Podczas pisania tego rozdziału, przypadkiem natrafiłam na album Gloria Regali Tommee Profitt x Fleurie. Utwór Rememberance idealnie zapowiedział i poprowadził kulminacyjną scenę.
:::
Schodząc schodami w dół, gdzie oparty o barierkę czekał na niego Eiji, Ash starał sobie przypomnieć wszystkie kwestie, które chciał poruszyć tego wieczora. Wszystkie formułki, nad którymi tak ciężko pracował, w tej chwili zdawały się nigdy nie istnieć. Żałował, że nie spisał ich na kartce, że zdecydował się na nietrwały zapis w swojej głowie.
- Nie idziemy nad rzekę? - zdziwił się Eiji, gdy Ash chwycił go za rękę, ruszając w przeciwną stronę.
- Nie.
- W sumie nawet lepiej. Noc wcale nie jest taka ciepła.
- Chcesz moją bluzę? - zapytał Ash, zwalniając kroku.
- Nie, nie jest mi zimno. Poza tym nie pozwoliłbym ci paradować w samej koszulce, zmarzłbyś.
Ash miał co do tego spore wątpliwości. Czuł, że jego wnętrze wręcz gotuje się, od buzujących w nim emocji. A gdy chwilę później zrozumiał swój błąd, to jak bezmyślnie zaproponował mu swoją bluzę, niemalże pogodził się z myślą, że jego skrywana dotąd głupota objawi się w najgorszym dla niego momencie.
- Ash! Gorąca czekolada! - usłyszał podekscytowany głos Eijiego, gdy przechodząc obok automatu z napojami, wszystkowidzący wzrok jego chłopaka, dostrzegł za szybką wspomnianą pozycję.
Odkąd skrywał w domu wiadomy przedmiot, obawiał się, że Eiji w jakiś sposób w końcu na niego natrafi. Miewał nawet koszmary, w których to wraca do domu i zastaje go siedzącego na łóżku, a tuż obok na śnieżnobiałej pościeli spoczywa otwarte, metalowe pudełko. Widok ten nie byłby aż tak niepożądany, gdyby nie wyraz jego twarzy, z którego Ash bez najmniejszego problemu mógł odczytać odpowiedź na niezadane nawet jeszcze pytanie. Odpowiedź daleką od oczekiwanej.
- Masz jakieś drobne? Brakuje mi sto yenów – spytał Eiji, przeszukując zawartość portfela.
Ash wyjął z przedniej kieszeni spodni srebrne monety i umieściwszy cztery z nich w odpowiednim do tego miejscu, wcisnął przycisk, wybierając dwie gorące czekolady. Metalowe puszki uderzyły o wnętrze szuflady odbioru produktów, by po chwili znaleźć się w objęciach dłoni Ash'a.
- Dziękuję – uśmiechnął się Eiji, odbierając od niego przyjemnie ciepłą puszkę.
Ash na powrót chwycił go za rękę i wznowił spacer, nieubłaganie zbliżając się do celu, do miejsca, gdzie będzie mu dane usłyszeć jego odpowiedź.
- Zaskoczyłeś mnie tym spacerem – odezwał się Eiji, gdy pogrążony we własnych myślach Ash, przez dłuższy czas nie wypowiedział ani słowa. - Sądziłem, że będziesz chciał wynagrodzić sobie poranne tortury.
- Nie jestem zmęczony – odpowiedział krótko.
- ...Jesteś jakiś inny, coś się stało? - spytał, spodziewając się zupełnie innej reakcji.
Ash spiął się, zdając sobie sprawę, że jego zachowanie musi być dla Eijiego zastanawiające. Oczywiście, że jest inny. Przecież już za chwilę staną się dla siebie kimś więcej. Nagle ta oczywista prawda uderzyła go swoją niezrównaną mocą, dobitnie uświadamiając, że nie może się już wycofać, że nie może przed tym uciec, zagłuszając swoje wewnętrzne potrzeby i pragnienia.
- Przepraszam, Eiji. Może faktycznie jestem trochę zmęczony – powiedział, opierając głowę na jego ramieniu, by podkreślić prawdziwość swoich nie do końca szczerych słów.
- Obiecuję, że jutro zaczekam ze śniadaniem tak długo jak będzie trzeba. Zero zmuszania byś wstał – zapewnił, głaszcząc go czule po głowie.
Ash mimowolnie zmrużył oczy, czując napływającą falę spokoju, która w cudowny sposób dodała mu odwagi i pewności, że nie ma się czego obawiać, że obraz z dręczących go koszmarów, pozostanie w sferze snu, nie będzie miał swojego odbicia w rzeczywistości.
- Pierwszy raz jestem tutaj o tej porze, trochę przerażające – stwierdził Eiji, gdy podążali wąską, słabo oświetloną ścieżką pobliskiego parku.
- Boisz się ciemności, Eiji? - spytał, zabarwiając swój głos ciętą nutą.
- Pyta ten, co ucieka na widok dyni – odparował, nie pozostając mu dłużnym.
- To trauma z dzieciństwa, jak mogłeś? - rzucił, szturchając go lekko w bok.
Eiji roześmiał się, odpłacając mu się tym samym, a gdy dotarli do końca ścieżki, ku jego zdziwieniu Ash ruszył w stronę gęsto porośniętego obszaru, w żaden sposób nie komentując swojej decyzji. Wydeptana, jeszcze węższa droga, którą prowadził go Ash, kończyła się na skraju rozległej polany, gdzie pojedyncza, wysoka lampa rozświetlała samotną, drewnianą ławkę.
- Co za klimatyczne miejsce – zachwycił się Eiji, siadając na podniszczonych deskach.
- Przychodziłem tu dość często zanim zacząłem pracę. Idealne warunki do czytania i nauki – powiedział Ash, obracając w dłoni kurczowo trzymaną puszkę.
- Wyobrażam sobie – przyznał z uśmiechem, przyglądając się uważnie jego twarzy. - Może jutro przyjdziemy tutaj za dnia? Możemy wziąć torbę z jedzeniem, książki i spędzić tutaj trochę czasu.
- Zapomniałeś o aparacie – wtrącił markotnie, zbliżając puszkę do ust.
- Musiałbym wymienić kartę pamięci – myślał głośno Eiji, odchylając się na oparcie i powróciwszy do niego spojrzeniem, dodał z delikatnym uśmiechem na ustach – wiem, że nie tak wyobrażałeś sobie ten weekend, ale w zasadzie jeszcze się nie skończył i nadal możemy skupić się na tobie i twoim sukcesie.
Zaskoczony niezwykłą trafnością w odczytywaniu przez Eijiego jego emocji, roześmiał się cicho, zdając sobie sprawę z jaką łatwością mógłby w tej chwili przejrzeć jego intencje. A może już to zrobił?
- Nie jestem dzieckiem, Eiji – odparł, odstawiając puste naczynie na ziemię.
- Nie udawaj. Dobrze wiem, że liczyłeś na więcej uwagi – droczył się z nim, nie zamierzając tak łatwo odpuścić.
- ...W takim razie – zaczął Ash, czując jak jego serce przyspiesza – skup się na mnie, nie myśl w tej chwili o niczym innym.
Oszołomiony Eiji, skinął niepewnie głową i poczuł jak palce Ash'a odnajdują jego, splatając się z nimi w niemal nierozwalnym uścisku. Cały dzisiejszy dzień nacechowany był czającą się gdzieś z boku niewiadomą. Eiji nie potrafił wyjaśnić tego dziwnego przeczucia, że coś się zmieniło, że Ash jest inny, momentami nieobecny i wycofany.
- Eiji – niezwykle wyraźnie i pewnie wypowiedział jego imię.
- Tak...?
- Pamiętasz jak wielokrotnie obiecywałeś mi, że nigdy mnie nie zostawisz, że zawsze będziemy razem?
- Tak... pamiętam.
- A pamiętasz jak za pierwszym razem, gdy byliśmy jeszcze w Nowym Jorku, odpowiedziałem, że to nie musi być na zawsze, że wystarczy mi tamta chwila?
- Pamiętam... - odpowiedział ostrożnie, nie odrywając od niego oczu.
- Zastanawiałeś się, dlaczego nigdy więcej nie usłyszałeś ode mnie tych słów?
- Tak. Uwierzyłeś, że to możliwe.
- Dokładnie. Zrozumiałem również, że dopóki oboje tego chcemy, nie muszę czuć się winny.
- Winny? - powtórzył Eiji, nie rozumiejąc.
- Decydując się na życie ze mną, jednocześnie rezygnujesz z życia, które nie wymagałoby od ciebie tylu poświęceń, byłoby prostsze.
- Nie rozumiem, Ash. Nie czuję bym cokolwiek poświęcał, w dodatku życie z tobą jest dla mnie równie naturalne jak oddychanie... to ty sprawiasz, że żyję – wyznał, nadal mając wątpliwości, co takiego Ash chce mu przekazać.
- Będąc ze mną, nigdy nie spełnisz się w roli ojca. Będziemy tylko my, ty i ja – mówił dalej, chcąc mieć pewność, że wszystkie najważniejsze kwestie zostaną poruszone przed ostatecznym wyznaniem. - Pozostaje adopcja, ale nie sądzę, by był to łatwy proces, szczególnie tutaj, w Japonii.
Twarz Eijiego wykrzywił niezwykle delikatny i łagodny uśmiech, a troskliwa dłoń powędrowała do ciepłego policzka Ash'a.
- Ty mi wystarczysz. Tylko tego pragnę, jesteś wszystkim czego potrzebuję. Zamiast spełniać się w roli rodzica, chcę spełniać się w roli twojego... - Ash przerwał mu, przyciskając palec do jego ust.
To wystarczyło. Odpowiedź Eijiego wystarczyła, by popchnąć go do zadania tego najważniejszego pytania. Rozluźniwszy ich splątane palce, sięgnął do kieszeni bluzy i zacisnął je mocno na metalowym pudełku. Lśniące tęczówki Eijiego wpatrywały się w niego z najwyższą uwagą, doprowadzając jego łomoczący w piersi organ do skraju wytrzymałości. Jego serce zaczynało się buntować, gdy z każdą kolejną upływającą sekundą, cisza była jedynym, nad czym zdawał się mieć kontrolę. Palce wzmocniły uścisk, jakby chciały przypomnieć, że wszystko sprowadza się do tej niewielkiej kostki, skrywającej ten wyjątkowy, symboliczny przedmiot. Ten, który z takim zaangażowaniem i miłością wybierał. Ręka poruszyła się, opuszczając ciepłe wnętrze bluzy, a gdy ta druga, spoczywająca na ustach Eijiego, dołączyła do pierwszej, przez ciało Eijiego przeszedł dreszcz.
- Ash...? - odezwał się, z trudem panując nad głosem.
Nie spuszczając z niego oczu, Ash uchylił wieko i wyjąwszy z niej srebrną obrączkę, poczuł jak do jego oczu napływają pierwsze łzy. Powstrzymując swoje ciało przed pozbawieniem go kontroli, skupił się na wpatrzonych w niego pięknych, czekoladowych tęczówkach, których widok jak zwykle wypełniał go przyjemnym, niemożliwym do zastąpienia niczym innym ciepłem.
- Eiji... - zaczął, głosem pełnym targających nim emocji - nie sądzę, by jakiekolwiek słowa były w stanie przekazać to kim dla mnie jesteś, to co do ciebie czuję. To ty pokazałeś mi, czym jest prawdziwe szczęście, to dzięki tobie... odnalazłem miłość, tam gdzie nie miało prawa jej być. Wniosłeś jej w moje życie tak wiele, że czasami zastanawiam się jak udawało mi się przetrwać tak długo bez ciebie.
- Ash... - wyszeptał poruszony, czując czające się w kącikach oczu łzy.
- Ja również nie potrzebuję niczego więcej, Eiji. Ty mi wystarczysz – powiedział równie cicho, dotykając jego policzka. Eiji przechylil lekko głowę, napierając na jego ciepłą dłoń i pozwalając by pierwsze łzy spłynęły po jego twarzy, usłyszał – chcę się z tobą zestarzeć, Eiji... czy pozwolisz mi bym przez resztę swojego życia... mógł nazywać cię moim mężem?
- T-tak – odpowiedział, drżącym głosem, wtulając się w niego mocno - oczywiście, że tak – dodał, przyciskając mokrą od łez twarz do jego ramienia.
Nieporównywalne z niczym z czym miał do czynienia wcześniej uczucie, zawładnęło jego zestresowanym do niedawna ciałem i pozwoliło by uwierzył w to co się dzieje, w to, że Eiji pragnie tego samego, pragnie go równie mocno. Napięcie, które go opuściło, zastąpiły pierwsze ślady łez, które powoli znaczyły jego zaróżowione policzki.
- Eiji... – odezwał się cicho, ściskając w palcach srebrną obrączkę. Wzrok Eijiego napotkał jego wyjątkowo lśniące spojrzenie, a gdy ujrzał na jego twarzy delikatny uśmiech, zapytał – mogę?
Zacisnąwszy usta, Eiji skinął głową i nie odrywając oczu od własnej dłoni, obserwował jak Ash ujmuje ją delikatnie, wsuwając na palec idealnie dopasowaną obrączkę. Ich spojrzenia odnalazły się ponownie, ukazując jednoznaczne szczęście, niedowierzanie i nadzieję, że to nie jest sen, że to prawda.
- Kocham cię, Eiji – wyznał, ścierając z jego twarzy namacalne ślady wzruszenia.
Eiji przycisnął czoło do jego lekko pochylonej głowy i sięgnąwszy do kieszeni, wyjął z niej niewielki, skórzany portfel. Wwiercające się w niego piękne tęczówki Ash'a, sprawiały, że jego ruchy naznaczone były jedynym w swoim rodzaju napięciem.
- Ash – wypowiedział cicho jego imię, przyprawiając go tym o dreszcz, a gdy tym razem to dłoń Eijiego ujęła tą jego, zrozumiał, że zapamięta tą chwilę i towarzyszące mu emocje do końca swojego życia – kiedyś powiedziałeś mi, że świat nigdy nie pozwoli ci związać się z kimś... normalnym. To tak jakbyś powiedział, że nie masz prawa do miłości, do zaznania szczęścia u boku drugiego człowieka. A to nieprawda, Ash. Jestem tego żywym dowodem i jak widzisz, myliłeś się, twoja teoria została bezpowrotnie obalona. Dlatego do końca mojego życia chcę ci o tym przypominać, o tym, że tamte słowa nie miały znaczenia, że nie były prawdziwe. – Na bardzo krótką chwilę zapadła cisza, a gdy głos Eijiego rozległ się ponownie, Ash odniósł wrażenie, że świat się zatrzymał – czy zgodzisz się bym ja również przez resztę swojego życia, mógł nazywać cię moim mężem? - zapytał, nie odrywając od niego oczu.
- Nie rozumiem... - powiedział cicho, spoglądając z niedowierzaniem na połyskującą w świetle pobliskiej lampy obrączkę, którą Eiji trzymał tuż przy jego dłoni. Jego lekko drżący głos zdradzał, jak bardzo słowa Eijiego pobudziły jego równie niedowierzające serce.
- To proste, Ash – powiedział łagodnym, pełnym skrywanych uczuć głosem – chcę spędzić z tobą resztę życia. Nie tylko ty tego chciałeś. Nigdy nie byłem niczego tak pewny jak tego, że wszystko czego pragnę sprowadza się do ciebie. Jesteś nieodłączną częścią wszystkich moich myśli. Tylko przy tobie czuję, że jestem w stanie dokonać niemożliwego. Bez ciebie... nie czuję się sobą. Bez ciebie nie istnieję, Ash.
Chaos panujący w jego głowie, powodował, że słowa, które wypowiedział Eiji, na które pragnął zareagować, w zapętleniu odtwarzał jego rozemocjonowany umysł. Nie tego się spodziewał. Nie na taki scenariusz przygotowywał swoje serce.
- Co jeżeli... – odezwał się, nie próbując nawet zapanować nad buntującym się organem w jego klatce piersiowej – co jeżeli naprawdę śnimy? Jeżeli tak, nie chcę się budzić, Eiji.
- To nie sen, Ash – zapewnił, uśmiechając się cudownie i uniósłszy jego dłoń, dotknął swojego ciepłego policzka – czujesz? Jestem prawdziwy, tak jak ty... Wierzysz mi? - spytał, nie puszczając jego dłoni, a gdy w odpowiedzi Ash skinął lekko głową, odezwał się raz jeszcze - więc odpowiedz... proszę.
- ...Tak, chcę tego. Chcę wszystkiego, co sprawi, że będziesz szczęśliwy, Eiji. Nie ma dla mnie nic ważniejszego... – w chwili, w której ostatnie słowo opuszczało jego usta, poczuł jak wzdłuż palca serdecznego lewej dłoni, z wolna przesuwa się trzymana przez Eijiego obrączka.
- A ja chcę wszystkiego, co sprawi, że to ty będziesz szczęśliwy – powiedział, dotykając opuszką palca srebrnej obrączki, która idealnie komponowała się ze śnieżnobiałą skórą Ash'a.
- Eiji... - wyszeptał, przysuwając się bliżej i wplótłszy palce w jego miękkie włosy, poczuł na swoich ustach jego słodki smak.
Wyraźny posmak czekolady, atmosfera skrytego przed oczami innych miejsca, wszechogarniająca radość i świadomość, że są dla siebie kimś więcej, że dotarli jeszcze dalej, sprawiały, że ulotność tej chwili była pomijalna. Pojęcie czasu przestało mieć znaczenie, nie istniało. Przestrzeń była jedyną składową.
- Ja ciebie też kocham, Ash – powiedział cicho, nie tracąc z nim kontaktu.
Ash powiódł dłonią po jego policzku i uniósłszy powieki, napotkał jego nacechowane niepohamowaną euforią i wzruszeniem spojrzenie. Z trudem oderwawszy się od tych wpatrzonych w niego lśniących oczu, skierował wzrok na swoją lewą dłoń.
- Trudno uwierzyć, że ja również mam swoją – odezwał się, przyglądając się srebrnej obrączce na swoim palcu - ...że wrócę do domu jako twój narzeczony.
- Trudno uwierzyć, że są niemal identyczne – dodał Eiji, przyglądając się własnej.
- Moja ma... odrobinę węższe zdobienie na brzegach.
Eiji zbliżył swoją lewą dłoń do Ash'a, by ten niezwykły widok jeszcze wyraźniej odcisnął swój ślad w jego umyśle, by nie przestał wierzyć, że to prawda.
- Podoba ci się? - zapytał Eiji, nie odrywając oczu od ich dłoni.
- Bardzo, jest idealna. A twoja... podoba ci się?
- Tak, jest piękna.
Ash uśmiechnął się, opuszką palca muskając jego delikatną skórę i spojrzawszy na niego, zapytał:
- Wykorzystamy je podczas ceremonii czy kupimy nowe?
- Ash... - zaczął Eiji, zdradzającym zaskoczenie i przygnębienie głosem – w Japonii małżeństwo między osobami tej samej płci jest... niemożliwe.
- Jest możliwe na nieco innych warunkach – powiedział Ash, wprowadzając Eijiego w jeszcze większe zdumienie. - Co prawda nie zadziała to prawnie w naszej dzielnicy, ale jeżeli przeprowadzimy się do sąsiedniej, będziemy mogli wspólnie wynająć mieszkanie, będą nam przysługiwać podobne prawa jak małżeńtwom heteroseksualnym.
- Rozszerzyli certyfikat partnerstwa? - spytał cicho, nie dowierzając.
- Tak, kilka dni temu – powiedział, ścierając łzę z jego ciepłego policzka. - Wspaniała wiadomość, prawda? - dodał z uśmiechem, mimo czających się w jego oczach łzach.
Eiji skinął nieznacznie głową, niezdolny w tej chwili na jakąkolwiek inną odpowiedź.
- A jeżeli chodzi o ślub, to... co powiesz na tradycyjny, w świątyni? - dopytał Ash, ujmując jego załzawioną twarz w swoje dłonie.
- To możliwe? - spytał jeszcze ciszej.
- Tak, to możliwe Eiji – zapewnił, czując na policzkach słone łzy, znaczące powoli kolejne ślady na jego skórze.
- Tym razem to ja zaczynam wątpić czy to prawda, czy zwyczajnie śnimy – przyznał Eiji, pociągając nosem.
- Jeżeli śnimy, przyjdziemy tu zaraz po przebudzeniu i odtworzymy całą tą scenę, krok po kroku – powiedział, czując jak palce Eijiego coraz mocniej zaciskają się na jego plecach.
- Obiecujesz? - spytał szeptem.
- Obiecuję.
Zbliżając się do siebie, ich usta złączyły się ponownie, coraz bardziej zatracając się w słodkim, nabierającym tempa pocałunku. Miękkie kosmyki włosów muskały skórę ich twarzy, a zachłanne i niecierpliwe dłonie przyciągały ich do siebie, by znaleźli się możliwie jak najbliżej, by odległość jaka ich dzieliła, rozpłynęła się w nicość.
- Ash... - odezwał się Eiji, gdy ich usta straciły ze sobą kontakt - pamiętasz jak... sprawdzaliśmy brzmienie... naszych imion w parze z niekoniecznie naszymi nazwiskami?
- ...Jeżeli ci to odpowiada, chciałbym przyjąć twoje – oznajmił z lekkim wahaniem Ash, zaskakując swoją odpowiedzią Eijiego. Jednak po chwili, gdy ten prosty, ale jakże cudowny komunikat, przetrawił umysł Eijiego, słowa podświadomie opuściły jego gardło.
- ...Aslan Jade Okumura – uśmiechnął się Eiji, a jego łamiący się głos, niczym uderzenie dotarł do Ash'a - idealne połączenie, nie sądzisz?
- ...Tak – przyznał cicho – jakby było mi przeznaczone.
- Wierzę, że tak było... Całe nasze życie, wszystko co nas spotkało, prowadziło nas do siebie. Nasze spotkanie nie było przypadkiem, nieświadomie szukaliśmy siebie nawzajem. Gdybyśmy nie odnaleźli się wtedy...
- Wszechświat by się zapadł – zakończył Ash, wywołując na twarzy Eijiego delikatny uśmiech.
- Tak, zdecydowanie nastąpiłby koniec świata.
- W takim razie... dobrze, że uchroniliśmy ludzkość przed zagładą – stwierdził cicho Ash, powracając do wyjątkowo kuszących, czekoladowych ust swojego narzeczonego.
...
"Jesteśmy sposobem kosmosu na poznanie siebie."
Carl Sagan
