Hej. Przypominam że wymienione postaci nie należą do mnie. Pożyczam i oddaję w stanie nienaruszonym ;p
Zbliżała się północ, gdy Jethro usłyszał informację o konieczności zapięcia pasów, ze względów bezpieczeństwa podczas lądowania. Był zmęczony. Potwornie zmęczony. Nie zmrużył oka nawet na sekundę podczas lotu. Przez cały czas myślał o Abby. O kobiecie, którą przez lata skrycie kochał. Dla swojego i jej bezpieczeństwa.
Zaledwie kilka godzin temu był jeszcze w Baja, z Franksem, popijając tequile. Nie przypuszczał, że kiedykolwiek postąpi tak gwałtownie. Pięć godzin, które spędził w samolotach pozwoliły mu w spokoju pomyśleć o tym co powiedzieć Abby, gdy już się z nią spotka. Jak kobieta zareaguje, gdy stanie w drzwiach jej mieszkania. Był taki samolubny. Tak egoistyczny, że ani przez ułamek sekundy nie przeszło mu przez myśl, że ta zwariowana czarnowłosa kobieta może żywić do niego takie same uczucia jak on do niej. Przez lata ukrywał się przed miłością. Był mężczyzną, miał swoje potrzeby jak każdy, ale nigdy nikogo nie kochał tak szczerze jak Shannon lata temu. Teraz przyszedł czas na to, by pokazać, że może kogoś szczerze kochać i być kochanym. Istniało tylko jedno pytanie. Czy ona będzie chciała jego.
To była jego ostatnia myśl. W tym właśnie momencie koła samolotu zetknęły się z płytą lotniska Ronalda Regana w Waszyngtonie. Teraz musiał pojechać do domu, wziąć szybki prysznic, przebrać się w coś stosowniejszego i pojechać do Abby.
*Mieszkanie Abby*
W salonie nadal świeciło się światło. Telewizor nadal był włączony, pomimo tego, że film dawno się skończył. Tony drzemał na kanapie mając obok siebie zwiniętą Abby, której głowa opierała się o jego ramię. Wyglądali niesamowicie słodko. Jak para zakochanych. Albo najlepszych przyjaciół, dla których sen w ostatnich tygodniach był towarem deficytowym.
Abby obudziła się jako pierwsza. Najdelikatniej jak potrafiła podniosła się z kanapy, uważając by nie obudzić Tony'ego. Potrzebował snu. Cichutko skierowała swoje kroki do łazienki, odkręciła kran pod prysznicem, ustawiła odpowiednią temperaturę wody i zaczęła zdejmować ubrania, umieszczając je od razu w pojemniku na brudną odzież. Zdrzemnęła się niecałe dwie godziny. Chciała przenieść się do sypialni, ale nie było opcji, że położy się w łóżku nie biorąc wcześniej prysznica.
Widząc jak para zaczyna rozprzestrzeniać się po pomieszczeniu, sięgnęła po ręcznik, zawiesiła go przy kabinie po czym weszła pod prysznic. Stając pod ciepłym strumieniem wody, czuła jak napięcie gromadzące się od miesięcy zaczęło opuszczać jej ciało. Na twarzy Abby ponownie pojawił się uśmiech. Prysznic był szybki. Nie chciała się za bardzo rozbudzić. Zakręciła wodę, złapała ręcznik i zaczęła się osuszać. Wyszła z kabiny, założyła majtki i koszulkę i spojrzała w swoje odbicie w lustrze. Przetarła je ręką, by zebrać nadmiar osadzonej pary wodnej. Była uśmiechnięta. Zmęczona, ale uśmiechnięta. Rozwiązała włosy i wyszła z łazienki.
Przeszła do salonu, gdzie Tony rozłożony spał smacznie na kanapie. Podeszła do niego, wzięła z oparcia kanapy koc, rozłożyła go i delikatnie go przykryła. Potrzebował snu tak samo jak ona. Spędzili miły wieczór, który im obojgu był równie mocno potrzebny.
Tony obudził się czując przyjemne ciepło owijające jego ramiona. Z uśmiechem na twarzy przeciągnął się i otworzył oczy.
- Och, Tony. Nie chciałam Cię obudzić – wyszeptała Abby poprawiając koc.
- W porządku. Powinienem chyba już wracać do siebie – zaczął się podnosić.
- Leż Tony i śpij. Kanapa mimo wszystko jest wygodna. Rano zjemy dobre śniadanie – uśmiechnęła się – ach. Zapomniałabym – pochyliła się nad nim i pocałowała w policzek – dziękuję – puściła mu oczko i weszła do swojej sypialni, gasząc wcześniej światło w salonie.
- Dobranoc Abby – uśmiechnął się, przekręcił na bok i otulił się kocem zamykając oczy.
*Dom Gibbsa*
Jethro wysiadł z taksówki na podjeździe. Przez chwilę stał i patrzył na budynek. Był w takim stanie w jakim go zostawił cztery miesiące temu. Wyjął z kieszeni pęk kluczy, zarzucił plecak na ramię i podszedł do drzwi. Przekręcił zamek i wszedł do środka. Zdjął plecak i postawił go przy kanapie. Wszedł po schodach do sypialni, wyjął z szafy czyste ubrania i wszedł do łazienki. Prysznic był bardzo szybki. Ubrał się i stanął przy lustrze. Worki pod oczami świadczyły tylko i wyłącznie o ilości snu przez kilkanaście ostatnich godzin. Przygotował sobie zestaw do golenia. Zmoczył zarost na twarzy, rozprowadził dokładnie piankę do golenia, złapał brzytwę i z największą ostrożnością zaczął się golić. Zastanawiał się czy doprowadzić jeszcze do porządku włosy. Były naprawdę długie. Machnął ręką. Przemył twarz, wytarł ją w ręcznik i wklepał w skórę krem po goleniu i wyszedł z łazienki. Zbiegł po schodach na dół, z szafki wyjął kurtkę, wciągnął buty na stopy i wyszedł z domu. Podszedł do samochodu, wsiadł za kierownicę i włożył kluczyk do stacyjki.
- Obyś odpalił gruchocie – mruknął pod nosem i przekręcił klucz.
Na szczęście odpalił bez problemu. Zapiął pas i ruszył w kierunku mieszkania Abby.
„Co ja mam Ci powiedzieć? Cześć Abby, przyjechałem do Ciebie? Boże, jakie to bezsensowne. Mam Ci powiedzieć, że Cię kocham i nie mogę żyć bez Ciebie? Przecież od razu mnie spoliczkuje. Jak mam z Tobą rozmawiać? W Meksyku wydawało mi się to łatwiejsze. Muszę spróbować. Mam złamać zasadę szóstą i przeprosić? I co mam powiedzieć? Że jestem skończonym egoistą? Że myślałem tylko o sobie, nie pomyślałem ani razu o Twoich uczuciach. Uciekłem. Zostawiłem Cię. Nie, to jest płaskie. Nie będę skomlał jak pies który przekopał się pod ogrodzeniem i uciekł. Ale ja właśnie to zrobiłem. Ehh.. Stary i głupi. A może powiem jej, że wróciłem, bo nie mogłem znieść tego co jej zrobiłem? Jak bardzo skrzywdziłem ją i jej uczucia? Czy to wystarczy, żeby mi wybaczyła? Będzie zła. Nie.. Będzie wściekła. To zrozumiałe. Może być zbyt późno, żeby to naprawić. O jakieś cztery miesiące."
Westchnął i zaparkował auto przed blokiem, w którym mieszka Abby. Wziął głęboki wdech i wysiadł z samochodu.
- Teraz albo nigdy – wziął głęboki wdech i wszedł do budynku. Miał tą możliwość tylko dlatego, że kilka lat temu Abby dała mu klucze do swojego mieszkania i do wejścia na klatkę schodową. Ufała mu na tyle, by pozwolić wejść do jej mieszkania wtedy kiedy tego potrzebował.
Zatrzymał się przed drzwiami i oparł dłoń o drzwi.
„Zapukać, czy wejść? Jeśli wejdę będzie jeszcze bardziej zła, że wtargnąłem do jej mieszkania. Może nie być jej w środku. Mogła wyjść ze znajomymi. Mogła siedzieć jeszcze w pracy. Zapukam"
CDN
