Hej. Przypominam że wymienione postaci nie należą do mnie. Pożyczam i oddaję w stanie nienaruszonym ;p
* Waszyngton DC – Laboratorium NCIS*
- Z kim rozmawiałaś? - Tony spojrzał na Abby stawiając na biurku Caf-Pow!
- To? A to nikt taki. Przyszedłeś w porę. Nie mogłam się go pozbyć.
- Natrętny? Mam zrobić z nim porządek?
- Nie, nie ma potrzeby – chwyciła kubek i wstawiła go do lodówki, obok 4 innych tam gromadzących się od dzisiejszego poranka – Nie mam nic nowego dla Ciebie, Szefie. Major Spect jeszcze pracuje.
- Przyszedłem odwiedzić moją Królową Ciemności. Może kolacja dzisiaj wieczorem?
- Chyba nie dzisiaj, Tony – pokręciła głową i wbiła wzrok w swoje paznokcie.
- Nie możesz mnie wiecznie unikać, Abby – położył dłoń na jej ramieniu.
- Nie unikam Cię. Stoję tu jak widzisz, po prostu… Umówiłam się już dzisiaj z kimś. Wieczorem. Wychodzimy razem na imprezę. Nie znam go za długo, ale zaproponował spotkanie w nowo otwierającym się klubie. Tam można tylko wejść na specjalne zaproszenie. Nigdy bym się tam nie dostała. Nie mogłam mu odmówić – zaczęła paplać w myśl zasady Gibbsa – „Zawsze podawaj szczegóły, gdy kłamiesz"
- Abby – powiedział stanowczo – spójrz na mnie.
Kobieta niechętnie przesunęła na niego wzrok.
- Nie ma żadnej imprezy, prawda? - uniósł lekko prawą brew – nie mam siódmego zmysłu jak Gibbs, ale wiem kiedy kłamiesz.
- Nie ma – westchnęła cicho i odwróciła ponownie wzrok.
- Dalej myślisz o tym co się stało? Och Abbs, gdybym wiedział, że tak się to skończy, to bym zareagował wcześniej – westchnął.
- Ale to ja byłam zdesperowana. To ja kocham Gibbsa. To ja szukałam pocieszenia. To ja myślałam, że znajdę je w Twoich ramionach. To ja Tobie wskoczyłam do łóżka. To ja… - przerwała.
- Abby! - przerwał jej – to był tylko pocałunek. To znaczy. Nie tylko, bo się jednak coś wydarzyło. Ale nie wydarzyło się nic poza tym pocałunkiem. Stałoby się, gdybym się nie opanował. Abby – położył dłonie na jej ramionach i odwrócił ją w swoją stronę – wszyscy za nim tęsknimy. Nie mam Ci za złe tego, co się stało. Jestem zły na siebie, że nie powstrzymałem nas przed tym pocałunkiem. Musze przyznać, że mam to cały czas w głowie. Całujesz… Wow – uśmiechnął się – ale wiem, że ten pocałunek nie był przeznaczony dla mnie, tylko dla niego. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, moją siostrą. Nigdy nie chciałbym stracić tej przyjaźni. Dlatego dzisiaj ponownie proponuję kolację dwójki najlepszych przyjaciół. Tak by powspominać stare czasy.
- Tony – westchnęła – to nie jest takie łatwe.
- Pójdziemy do baru, rozerwiesz się trochę. Abby, proszę.
- Ehh – pokręciła głowę.
- Chcę moją przyjaciółkę – uśmiechnął się – bądź gotowa o 19:00. Przyjadę po Ciebie – odwrócił się i wyszedł z laboratorium.
Abby odwróciła się do komputera i wstukała komendę na klawiaturze, a jej oczom ukazała się fotografia Gibbsa. Westchnęła cicho i przesunęła palcem po monitorze, jakby w ten sposób miała dotknąć jego policzka. Po jej twarzy spłynęła niewielka łza. Potrząsnęła głową, wyłączyła komputer i opuściła laboratorium.
Tym razem wyjątkowo wybrała spacer schodami. Mało kto korzystał w biurze z tej opcji zmiany pięter. Przemknęła szybko przez hol główny, skutecznie omijając ochronę budynku. Nie dlatego, że miała coś do ukrycia. Musiała jak najszybciej dostać się do Dyrektor Sheppard, a wszelkie zaczepki i rozmowy jedynie wydłużyłyby czas dotarcia do miejsca docelowego. Najtrudniejszym wyzwaniem zdawało się być przejście przez pokój patrolowy, by dostać się do jedynych schodów prowadzących na najwyższe piętro.
Zatrzymała się przy ścianie i wychyliła się zza narożnika. Przesunęła wzrokiem wszystkie biurka, skupiając największą uwagę, na biurkach swojego ulubionego zespołu. Biurka Tony'ego, Zivy i Tima były puste. Jedyna szansa by przemknąć niezauważenie. Wzięła głęboki wdech po czym ruszyła szybkim i zdecydowanym krokiem. Po minięciu stanowisk pracy zespołów śledczych, biegiem ruszyła w stronę schodów, które pokonała w zawrotnym tempie, stawiając stopy na co drugim stopniu. Nie oglądając się za siebie podążała korytarzem. Jedyna osoba, która może jej teraz stanąć na przeszkodzie, to asystentka Jenny – Cynthia. Zwyczajnie może jej nie wpuścić.
- Dzień dobry Cynthio – wysiliła się na uśmiech.
- Dzień dobry Pani Sciuto, w czymś mogę pomóc?
- Czy Szefowa jest u siebie?
- Tak, wróciła z lunchu, ale ma teraz ważną rozmowę telefoniczną. Prosiła, żeby jej nie przeszkadzać.
- Dziękuję – nie zawracając sobie głowy pukaniem do drzwi, chwyciła za klamkę i nadusiła ją po czym weszła do gabinetu.
Zdezorientowana Jenny odłożyła słuchawkę i spojrzała jeszcze bardziej zmieszana na Abby.
- Pani Sciuto?
- Tak, ja – zamknęła za sobą drzwi.
- Chyba prosiłam Cynthię, by nikogo nie wpuszczała – zmarszczyła groźnie brwi.
- Proszę jej nie winić. Nie posłuchałam jej.
- W takim razie skoro Pani tu jest, to proszę mi powiedzieć w czym mogę pomóc. Czy coś się stało? Zazwyczaj to ja odwiedzam Ciebie, albo oficjalnie wzywam Cię do siebie – wskazała ręką na krzesło, proponując by usiadła.
- Nie… Tak.. Cholera, nie wiem. Potrzebuję odpocząć. Po tym jak – zająknęła się – Agent Gibbs o mało nie zginął i po tym jak odszedł nie miałam ani jednego dnia wolnego. Przydałyby mi się dwa, może trzy dni wolnego.
- Ohh… To był czas trudny dla nas wszystkich, to prawda. Wolne? - przerwała. Przypomniała sobie słowa Jethra sprzed dosłownie kilkudziesięciu sekund „Jeśli to podpiszesz, już nigdy jej nie zobaczysz. Odejdzie z Agencji bez słowa." - Wiem, że zespół DiNozzo złapał coś nowego iże Ty też już zapewne pracujesz nad jego dowodami. Niecałą godzinę temu oddział Agenta Jamiesona został wezwany na miejsce zbrodni, więc od niego tez dostaniesz pudło, może dwa z dowodami. Przykro mi, ale w tej chwili nie mogę dać Ci wolnego. Ja wiem, nigdy o wolne nie prosiłaś, ale jesteś najlepsza. 90 procent spraw rozwiązujesz Ty swoimi badaniami. Jak tylko zrobi się luźniej sama osobiście odeślę Cię na wolne.
- Rozumiem, chyba – westchnęła – nie będę przeszkadzać w pracy – odwróciła się i wyszła z gabinetu.
Jak miała polecieć do Meksyku, skoro nie dostała wolnego? Dla Gibbsa to nie było żadne wytłumaczenie. Co miała mu powiedzieć? Nie przyleci bo nie dostała wolnego? Wiedziała, że w taką wymówkę nigdy jej nie uwierzy.
Wróciła do swojego laboratorium, które uważała za swoją przystań. Dźwięk wirujących odczynników i dudniąca muzyka były tym czego potrzebowała do pełni skupienia. Przywdziała swój fartuch, a warkocze delikatnie kołysały się po jej ramionach, gdy przemierzała laboratorium, sięgając po kolejne narzędzia i próbki.
Abby z typowym dla siebie skupieniem pochłonęła się pracą. Jej myśli biegły szybko, jakby w głowie układała złożoną układankę. Każdy szczegół mógł być kluczowy, a jej dociekliwość nie pozwalała przeoczyć nawet najdrobniejszego śladu.
W tle rozbrzmiewała głośna muzyka, którą zawsze puszczała, by dodać sobie energii. Była w swoim żywiole, analizując próbki. Gdy usłyszała kilkukrotne piknięcie, a na ekranie ukazały się wyniki, jej oczy się zaświeciły. Zapisała coś na kartce i odwróciła się przodem do wejścia. Żar w jej oczach zgasł, gdy uświadomiła sobie, że Tony nie był Gibbs'em. Usiadła na krześle i podparła głowę rękoma o biurko. Nie drgnęła, gdy usłyszała dźwięk otwierającej się windy.
CDN
