak wczoraj. Byłam ponura i przygnębiona . Nawet moja pacjentka Laura zauważyła zmianę nastroju.
-Wczoraj pani była bardziej uśmiechnię się stało że pani jest taka smutna?
-Laura..to że wczoraj byłam uśmiechnięta nie znaczy że dzisiaj mam humor. - odpowiedziałam pacjentce. No bo co innego miałam odpowiedzieć? Nie powiem dziecku o tym co mnie pewno słyszała o biegającym lekarzu po oddziale. A opinie nadal się podzielone mimo tego że są już dowody. Szpital to moja codzienność,tam zawsze coś się wydaje mi się bardziej przytłaczający .Przez chwilę zatrzymałam się przy dyżurce pielęgniarek,zamieniając kilka słów z pielę ła do nich informacja że Mateusz jednak został mnie bardzo to cieszyło bo sprawiedliwość zaczęła się bronić. Starałam się wyglądać na opanowaną ,ale czułam że napięcie jest widoczne.W pewnym momencie dostrzegłam swoją przyjaciółkę Dominikę która wychodziła z jednych gabinetów na mój widok natychmiast do mnie podeszła.
. Jak się trzymasz?
Westchnęłam i przycisnęłam rękę do czoła .
-Szczerze? Ledwo . Nie spałam prawie całą ła ta sytuacja z Mateuszem..nie mogę przestać o tym myśleć.
Dominika spojrzała na mnie z troską i delikatnie dotknęła mojego ramienia.
-Chodź,usiądziemy na chwilę .Wyglądasz jakbyś potrzebowała przerwy.
Obie usiadłyśmy w szklanym pomieszczeniu . Przyjaciółka postawiła przede mną kubek kawy i usiadła naprzeciwko.
-Powiedz mi co się dzieje? - zadała pytanie Dominika.
-Mateusz wciąż jest w ciężkim bada sprawę ,ale to wszystko wydaje się taka chaotyczne .Zuza też to przeżywa a ja czuję że powinnam być silniejsza,ale nie mogę. Ciągle zastanawiam się ,kto mógł by to zrobić.
-A ty? Jak się czujesz?
-Dominika ale to nie o mnie chodzi.
-O to właśnie chodzi. - przerwała mi.
-Jeśli sama się wykończysz nikomu nie pomoż że chcesz być dla Mateusza i wszystkich wokół ,ale musisz pamiętać o sobie.
Milczałam przez chwilę,po czym odpowiedziałam.
-W sumie? Masz rację.
Dominika przysłała mi lekki uśmiech.
-Wiem że to śli czegoś byś potrzebowała to ...jestem.
Rozmowa z przyjaciółką pomogła mi zrzucić te napięcie.
-Dzięki siostro. - podziękowałam.
Dominika ścisnęła mi dłoń ,a potem obie wróciłyśmy do pracy .Nie czułam się nazywamy się siostrami? Nie dlatego że jesteśmy spokrewnione tylko dlatego że łączy nas silna więź. Dominika też przechodziła przez piekło a mimo tego byłam przy niej bez powodu podpisałam zdjęcie z naszego wspólnego lunchu na mieście "Sister's lunch" . To nie jest tylko moja przyjaciółka ale też ostoja. Kocham tą dziewczynę nad życie.
BARTEK :
Wczoraj w naszym szpitalu panowała napięta atmosefera.A wszystko przez dziwaczne zachowanie Mateusza. Była też dyskusja o tym że być może wziął narkotyki . Nie przepadam za Kochańskim ale nie jestem za tym żeby go truć. Oczywiś na niego zły że zniszczył mi związek z Dominiką poprzez romans z doktor Dąbrowską. A co słychać teraz u Mariki? Marika wyleciała cztery dni temu do Londynu i ma się nadal mnie boli fakt że Dominika ze mną zerwała. Życzę Dominice szczęścia choć wiem że chodzi z uśmiechem na twarzy. A ja na razie jestem singlem i nie chce tego zmieniać. Postanowiłem przejść się do naszej szpitalnej stołówki wsiąść sobie jakiś obiad . Po kupieniu obiadu postanowiłem się dosiąść do Borysa. Borys był tak jakiś niedostępny.
-Doktorze Olesiński tu ziemia. - powiedziałem.
-O Bartek cześć. - odparł cicho.
-Co ty taki niedostępny jesteś? - spytałem
Borys spojrzał na mnie przytłoczonym wzrokiem .
-A jak myślisz? O kim teraz rozmawia cały szpital?
-Ach tak o Kochańskim i jego zatruciu.
-No właśnie.
-Mateusz ledwo żyje a my tu siedzimy próbując zrozumieć co się właściwie stało.
Oparłem się na stole i przyjrzałem się uważnie Borysowi.
-Policja z tego co wiem to działa.
razem z Eweliną zanieśliśmy kubek Kochańskiego do analityka i wiesz co wyszło? Kokaina,benzodiazepina i tetrodotoksyna.
-To już nie był przypadek. - stwierdziłem.
Wygląda na to że był to celowy zabieg. Ktoś chciał go zniszczyć i po części to się udało.
-Tak , to nie był zwykły tym profesor Kochański nie przepada za narkotykami. - wyjaśniał.
-To musiał być ktoś ,kto znał jego rutynę. Ktoś,kto wiedział ,z którego kubka będzie pił,kiedy będzie sam..Ktoś kto miał czas i motyw. - odparłem zastanawiając się.
-Myślisz że to był ktoś z nas? - dodałem.
-Nie wykluczam tego - odpowiedział. Mierzył mnie poważnym wzrokiem .
-Raczej tak skoro w jego organizmie znajdowała się tetrodotoksyna. Przecież ta trucizna nie jest łatwo dostępna.
-Dokładnie.
To musiał być na bank osoba z naszego personelu przecież nikt inny tego nie zrobił? To wszystko było sprytnie zaplanowane. W tym szpitalu nikt nie jest bezpieczny dopóki się nie złapie tego truciciela.
-Ale kto by miał taką motywację? Kochańskiego się kocha albo nienawidzi. Owszem ma trudny charakter,ciężko jest się z nim zaprzyjaźnić ale to nie znaczy że trzeba go otruć.
-Masz rację.Kochański nie wszystkim da się lubić ale nie wolno go krzywdzić. Ale musiał być chyba dla kogoś nie wygodny skoro ktoś go chciał zabić. - rzucił Borys.
-Rozmawiałeś już o tym z Olgą? - zapytałem.
-Jeszcze nie . - przyznałem.
-Olga jest w fatalnym stanie. Nie chcę jej dodatkowo obciążać. Nasz projekt zostanie później z nią porozmawiam.
Kiwnąłem głową.
trzeba działać i odnaleźć truciciela.
-Dokładnie,bo być może szuka następnej ofiary. - dodał Borys.
Później rozmawiałem z Borysem o tym jak Kochański mi dokuczał. Ale wybaczam mu. Wybaczam mu bo jest mi go śli będzie trzeba pierwszy wyciągnę do niego rękę. Ale najpierw musi wrócić do nadzieję że szybko wyzdrowieje i znów z nami będzie pracował. Myślę że długo będzie się podnosić psychiczne z tego co go spotkało.
RAFAŁ :
Chyba nikt w tym szpitalu nie zastanawia się nad losami Mateusza. Ktoś próbował go otruć to wiem na 100% . On i narkotyki? Absolutnie nie. Odkąd pamiętam zawsze krytykował narkotyki ,nawet do głowy mu nie przyszło brać te g... Teraz wszyscy noszą kubek przy sobie bo nikt nie chce być następny. Udałem się do gabinetu Olgi bo wczoraj przez pocztę wysłała mi wyniki badań. Zapukałem i wszedłem do środka.
-Olga jesteś..mogę wejść?
-Tak,choć. - zaprosiła mnie.
Usiadłem na przeciwko niej i rozpocząłem rozmowę.
-Olga powiedz mi jak on się trzyma?
-Stabilnie ale wciąż w ciężkim stanie. - odpowiedziała Olga,patrząc na mnie z troską.
-Każdy dzień to walka o życie.
-Wiesz że zrobię wszystko żeby mu pomóc. - odparłem.
-Rafał powiedz mi jedną rzecz czy Mateusz naprawdę ma jakiś wrogów? Bo naprawdę nie wiem kto mógłby zrobić.
Westchnąłem i pokręciłem głową.
-Wrogów? Nie wydaje mi się.Mateusz zawsze był oddany swojej pracy ,skupiał się na pacjentach , nie słyszałem żeby miał z kimś problemy.
Nie ukrywam że mój przyjaciel nie ma łatwego charakteru i nie każdy może się z nim zaprzyjaźnić.
-Wiesz Olga ...Mateusz jest moim przyjacielem ,znam go od lat ale nie mogę powiedzieć że jest łatwym człowiekiem.
-Co masz na myśli?
-Jego charakter. - odparłem wzruszając ramionami.
-Sama wiesz że Mateusz ma swoje boi się go wyrażać nawet gdy jest bardzo kontrowersyjne.A to nie każdemu się podoba.
-To taki jest jak mówisz. - przyznała mi rację.
-Ale zawsze kieruje się dobrem śli komuś podpadł ,to pewnie dlatego ,że był wymagający...zwłaszcza wobec siebie. - dodała.
Skinąłem głową.
zawsze mówi co myśli.
-Myślisz że ktoś mógł mu to zrobić z powodu zawodowych konfliktów?
-Nie wykluczam tego. - powiedziałem powoli.
-Wiesz że należy do tajnej grupy ,pracował też nad projektami .Może ktoś poczuł się zagrożony ale ja naprawdę nie sądzę żeby miał wroga.
-Ktoś musi nim być skoro został otruty.
-A ja naprawdę nie mogę w to uwierzyć że to się stało naprawdę. - dodała.
-Olga,ludzie są zdolni do wielu rzeczy,jeśli czują się że mogą coś stracić.- powiedziałem z powagą.
Znam Mateusza tyle go nie od dziś. Niestety nie potrafię powiedzieć kto może być jego ż się zastanawiam komu zależało żeby go zabić. Kim jest ta osoba? Mam nadzieję że Mateusz wyjdzie z tego i jeszcze nas zaskoczy.
OLGA :
Jeszcze przy obecności Rafała zadzwoniłam do doktor Miłkowskiego pytając się o stan zdrowia Mateusza .Niestety Mateusz jeszcze się nie wybudził ,wciąż jest w krytycznym stanie ,wciąż walczy o życie. Co mi zdradził jeszcze doktor Miłkowski to schwytało mnie za serce. Powiedział mi że po badaniach na chwilę odzyskał przytomność powiedział "Powiedzcie moim córkom że je kocham ja odchodzę" Te gówno w organizmie naprawdę działa. Ale doktor zapewnia mnie że z tego wyjdzie. A my teraz musimy rozwiązać zagadkę kto stoi za otruciem Mateusza. Później Malanowska wyjeżdża z pretensją do mnie że policja u niej była. Wtedy kończyłam wpisywanie notatek do dokumentacji pacjenta ,gdy usłyszałam za sobą kroki. Odwróciłam się a tuż za mną stoi szczerze że to jest najbardziej nie miła pielęgniarka jaką w życiu spotkałam.
-Pani doktor możemy porozmawiać? - poprosiła. Jej ton był dość ostry .
Odłożyłam długopis i spojrzałam na nią z zaskoczeniem.
-Tak oczywiś się stało?
-Co się stało? To ja chciałabym wiedzieć dlaczego policja mnie wzywa na przesłuchanie w sprawie profesora Kochańskiego.
-Ale to nie ja decyduje kogo policja przesłuchuje . Prowadzą śledztwo a ja nie mam na to wpływu.
-Ale dlaczego mnie chcą przesłuchać? - wybuchła.
-Pracuję tutaj od lat ,jestem oddana swojej pracy a teraz traktują mnie jak kryminalistkę. Czy ja na taką wyglądam?
Zmarszczyłam brwi , starając zachować spokój.
-Pani Dino ,rozumiem że to dla pani trudne a dla mnie jeszcze musimy pozwolić policji działać. Oni badają wszystkie możliwości.
-Wszystkie możliwości? -zadrwiła Malanowska .
-A może to pani powinna zostać przesłuchana? Bo przecież jest narzeczoną Kochańskiego. - wrzeszczała.
Te słowa mnie uderzyły . Nie powiem że się wkurzyłam i to ostro.
-Rozumiem pani zdenerwowanie ale nie pozwolę na takie insynuacje . - powiedziałam twardo.
-Policja zbiera fakty a nie domysły .I proszę mi wierzyć że ja też chcę jak najszybciej się dowiedzieć kto za tym stoi.
Dina przez chwilę nic nie gadała ale jak zwykle na złość musiała coś palnąć. Ta kobieta choć raz w życiu mogła być miła ale nie jak zwykle musi pokazywać swoje złośliwe oblicze.
-Mam nadzieję że policja zakończy ten chory cyrk. Bo jeśli ktoś mnie wrobił ,to nie odpuszcze. - krzyknęła .
A na końcu dodała :
-Nie lubię Kochańskiego ale w życiu nie przyszło mi do głowy żeby go zabić.
Zostałam sama ze sobą a ona poszła sobie ale jak zwykle te babsko musiało mnie dobić.Wie że jestem w strasznej sytuacji a mnie dobija jeszcze ją przesłuchuje to na pewno moja wina. Później musiałam pojawić w mieszkaniu bo wyobraźcie to sobie że policja chce przeszukać nasze mieszkanie. Bo mieli nakaz . Ja nie wierzyłam własnym uszom a potem własnym oczom. Musiałam otworzyć im mieszkanie. Byłam wściekła chyba mają dowód na to że Mateusz został otruty a oni wpadli na pomysł żeby nam grzebać wszędzie gdzie się ę na początku protestowałam bo jak tak można? Oni oczywiście mają prawo. Stałam i patrzyłam jak dwóch policjantów przeszukuje każdy zakamarek mieszkania. Szuflady były otwierane ,książki zdejmowane z półek a nawet zamrażarka została dokładnie działo się szybko i metodycznie. W kącie została torba Mateusza która też została sprawdzona. Czułam się jak ćpunka która zaraz zostanie przyłapana na tym że bierze dragi.
-Pani Olgo proszę się nie martwić. To standardowa procedura .Musimy wykluczyć wszystkie możliwości.
-Szukacie narkotyków . - powiedziałam sucho,nie podnosząc wzroku.
-To tak wygląda jakby mój narzeczony był narkomanem .
Policjant westchnął i schował notatnik do kieszeni.
-Rozumiem że to dla pani trudne ale musimy to zrobić.Pański narzeczony miał w organizmie substancje psychoaktywne i truciznę. Musimy sprawdzić czy ich źródło nie podchodziło z domu.
-Ale my nie mamy narkotyków w domu. Jesteśmy lekarzami z zasadami. - odparłam nerwowo.
Drugi policjant młodszy podszedł z torbą w ręku.
-Nic podejrzanego. Ani w torbie ani w szafkach.
Na co ten policjant który stał obok mnie kiwnął głową.
-Ok na razie nic nie znaleźliśmy ale będziemy musieli zabrać kilka rzeczy do analizy. Głównie kubki,które mogą mieć kontakt z substancjami oraz resztki napojów z lodówki.
Nie dosyć że Malanowska mi ciśnienie podniosła to jeszcze oni. Ten dzień wcale nie był lepszy.
-Nie uważacie że ja coś ukrywam? - zapytałam patrząc na nich.
-Pani doktor nie oskarżamy się tylko znaleźć odpowiedzi.
-Odpowiedzi? Że co? Mój narzeczony leży w szpitalu na granicy życia i śmierci a wy szukacie narkotyków w naszym domu? Może zamiast grzebać bezczelnie w naszych rzeczach powinniście szukać prawdziwego winnego.
Na co policjant spojrzał na mnie i powiedział :
-Właśnie to próbujemy ,pani doktor rozumiem pani frustracje ale proszę nam zaufać.
Musiałam usiąść na kanapę bo inaczej bym opadła na podłogę. Musiałam przejść przez takie upokorzenie. Widziałam jak bezczelnie grzebią w naszej bieliźnie,wyciągali moje nawet w naszej łazience. Oni dosłownie grzebali wszędzie gdzie się dział szczęscie nic nie znaleźli ale i tak czułam się upokorzona. Policjanci na szczęście wyszli ,spisali protokół i podziękowali za współpracę .Oczywiście zebrali za sobą kubki i inne rzeczy do analizy. Spojrzałam na przewrócone książki i otwarte szuflady. Zrobili niezły syf. Wstałam żeby to wszystko posprzątać. Bo potem muszę wracać z powrotem do szpitala. Na podłodze znajdowała się bielizna,skarpety,majtki,biustonosze, bokserki. Podejrzenia krążą wokół naszego życia. Napisałam wszystko Zuzce,Ewelinie ,Ance , Borysowi i Rafałowi . Ania do mnie zadzwoniła,twierdzi że była z dziewczynkami u Mateusza. On wciąż leży nie przytomny w szpitalu. Wieczorem zamierzam go odwiedzić i będę szukała prawdy do końca aż ją znajdę.
ASIA :
Ten dzień rozwiązał naszą zagadkę. Czuję się jakbym grała w jakimś dobrym kryminale ale w roli głównej jakieś że powinnam zagrać? Jak będzie jakiś casting to się na niego udam choć szkoły aktorskiej nie kończył łam właśnie z dyżuru zauważyłam pielęgniarkę Antoninę. Nie dosyć że dzisiaj się spóźniła do pracy to jeszcze wzięła urlop na żądanie. Jak potem twierdziła że jutro ma wylot na Bora-Bora z nowo poznanym chł ś od początku mi ona nie pasowała,postanowiłam się przyjrzeć temu bliż ś wyraźnie chowała w swojej torebce zerkając nerwowo na z natury spostrzegawcza i dociekliwa postanowiłam podejść bliżej.
-Antonina? Wszystko gra? - zapytałam oczekując na odpowiedź.
Antonina drgnęła jakby przyłapana na gorącym uczynku i odwróciła się do mnie z wymuszonym uśmiechem.
-Tak ,a dlaczego pytasz?
Podeszłam bliżej ,zauważyłam jak nerwowo dopina torebkę.
-Wydajesz się taka tam chowasz? Bilet na Bora-Bora?
-Ach tak ,ten bilecik na Bora-Bora bo wiesz jutro mam wylot i będę się świetnie bawić. - odparła z uśmiechem na twarzy,
Czułam że coś jest nie tak że tu nie chodzi o bilet na dałam jej za wygraną.Wyciągnęłam rękę i złapałam za jej torebkę zanim ta zdążyła odsunąć się o krok.
-Pokaż mi co tam masz. - powiedziałam stanwoczo.
Ona zaczęła ze mną protestować.
-Aśka zostaw moją torbę! Nie masz prawa mnie przeszukiwać.
Nie odpuścił czułam że jestem blisko do rozwiązania tej zagadki . Szarpnięciem otworzyłam torebkę Antoniny a mój wzrok natychmiast padł na strzykawkę .Wewnątrz znajdowała się bezbarwna łam na Antoninę z szokiem.
-Co to jest?
Antonina powiedziała coś powiedzieć ale słowa uwięzły jej w gardle. Jej twarz pobladła a dłonie zaczęły drżeć.
-To...nie jest...tak jak myślisz. - wydukała.
Wyciągnęłam strzykawkę i uniosłam ją na wysokość oczu patrząc na nią uważnie.
-To ty..to ty otrułaś profesora Kochańskiego.
Ona cofnęła się o krok ,jakby chciała uciec ale ja jej zablokowałam drogę.
-Wiedziałam że coś ukrywasz. - rzuciłam.
-Jak mogłaś to zrobić? - dodałam .
Antonina zaczęła się śmiać .
-Wiesz dlaczego to zrobiłam? Bo kochałam profesora całym swoim sercem a on nie chciał na mnie spojrzeć a moje serce pękało z dnia na dzień więc postanowiłam go zabić żeby nie był z tą doktor Wieczorek.
-Antonina ty jesteś chora..
-Tak to będzie mój na zawsze.
Całe zdarzenie widzieli inni lekarze doktor Olesiński,doktor Maliowski i doktor Wolski a potem doszły Zuza z Eweliną bo zauważyły że się kłócimy.
-Antonina ty prawie go zabiłaś.
-I on zdechnie. Zobaczysz. - odpowiedziała z pewnym tonem.
-Czyli to ty to zrobiłaś Antonina. - wskazał na nią palcem Borys.
-Tak to ona to zrobiła. - potwierdziłam.
-Nie słuchajcie jej to wariatka. To ona to zrobiła.
-Nie kłam Antonina bo my wszystko słyszeliśmy . - powiedział Malinowski.
-Ja mu nic nie zrobiłam! To ona. - próbowała zwalić winę na mnie Antonina lecz dwóch naszych lekarzy ją schwytało tak żeby nie uciekła a ona zaczęła się wyrywać i krzycząc całą tą scenę widzieli też rodzice naszych pacjentów. Szkoda że musieli oglądać tą psychopatkę w naszym szpitalu. A teraz będziecie w szoku jakie słowa ona wypowiedziała w kierunku doktor Wieczorek.
-Zuza dzwoń na policję powiedz że mamy sprawcę. - rozkazałam.
Zuza zadzwoniła na policję a Antonina wyrywała się z rąk naszych lekarzy ale jej nie puścili na dodatek podeszła do nas ochrona widząc całe zamieszanie. Ochrona przyjęła Antoninę z rąk naszych lekarzy wciąż próbowała uciec ale wypowiedziała te słowa które mogą zaboleć doktor Olgę Wieczorek.
-Gdybym miała broń,to bez wahania bym zastrzeliła doktor Wieczorek. A najlepiej w łeb żeby szybko zdechła a na jej śmierć patrzyłabym z uśmiechem na twarzy...
Akurat pojawiła się .Co gorsze słyszała te słowa...
Ciąg dalszy nastąpi...