Na zapleczu Clown szykował swój pierwszy bimber. Gdy już skończył bawić się alchemią, zachwycony wrócił do gromady poobijanych ludzi i nie ludzi, którzy byli miłośnikami alkoholu i ślubów.
- Co znowu - odparł trochę podźgany Dwight siedzący obok FÜng i Doktora. Zdezorientowanej parze wskazał palcem na Clowna niosącego wielki gar z susu amogusu substancją.
- To mi wygląda na sprawę dla Meng Mimas - powiedziała Feng, po czym znikła..
Minga pojawiła się obok Meg. Złapała ją serdecznie z zaskoczenia. Ta się nie wzdrygła.
- Meg spójrz - wskazała na Klauna - wodę dają.
- Lecimy tam - oznajmiła natychmiastowo.
Nagle, gdy Klauwn sobie toczył gar, pojawiły mu się przed nim Feng i Meng.
- Co tam niesiesz? - spytały gangstersko.
- Ah, z okazji ślubu i całej tej biesiady zrobiłem bibmer - odparł- ale nie mówcie Tapp'owi, bo mnie zabierze do kicia.
- Jak dasz nam spróbować to nic nie powiemy, stoi? - spytały obie, wyciągając dłoń w stronę Miłosza.
- Tylko nie wyduldajcie wszystkiego.
I se dwie laski wzięły trochę tego i owego i się narąbały. Wtem zawołały wszystkich, by spróbowali też tego. Wszyscy się najebali w mgnieniu oka. Nikt nie kontaktował się ze światem zewnętrznym od nietrzeźwości, więc nikt nie zorientował się, że lekko narąbani Nea i Wraith poszli za kulisy do guchni i zniknęli.
- Wiesz co.. - odparł Diwght ledwo żywy walcząc z krzesłem, żeby się z niego nie wywalił na ziem. Cały ten Michael Daniels Klauna nieźle dał mu sie we znaki.
Okularnik zwrócił się ku doktorowi, który też ledwo co się utrzymywał na krześle - Może jednak nie jesteś taki zły... może się po... po prostu...spot...spotkaliśmy...w...złym...cza...sssie - wymamrotał i zasnął.
- Haaa...hah...haha...haaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa - mruknął Doktor i spadł z krzesła.
Rano wszyscy spali jak po uderzeniu pakągiem. Nawet Freddy był w swoich objęciach snu i walczył o życie w swoim świecie.
Tak wszyscy spali sobie i żyli długo i szczęśliwie.
Do czasu...