CYTATY :
„Proście, a będzie wam dane, szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje, a kto szuka, znajduje, a kto kołacze, temu otworzą".
Ew. Mateusza 7:7–8
Określają nas nasze czyny. To, co wybieramy. To, czemu stawiamy opór. To, za co gotowi jesteśmy umrzeć.
-Karen Marie Moning
OLGA :
Kolejny dzień to kolejne szanse. Wczoraj przeczytałam wysyp hejtu na mój temat. Ktoś mi narzuca że zrobiłam karierę dzięki Mateuszowi. Po prostu zwykłe p* . Wiem kto to napisał. Pisała to sama Antonina żeby mnie pogrążyć.Myślałam że los oszczędzi mnie po tym co usłyszałam ale niestety . Nie oszczędził. Podczas drogi do pracy , myślałam sobie za co mnie to wszystko spotyka? Nikomu krzywdy nie zrobiłam. Co robię nie tak? Nie powinnam siebie obwiniać ,bo to nie jest moja wina że czyjaś zazdrość była silniejsza. Postanowiłam wrócić do normalności .Co nie zmienia faktu że nadal to wszystko przeżywam. Dlaczego kiedy wszystko mi się ułożyło ktoś próbował to zniszczyć? Byłam taka szczęśliwa,a teraz? Zastanawiam się czy Mateusz kiedykolwiek się ąż powtarzam że wyjdzie z tego ale kiedy? Dotarłam do pracy ,przywitałam się z różnymi ludźmi mówiąc "Dzień Dobry" szłam prosto do swojego gabinetu ,ale powstrzymała mnie nasza pani .
-Pani doktor? - zaczepiła mnie Kamila.
-Dzień dobry pani Kamilo . - przywitałam się.
-Zapraszam panią do gabinetu.
Weszłyśmy do środka,wiedziałam że będzie rozmowa o czym co się stało. Nałożyłam sobie porządnie fluid i korektor pod oczy by ukryć zmęczenie i nocy płacz. Usiadłam na przeciwko Kamili. Darzyła mnie ciepłym i współczującym wzrokiem. Lubiła mnie i raz też stanęła w mojej obronie. Usiadła przed biurkiem,wzięła łyk swojej kawy i rozpoczęła rozmowę.
-Pani doktor,wiem że ostatni czas był dla pani wyjątkowo trudny . - znów zrobił łyk kawy.
-Wszyscy wiemy co się stało z profesorem Kochańskim i zdajemy sobie z tego sprawę jak to panią bardzo dotknęło.
Skinęłam głową ,nie wiedziałam co odpowiedź . Kamila zauważyła że nie jestem w stanie wyksztusić żadnego zdania to sama kontynuuowała.
-Dlatego uważam że powinna pani wziąć urlop - powiedziała prosto w oczy.
-Tydzień czy dwa . Powinna pani doktor odpocząć. Odcięcie się od szpitala dobrze zrobi.
Urlop? To nie jest dobry pomysł. Przecież siedząc w domu się zamęczę, popadnę w taki dół że ciężko będzie się od niego odbić. Wolę uciekać w pracę niż płakać w poduszkę.
-Dziękuję za troskę pani Kamilo ,ale nie mogę wziąć urlopu - odpowiedziałam.
-Nie teraz - dodałam.
Kamili moja odpowiedź się nie spodobał óbowała mi wcisnąć swoją propozycję.
-Pani doktor,muszę być szczera. Pracujemy pani na granicy swoich sił .Cała sytuacja z Antoniną Rokowską ,wiem jakie padły słowa w pani kierunku że aż ja sama mało nie wybuchł też o hejcie w internecie jaki na was padł.Wszyscy to widzimy i moim zdaniem powinna naprawdę iść na urlop
-Wiem że wygląda to ź proszę mi zaufać. Praca mi pomaga w trudnych śli wezmę urlop to zostanę sama ze swoimi myślami.A tego nie chcę.
Kamila westchnęła ,przyglądając się mi z wyraźnym z martwieniem.
-A jeśli sytuacja panią przerasta? Co wtedy?
Spuściłam wzrok na swoje dłonie.
-Nie mogę przestać pani ordynator. - powiedziałam cicho
-Mateusz wciąż walczy o życie a ja muszę tutaj być. Nie mogę siedzieć w domu.
Przez chwilę panowała cisza między wstała za biurka i podeszła bliżej mnie opierając się o krawędź.
-Rozumiem pani zaangażowanie ,ale musi pani pamiętać że nie jest pani odpowiedzialna za ś będzie pani zastępował.
-Dziękuje pani Kamilo ,naprawdę ale proszę mnie zrozumieć. Ta praca to moja pasja, niesienie pomoc dzieciom to jest coś co mi pomaga.
-No dobrze. Ale jeśli pani zmieni zdanie to proszę śmiało do mnie przyjść.
-Rozumiem i dziękuję za troskę.
-Pani doktor ,niech pani się trzyma. - powiedziała do mnie Kamila ciepłym tonem.
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam. Kamila podniosła mnie na widać? Nikomu tutaj nie jestem obojętna. Wszyscy się o mnie martwią. W głowie miałam tylko jedno : Mateusz i jego walka o życie. Zrobię wszystko by znów był z nami.
KAMILA :
Ten cały bałagan z Antoniną jest straszny. Choć miałam ją za plotkarę ,to i tak się nie spodziewałam takich rzeczy. A tu proszę. Mogła zrobić krzywdę każdemu z nas. Mogła też otruć mnie. Przecież tacy ludzie są nie obliczalni. Nie przepadam za profesorem Kochańskim,ale jest mi go najwyraźniej szkoda. Bo nikt na to nie zasługuje. Na tym świecie nie muszą być sami mili ludzie. Są ludzie skomplikowani z trudnym charakterem i oni też muszą żyć. Mam nadzieję że profesor Kochański wyjdzie z tego. Całe szczęście że Antonina jest w rękach te słowa które wypowiedziała do doktor Wieczorek? Szczyt wszystkiego. Doktor Wieczorek jest wspaniałą lekarką o złotym sercu a tu takie słowa? Mam nadzieję że w pierdlu inne dziewuchy jej dokopią. Będzie miała swoje piekło na ziemi.A ten hejt w internecie? To też jej sprawka. Ludzie potrafią być gabinetu weszła Edyta Majewska,szefowa wszystkich pielęgniarek.
-Kamila cześć, jak się masz?
Obdarzyłam Edytę uśmiechem na twarzy. Choć ja też na swój sposób przeżywałam tą sytuację
-Jakoś się trzymam Edytka.
-Widzę że ty też żyjesz tą sytuacją która nie dawno miała miejsce.
każdy w tym szpitalu żyje tą sytuacją.
Edyta usiadła na przeciwko mnie popijając swój kubek kawy.
-Ta sprawa z profesorem Kochańskim nie daje mi spokoju. Zobacz ile się wyjaśniło. Miejmy nadzieję że on z tego wyjdzie. - powiedziałam.
-Wiesz Kamilo pracujemy w szpitalu gdzie ratujemy dzieciom życie a czasem nawet dorosłym .Ale to co się tutaj wydarzyło to zupełnie...coś innego. - odparła Edyta.
-Dokładnie. Poza tym mamy już aferę z projektantką mody która znęcała się nad córką ,gdzie dwóch naszych lekarzy było nękanych przez media. A teraz zatrucie profesora...coś strasznego.
Edyta przez chwilę milczała ale też sama nie może uwierzyć z kim miała do czynienia na co dzień. Edyta wszystkie pielęgniarka broniła jak lwica przed niebezpieczeństwem ale teraz? Jedną z nich oddała by na pożarcie. To była by Antonina.
-Ale Antonina..Jak ktoś taki mógł pomagać ludziom ,mógł zrobić coś takiego? A potem jeszcze te słowa o Oldze Wieczorek. To wszystko jest jak zły sen.
Edyta pokiwała głową, a jej spojrzenie stało się zamyślone.
-Matko..i pomyśleć że ja z Antoniną pracowałam.. przecież mi też mogła zrobić krzywdę.Jak dobrze że już jej nie ma ale co sądzisz o nagonce na Olgę?
-To jest okropne. Olga daje z siebie wszystko,żeby pomóc Mateuszowi a ktoś w internecie robi z niej manipulantkę . Co do Mateusza. - zawahałam się.
-Jest mu przepisane że jest dziwkarzem,antypatyczny,że lubi proste kobiety itp. Kiedy czytasz o nim forum to tam przeczytasz prawie sam hejt.
-Ludzie potrzebują kozła ofiarnego . - zauważyła Edyta.
-A zwłaszcza w internecie . - dodała.
-Moż to co się tutaj dzieje,to coś więcej niż hejt. To pokazuje jak łatwo można zniszczyć czyjś życie jednym komentarzem,jedną insynuacją.
Edyta odłożyła swoją kawę i spojrzała na mnie.
-Doktor Wieczorek to przetrwa .Jest silną kobietą. A profesor Kochański? Też .
-Oby. Bo w tym wszystkim wciąż czuję że sprawiedliwość nie została jeszcze do końca wymierzona.
Edyta przytaknęła.
-I to jest nasza rola. - powiedziałam .
Podeszłam do okna ,czując że choć chaos w mojej głowie nie zniknie od razu ,mam siłę by walczyć o prawdę. W tym roku nasz szpital zasługuje na tytuł najbardziej wybuchowe sytuację roku.
ZUZANNA :
Dzisiaj mam na 14 do pracy więc pojechałam do szpitala do Mateusza. Przyjeżdżam na miejsce a on wciąż leży nie przytomny. Weszłam do sali ,jego powieki wciąż są zamknięte. I'm sad ,i'm so sad. It's breaks my heart. A miał być tylko seks,a teraz za to płacę. Dobrze że Ewelina zamieszkała ze mną na jakiś czas bo inaczej bym się zagryzła. Ewelina też żyje w rozpaczy bo rozstała się z ągnęłam krzesło bliżej do łóżka Mateusza. Wpatrywałam w jego twarz. Oby tylko żył. Dobrze że nikt nie widział ale ucałowałam go w czoł że nie jest mój ,ale wciąż go kocham. Nadal przeżywam jego zaręczyny z Olgą. Będę przy Mateuszu ,bo chcę przy nim być. Olga musi zrozumieć że się przyjaźnimy. Jest tak samo dla mnie ważny jak dla niej. Ostatnie wydarzenia nieźle mną wstrząsnęły . Bardziej niż chciałam przyznać.
-Mateusz. To ja Zuza. Wiem że mnie nie słyszysz ,ale ja nadal naprawdę Cię kocham . - wyznałam.
Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam na niego .
-Wszyscy się martwią o Ciebie. Olga bardzo to przeżywa ,walczy o Ciebie.
Przez chwilę milczałam ,bawiąc się swoim naszyjnikiem literką "Z" . Dlaczego nie "M" choć Mia to moje oryginalne imię to i tak bardziej jestem Zuzanną . Tylko moja mama wciąż do mnie mówi Mia i czasami babcia z Rosji. Zaczęłam mówić do niego.
-Wiesz...To wszystko jest takie skomplikowane . Nigdy nie myślałam że to ciebie spotka. Jak ta szmata mogła cię skrzywdzić.
Mój głos się załamał na chwilę,ale potem ogarnęłam płacz.
-Musisz z tego wyjść .Musisz do nas wrócić. Olga cię potrzebuje no i ja...też.
Spojrzałam na jego rękę ,która spoczywała nieruchomo na kołdrze , i delikatnie ją dotknęłam.
-Kocham Cię.
Siedziałam przez chwilę w ciszy ,wsłuchając się w spokojny dźwięk maszyn. W końcu wstałam i spojrzałam na niego ostatni raz
-Kochanie obudź się. Chcę żebyś znowu tu był.
Wyszłam z sali,choć nie chciał wciąż jest nieprzytomny .Muszę jeszcze jechać na miasto załatwić kilka spraw ale szczerze? Wolałabym tu zostać i być przy nim. Nie zgadniecie kogo mijałam jak wychodziłam ze szpitala. Byłą żoną Mateusza. Doktor Anna Kochańska. Znam ją tylko z widzenia ,ale oglądała się za mną ,bo wcześniej mnie widział rozmawiałam z nią ale Olga tak. Nie mam odwagi jej spojrzeć w oczy. Bo w czasie kiedy oni byli razem ja sypiałam z Mateuszem. I'm gulity. Udałam się do swojego auta i odjechałam. Musiałam dalej załatwiać sprawy na mieście.
EWELINA :
Zabieram jednego pacjenta na ważne badanie. Przewożę go wózkiem inwalidzkim. Rozmawiam z pacjentami o pogodzie,o wszystkim co zabawne. Staram się unikać negatywnej energii ale z drugiej strony? Nie mogę się pozbierać z tego co miało miejsce. Najpierw zatrucie Mateusza,potem obleśny hejt na Olgę a ja rozstaje się z Igorem. Igor okazał się takim samym kłamcą jak Robert. Pi... o wspólnych marzeniach,o wspólnej przyszłości a w rzeczywistości chciał żyć w dwóch światach. U mnie to nie dział jesteś ze mną albo z inną. Tyle. Nie jestem zabawką. Co ciekawe kochany Igor wciąż się do mnie odzywa. Wypisuje długie smsy ,dzwoni ale ja nie odbieram. Po badaniach zaprowadziłam chłopca na salę. Nic nie zapowiadało że ten wielki pan tutaj przyjdzie. Musiałam iść do recepcji ,znowu układać dokumenty ( bo teraz mam dyżur) Patrzę a tu idzie Igor z wielkim bukiet kwiatów. Od razu poczułam jak moje serce wali. Nie rozumie słowa koniec? . Na początku miałam na niego wywalone ,skupiałam wzrok na dokumentach i udawałam że go nie widzę.
-Ewelina możemy pogadać? - odezwał się Igor.
Kiedyś ten głos koił moją duszę ,teraz mnie irytuje.
Nie chciałam na niego patrzeć .
-Igor,zajęta jestem. - próbowałam się go pozbyć ale niestety nie dało się.
-Ewelina proszę Cię to tylko zajmie chwilę.
On myśli że ja mu zaufam? Po tym wszystkim co zrobił? Jak po tajemnie spotykał się na striptizy ? Jego ton brzmi jakby chciał się tylko tłumaczyć. Popatrzyłam na niego a on wystroił się niby jakiś gentelman z bukietem kwiatów .Nie,to jest jakiś cyrk.
-Igor, przecież już nie jesteśmy razem. Skończyliśmy. Nie mam o czym rozmawiać a te kwiaty daj swojej striptizerce.
Niech da tej swojej dziuni co tak czekała aż pójdą razem do osobnego pokoju. Brzydzę się nim.
-Ale ja chciałem tylko...
-Nie interesuje mnie to..To koniec. Igor nie rozumiesz słowa "Koniec"? . Między nami jest wszystko skończone i przestań do mnie wydzwaniać.
On stał nieruchomo i się na mnie patrzył. Myślał że znalazł sobie kretynkę.
-A ja ci dobrze radzę zaakceptuj to że nas już nie ma.
-Ewelina ja jednak Cię kocham.. uświadomiłem sobie..
-Nie. - wrzeszczałam że aż niektórzy się obejrzali
-Igor wyjdź stąd bo tylko sceny robisz!
-Nie wyjdę dopóki...
-Wynocha! Bo jak tego nie zrobisz to zawołam ochronę.
Na moją prośbę odszedł. A kwiaty wyrzucił do kosza. Teraz dopiero widać czego tak naprawdę chciał. Tchórz jeden. Mam nadzieję że ostatni raz mi się na oczy pokazuje,ostatni raz do mnie napisał smsa i ostatni raz dzwonił. Przez niego ludzie się na mnie gapią i obgadują jak to mój były postanowił zrobić teatr. Już nie dam mu mocy nad sobą. Na razie jako singielka chcę się spełniać w tym co kocham. Czy dam szansę Borysowi? Chcę ale boje się . Nie ważne. Teraz skupiam się na sobie .Mam też przyjaciół którzy są przy mnie. Mateusz ,Olga,Zuza oni teraz potrzebują wsparcia. Moje rozstanie z Igorem to pikuś.
DOMINIKA :
Kończę wizytę u swojego dzielnego pacjenta. Niestety mój młody pacjent Kuba Trzaskowski zmaga się z powikłaniami po nieudanej operacji biodra. Sprawdziłam jego wyniki,upewniłam się czy jego rany goją się prawidłowo.
-Kuba ,wszystko wygląda w porzą kilka dni i będziesz mógł wracać do domu . Tylko pamiętaj o ćwiczeniach ok?
Kuba ma 17 lat ,za rok piszę maturę. Chciałabym żeby znów był zdrowy jak dawniej.
-Dziękuję pani doktor. - odpowiedział grzecznie.
Uścisnęłam rękę .
-Mam nadzieję że ten koszmar się już skończy. - dodał młody chłopak.
-Kończy się.Tylko proszę słuchać zaleceń fizjoterapeuty .
Wyszłam z sali z notatnikiem w ręku,odhaczając kolejne zdania. Mimo napiętego grafiku w moich myślach krążyła moja siostra. Olga. Ona potrzebuje mnie i mojego wsparcia. Cała sytuacja z profesorem Kochańskim i z Rokowską wchodzi jej na psyche. Jeszcze ten hejt w internecie. To jakiś koszmar. Jak komuś to opowiedzieć to ktoś pomyśli że zmyś łam odnaleźć moją przyjaciółkę ( którą nazywam siostrą) i zobaczyć jak się czuje. Znalazłam Olgę w jednym z pokojów socjalnych. Siedziała szklanką wody w dłoniach wpatrując się w przestrzeń ,jakby próbowała uporządkować myśli.
-Olga jak się czujesz?
Olga od razu na mnie spojrzała i lekko się uśmiechnęła.
-Dominika co cię tu sprowadza?
-No jak to co? Ty! - odpowiedziałam bez wahania siadając koło niej.
-Chciałam sprawdzić jak się trzymasz.
-Jakoś sobie radzę.Ale każdy dzień to nowa walka.
Przeglądałam się jej uważnie. Olga nałożyła gruby puder by ukryć cienie pod oczami i zmartwienie.
-Olga nie musisz być silna przez cały czas.
-Ty też jesteś za tym żebym udała się na urlop?
-Myślę że tak. Bo jesteś przemęczona tym wszystkim.
-Dominika , nie chce iść na urlop to samo powiedziałam Kamili.
-To Kamila też cię wysyła na urlop?
-Tak ale ja nie chcę. Ja musze uciekać w pracę bo inaczej w domu zwariuje.
-Olga tu chodzi o Twoje zdrowie..
-Dominika ja wiem że się o mnie martwicie ale jeśli się załamie to wszystko się posypie. Mateusz mnie potrzebuje i szpital tak samo .
Położyłam rękę na jej dłoni.
-A kto liczy na Ciebie? Kto cię wspiera kiedy nikt nie widzi?
Moje słowa zaskoczyły Olgę .Milczała przez chwilę ,zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Ty,Ewelina,Zuza i reszta..
Uśmiechnęłam się.
-Pamiętaj jeśli naprawdę będziesz potrzebowała przerwy ,weź urlop i nie patrz na nich. W razie czego ja wezmę Twoich pacjentów w opiekę.
-Nie, daj spokój.
Olga jest uparta. Nie chce iść na urlop żeby mogła spokojnie się wyciszyć.Jeśli chce pracować w szpitalu to niech pracuje ale w razie czego ja mogę przyjąć zastępstwo. A co do mojego związku z Arkiem? Mogę powiedzieć że dzieje się między nami nie ciekawie. Arek przesadza z lekami co mi się zaczyna nie podobać. Później znowu go przyłapuje jak bierze kolejną tabletkę. Ach te suplementy.
-Arek? Co ty znowu wyczyniasz?
-O co ci chodzi? - zmarszczył brwi.
-Znowu przyjmujesz te suplementy. Nie uważasz że przesadzasz?
-Kochanie,sama wiesz że chcę być jak najdłużej zdrowy.
-Arek ale ty bierzesz już chyba 3 tabletkę?
-Dominika,jestem dorosł musisz mi matkować..
Nic się nie odezwałam bo brakło mi słów. Ale musiałam mu o tym powiedzieć.On jednak zaczął mnie atakować
-Dominika bierzesz na swoje barki cały świat.
-Arek podobnie jak ty jestem lekarzem. To mój obowiązek żeby cię poinformować kiedy robisz coś źle..A ty jak widać potrafisz brać 10 tabletek dziennie. To jest normalne?
-Rozumiem Cię że się o mnie martwisz ale masz granicę.
-Kochanie jesteś moim skarbem a o skarb trzeba dbać.. - miała dalej z nim dyskutować ale telefonicznie zostałam wezwana do sali numer 2.
-Dobrze już idę. - odebrałam i się rozłączyłam.
-Arek ja muszę teraz iść ale po pracy pogadamy.
Arek nic się nie odezwał tylko patrzył jak biegnę do sali numer 2. Teraz jestem skupiona przy przypadku ale po pracy wrócę do tematu .
MARCIN :
W końcu po długiej rozłące mogę wrócić do łem się z wynajętej kawalerki ,dobrze się tam mieszkało. Cieszę się że Agata postanowiła mi dać drugą szansę.Nie chce jej zmarnować. Kiedy tylko przekroczyłem próg domu ,serdecznym uśmiechem przywitała mnie moja żona i córeczka która na mój widok się cieszył to moje serce.
-Witaj tato - przywitała mnie Agata .
-Cześć dziewczyny. Jak się macie?
-Dobrze,ale tęskniliśmy za Tobą tatusiu.
Patrząc na moją córkę,czułem taką bezwarunkową miłość. Spotykałem się z Leą w czasie kiedy się wyprowadziłem od Agaty. Wszystko sobie przemyślałem. Natalia nie może być moja. Ma męża a ja mam żonę i dziecko. Walczyłem przez ten czas sam ze sobą i wybrałem rodzinę którą stworzyłem wraz z Agatą. Bardzo się cieszę że zaczynamy wszystko od nowa. Agata podała mi małą na ręce. Jest już taka duża a nie dawno się urodziła. Chwilę ponosiłem małą na rękach a potem zaniosłem ją do łóżeczka które sam składałem. Agata weszła za nami do pokoju a mała spokojnie sobie leżała i patrzyła na karuzelkę. Jest taka śliczna. Nie zamierzam powiedzieć Agacie o naszym pocałunku z Natalią. Niech na zawsze to pozostanie tajemnicą. Teraz liczy się "My" Mam na myśli Ja,Agata i nasza córka Lea. Poczekaliśmy aż zaśnie a potem przenieśliśmy się do kuchni by porozmawiać.
-Cieszę się że już wróciłeś.
-Ja też - odparłem krótko.
-Jak tam w szpitalu?
-Chaos. - powiedziałem wprost.
-Cała ta sytuacja z profesorem Kochańskim wciąż nie mogę tego pojąć.
-Mówiłeś mi o tym przez telefon . To straszne. - powiedziała.
-Policja znalazła już tą sprawcę?
-Tak. To była pielęgniarka . Nie mogę w to uwierzyć .Pracowałem z nią od lat ,była może plotkara ale nie pomyślałbym że jest zdolna do takich rzeczy.
Moja żona uniosła brew wyraźnie zaskoczona. Wszyscy kiedy się o tym dowiadują są totalnym w szoku.
-Ale dlaczego? Co ją skłoniło do takiego czynu?
Pokręciłem głową .
-Twierdziła że została zmuszona,co się okazało nie prawdą.Ale wiesz co jest jeszcze najgorsze? To co powiedziała o doktor Oldze Wieczorek.
Agata zamieniła się w słuch.
-Co powiedziała?
Zawahałem się ,jakbym sam nie chciał powtarzać tych słów.
-Powiedziała że gdyby miała broń to bez wahania by ją zastrzelił w głowę żeby szybko zdechła.
Agata sama nie mogła w to uwierzyć co usłyszała. Jej oczy były pełne szoku i zaskoczenia.
-Nie wierzę..Marcin jak można żywić taką nienawiść?
Wzruszyłem ramionami zaciskając dłonie na stole.
-Nie wiem..nigdy nie zrozumiem takich osó stara się być silna ale to wszystko ją przerasta.
Żona spojrzała na mnie ze współczuciem.
-To musi być trudne dla was wszystkich.A ty jak się trzymasz?
-Ja mam się dobrze ale jestem też przerażony tym co się stało. Ale to wszystko sprawia że zastanawiam się dokąd idzie nasze ś ś szpital był miejscem gdzie ludzie pomagali sobie nawzajem .A teraz? Teraz człowiek człowiekowi bestią.
-Zawsze tak było i będzie.
-Ale nie aż tak.
-Ale kochanie najważniejsze że Tobie nic się nie stało.
-Wiem Agata ale wiesz co? Najbardziej boję się że jeśli coś takiego mogło się zdarzyć Mateuszowi ,to kto będzie następny?
-Przecież już sprawca jest złapana. Ale musicie wszyscy to przetrwać.Dobro zawsze wygrywa.
Skinąłem głową.
-Masz rację. To już się mści na tej paniusi.
Żona uścisnęła mi dłoń i delikatnie się do mnie uśmiechnęła.
-Kochanie teraz odpocznij i czuj się jak u siebie w domu.
Znowu pogadałyśmy ze sobą jak za dawnych czasów. To jest ta Agata w której się zakochałem..Cieszę się że wszystko sobie wyjaśniliśmy a wieczorem wzięliśmy ciepłą kąpiel.
OLGA :
Wróciłam wreszcie do domu. Dzwoniłam do szpitala i Mateusz jeszcze się nie wybudził ale jak coś zjem i chwilę odpocznę to pojadę do szpitala. I nie. I wcale nie zmieniłam zdania. Zostaje w szpitalu ,pracuję normalnie i Mateusza będę odwiedzała w wolnych mi współczują ,wszyscy razem z Kamilą wysyłają mnie na jak będę siedziała w domu to zwariuje. Jak na to wszystko zareagowała Gosia? Jest w ciężkim szoku. Chciała się ze mną pogodzić,chciała zaakceptować mój związek z Mateuszem a tu ktoś wysadził nasze szczęście w łam jej nie przyjeżdżać bo nie chce być dla niej ciężarem. Kiedy gotowałam obiad,usłyszałam dzwonek do drzwi. Patrzę przez wizjer ,a tam stoją Ewelina,Borys,Rafał ,Dominika i Zuza. Otworzyłam im drzwi.
-Hej,co wy tu robicie? - przywitałam się ze zdziwioną miną.
Dominika się uśmiechnęła do mnie lekko i podniosła pudełko ciasta
-Przyjechaliśmy cię wesprzeć. Pomyśleliśmy że nie może być sama. - powiedziała Dominika.
-Wszyscy się martwimy o Ciebie. - dodała Zuza
Poczułam ogromne ściłam ich do środka.
-Dzięki - powiedziałam cicho.
Kazałam im się rozgościć w salonie ale moja najlepsza przyjaciółka wpadła na pomysł by pokroić ciasto w i Ewelina postanowiły przygotować kawę a Rafał z Borysem zdecydowali nam towarzyszyć. Rafał usiadł obok mnie .
-Olga wiem że to wszystko jest trudne ,ale musisz pamiętać ,że nie jesteś w tym sama. Jesteśmy tutaj żeby ci pomóc.
Dominika poddała mi kawałek ciasta czekoladowego siadając po drugiej stronie.
-Dominika na serio nie musiałaś.
-Zamówiłam Twoje ulubione które jesz w kawiarni.
-Nawet nie wiecie ile wasze wsparcie dla mnie znaczy . - powiedziałam patrząc na wszystkich.
Jak to dobrze że miałam tyle wspaniałych ludzi wokół siebie.
Ewelina podniosła filiżankę herbaty ,unosząc ją w geście toastu.
-Za Olgę - powiedziała z uśmiechem .
-I przez to wszystko przejdziemy razem. - dodała.
Wszyscy przyłączyli się do toastu . Ale i tak żyłam tym co się stało z Mateuszem. Nie mogę sobie tego darować że go to spotkało. Po miłej wizycie moich przyjaciół ,Rafał pojechał razem ze mną do szpitala. Razem postanowiliśmy go odwiedzić...Chciał mnie wspierać. Sam jest zmartwiony stanem Mateusza. Pojechaliśmy Rafała przez całą drogę myślałam jak to będzie. Przez całą drogę milczeliśmy .A ja w duszy nawet się modliłam do Boga żeby Bóg zrobił wszystko by on do nas wrócił.
Gdy dotarliśmy do środka i weszliśmy na oddział coś było nie wskazywało że stał się cud. Podeszła do nas jedna z pielęgniarek .
-Pani Olgo,coś się wydarzyło - powiedziała pielęgniarka w jej tonie wyczułam ostrożną ekscytacja.
-Co takiego? - zapytałam.
-Miał kilka chwil ął poruszać palcami i próbował otworzyć oczy. - odpowiedziała pielęgniarka.
Serce mi zaczęło bić jak szalone. Spojrzałam na Rafała który skinął głową jakby chciał powiedzieć "Idź,to twoja chwila " .Weszłam do sali a Rafał tuż za mną . Mateusz leżał na łóżku ,jak zawsze ale tym razem jego ręka się poruszyła a powieki poruszyły się jakby próbował je unieść.
-Mateusz? - wyszeptałam podchodząc do niego bliżej i chwytając jego dłoń.
-Mateusz kochanie..Hyy - ucieszyłam się.
ja Olga. Jesteś w szpitalu .Już dobrze kochanie. Jesteś bezpieczny- powiedziałam pochylając się nad nim.
Mateusz powoli uniósł powieki a jego spojrzenie zatrzymało się na mnie.
-Budzi się - zareagował Rafał.
-Olga on żyje! - dodał radośnie Rafał .
Próbował coś powiedzieć ale jego był ledwie słyszany.
-O...Olga - wyszeptał z trudem Kochański.
Popłakałam się.Mój Mateusz wrócił do żywych. Poczułam wielką ulge.
-Tak kochanie,to ja. Zaskocz nas. - ściskałam jego dłoń mocniej .
-Wszystko będzie łeś się.
Rafał podszedł bliżej kładąc dłoń na moim ramieniu.
-Przyjacielu,witaj z powrotem.
Mateusz spojrzał na Rafała a potem na mnie.
-Dzięki. - wyszeptał ,zanim jego oczy znowu się zamknęły , tym razem w spokojnym śnie.
-Olga. On wraca.
-Tak... - wciąż trzymając rękę Mateusza
Ta chwila rozjaśniła cały mój świat. Jednak najgorsze może być za nami. Mateusz zaczyna do nas wracać...
Ciąg dalszy nastąpi..